Odnośniki
- Index
- Kaye Marilyn - Replika 02 - W pogoni za Amy, !!! 2. Do czytania, Marilyn Kaye - Replika
- Kaye Marilyn - Replika 10 - Lodowaty ziąb, !!! 2. Do czytania, Marilyn Kaye - Replika
- Kirst Hans Hellmut -- Kamraci 1, !!! 2. Do czytania, Kirst Hans Helmut
- Kearney Paul -- Boże Monarchie 4 - Drugie imperium, !!! 2. Do czytania, Kearney Paul
- Kearney Paul -- Boże Monarchie 2 - Królowie heretycy, !!! 2. Do czytania, Kearney Paul
- Kearney Paul -- Boże Monarchie 1 - Wyprawa Hawkwooda, !!! 2. Do czytania, Kearney Paul
- Kirst Hans Hellmut -- Prawo Fausta, !!! 2. Do czytania, Kirst Hans Helmut
- Kirst Hans Hellmut -- Bunt żołnierzy, !!! 2. Do czytania, Kirst Hans Helmut
- Ken Follett - Igła, Ken Follett - Kryminał
- karta pracy ucznia klasy drugiej nr 15 kwiecien, pomoce dydaktyczne, czytanie ze zrozumieniem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kubawasala.pev.pl
Keith Ablow - Frank Clevenger 06 - Architekt, !!! 2. Do czytania, !!!. !.Kryminał i sensacja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]KEITH
ABLOW
ARCHITEKT
jeden
10 SIERPNIA 2005, GODZ. 15.20
Na płaskim panelu
monitora w przedniej ścianie pokoju świeciła mapa Stanów
Zjednoczonych.
- Pamiętacie zapewne, że pierwsze dwa ciała znaleziono w
Darien i Greenwich - powiedział analityk FBI Bob White,
mniej więcej czterdziestoletni były uliczny glina.
Nad Connecticut zabłysły dwie gwiazdki.
- Sierpień i październik 2003. Obydwa ciała ukryte głęboko
w lesie. Z powodu dziwnego stanu zwłok sprawa znalazła się
w nagłówkach wszystkich gazet, ale po kilku miesiącach
ucichła. - Odchrząknął, ale nie poprawiło to jego chropawego
głosu. - Aż do zeszłego roku. Trzecie ciało. Dwunastoletni
chłopiec w Big Timber w Montanie.
Kolejna gwiazdka.
- Przekroczył linię stanu, więc nas wezwali. A teraz dwa w
ciągu ostatnich sześciu miesięcy: Southampton w stanie
Nowy Jork...
Czwarta gwiazdka.
- Ironwood w Michigan. Piąta.
- Prasa siedzi nam na karku.
Czterdziestodziewięcioletni psychiatra sądowy Frank
Clevenger spojrzał na Kena Hiramatsu, głównego patologa.
- Opowiedz mi o ciałach.
Hiramatsu dał znak do pokoju kontrolnego, żeby wyświe-
tlono następną serię obrazów.
Obraz wypełnił się czymś, co wyglądało jak zdjęcie z
Anatomii Greya.
- Jego umiejętność wykonywania sekcji zwłok jest więcej niż
ponadprzeciętna - powiedział Hiramatsu tonem podobnym
do podziwu. - U każdej ofiary został mistrzowsko odsłonięty
inny narząd, naczynie czy staw. U Darien było to serce
dwudziestosiedmioletniej kobiety.
Clevenger mógł zobaczyć, że mostek i żebra ofiary usunięto,
zaś mięśnie i powięzie zostały odciągnięte srebrnymi
gwoździami tak, że serce, uwolnione nawet z włóknistego
worka osierdziowego, który normalnie przylega do niego
niczym rękawiczka, było doskonale widoczne.
— Wchodzi głęboko — powiedział Hiramatsu, raz jeszcze
dając znak operatorom w pokoju kontrolnym. — Chce zoba-
czyć wszystko.
Obraz na ekranie zmienił się w zbliżenie otworu wyciętego w
ścianie lewej komory, odsłaniającego zastawkę dwudzielną i
aortalną. Kadr zmienił się raz jeszcze, aby pokazać drugi
otwór, w ścianie prawej komory, ukazujący okno wychodzące
na zastawkę trójdzielną, znajdującą się w prawej komorze.
- Rozumiecie, o co chodzi - powiedział Hiramatsu. Za-kręcił
palcem w powietrzu. Slajdy zaczęły się zmieniać.
Clevenger patrzył na kolejne obrazy precyzyjnej makabry.
Wycięty kawałek ściany brzucha w celu odsłonięcia nerki
kilkunastoletniego chłopca, u którego za pomocą naciągnię-
tych nitek zamocowanych na srebrnych gwoździach wyeks-
ponowano tętnicę nerkową oraz moczowód. Odsłonięte
prawe biodro kobiety w średnim wieku — prezentacja szyjki i
głowy kości udowej z odpreparowanymi mięśniami
pośladkowym średnim, czworogłowym uda i biodrowo-
lędźwiowym. Żyły i tętnica szyjna pięknej,
trzydziestokilkuletniej kobiety. Kręgosłup mężczyzny
leżącego twarzą w dół na stercie liści.
- Kręgosłup pochodzi właśnie z Michigan - powiedział
Hiramatsu. - To jego największe osiągnięcie.
Clevenger zerknął nań z ukosa.
- W sensie przywiązania do szczegółów — powiedział szybko
Hiramatsu. - Każdy pojedynczy nerw, każda tętni-
ca została doskonale odpreparowana. Ani jedna z nich nie
została rozerwana. Nawet najmniejszego zadrapania.
- Jakieś oznaki wykorzystania seksualnego? - zapytał
Clevenger.
- Żadnych - odpowiedział Hiramatsu.
- Przyczyna śmierci? - zapytał Clevenger.
- Otrucie - odparł Hiramatsu. - W każdym ciele znaleźliśmy
ślady chloroformu i sukcynylocholiny.
Chloroform to środek uspokajająco-usypiający. Sukcyny-
locholina to silny środek zwiotczający mięśnie. Wystarczyły
tylko trzy miligramy, aby zatrzymać każdy mięsień w ciele,
włączając serce.
- Myśleliśmy, że to chirurg - powiedziała Dorothy Campbell,
starsza, elegancka kobieta obsługująca system komputerowy
PROFILER. - Ostrze odpowiada charakterystyce skalpela.
- Ktoś mógłby pomyśleć, że będzie miał tego dosyć na bloku
operacyjnym -powiedział Clevenger.
- Może to jakiś napaleniec zwolniony za narkotyki albo błąd
w sztuce - zasugerował White. - Chce pokazać wszystkim,
jaki jest zdolny.
- Całkiem możliwe - zgodził się Clevenger.
- Wiemy na pewno - powiedział White - że ma dojścia.
Wszystkie ofiary były majętne, nawet ten dzieciak.
- Nie może spotykać tych ludzi przypadkiem - powiedziała
Campbell. - Oni go znają i ufają mu.
- Czy znali się nawzajem? - zapytał Clevenger.
- Mąż jednej z ofiar i ojciec innej należeli do Narodowej Rady
ds. Paliw. Do niczego nas to nie doprowadziło.
- Inne ślady? - zapytał Clevenger, patrząc wzdłuż stołu.
Kilka sekund minęło w ciszy, zanim White ponownie
odchrząknął.
- Gdybyśmy posuwali się do przodu, nie byłoby cię tutaj. -
Mrugnął.
dwa
Doktor Whitney McCormick, dyrektor Instytutu Nauk
Behawioralnych FBI, poinstruowała swoją sekretarkę, żeby
pozwoliła Clevengerowi poczekać w jej gabinecie.
Usiadł na krześle z oparciem naprzeciwko jej wielkiego
mahoniowego biurka i spojrzał na swoje zdjęcie na
kredensie; stało obok innych fotografii przedstawiających
Whitney z jej ojcem, byłym kongresmanem, matką i siostrą,
jej czarnym labradorem i jej chatkę w Nantucket.
Skoncentrował się na Whitney. Na zdjęciu była ledwie
nastolatką, z dziewczęcym uśmiechem i włosami sięgającymi
do pasa. Ale nawet na tym zdjęciu dostrzegał w jej oczach
rzadkie połączenie mądrości i wrażliwości, które tak silnie go
pociągało.
Nie było tajemnicą, że Clevenger i McCormick sypiali ze sobą
od czasu do czasu, choć nikt w Agencji nie potrafił zgadnąć,
czy aktualnie są razem czy nie. On sam też nie zawsze był
pewien.
Wiedział, że nie mogą wytrzymać miesiąca bez zobaczenia
się, przynajmniej po to, żeby spędzić kilka godzin w łóżku.
Wiedział też, że nie mogą prowadzić normalnego domu,
nieustannie krążąc tam i z powrotem pomiędzy jego
mieszkaniem w Chelsea na przedmieściach Bostonu i jej
apartamentem w Waszyngtonie. I znał niektóre powody
takiego stanu rzeczy.
Byli wyjątkowo dobrze dobrani pod względem intelektualnym
- oboje byli jednakowo zafascynowani ludzką psychiką i jej
patologiami; z równym uporem podchodzili
do rozwiązywania problemów i pracowali nad nimi aż do
skutku. Pasowali też do siebie nadzwyczajnie pod względem
seksualnym. Jak klucz do zamka. Clevenger lubił
dominować w sypialni, Whitney zaś lubiła mu się poddawać.
Mogli rozmawiać godzinami, kochać się godzinami i mieli
świadomość, jaka to rzadka rzecz na tym świecie. Ale wiedza
o tym nie przeważała nad elementami, które ciągle ich
rozdzielały - tym razem na trochę ponad trzy tygodnie.
- Dostałeś to, czego chciałeś? - zapytała Whitney McCor-
mick, wchodząc do pomieszczenia.
Odwrócił się i patrzył na nią, kiedy siadała za biurkiem.
Miała teraz trzydzieści siedem lat i włosy do ramion; ubrana
była w czarne jedwabne spodnie i czarny blezer z prostą
czarną koszulką na ramiączkach pod spodem. Zauważył, że
zdjęła brylantowy naszyjnik w kształcie półksiężyca, który
dał jej na urodziny dwa lata temu.
- Jestem na bieżąco - odpowiedział. - Oberwałaś za
sprowadzenie mnie na pokład?
- Sprowadziłabym na pokład bin Ladena, gdyby dzięki
temu udało się schwytać tego faceta.
To umieszczało go w rzadkim towarzystwie.
- Posłuchaj, przepraszam - powiedział, nachylając się do
przodu - powinniśmy porozmawiać o...
- O sprawie. Porozmawiajmy o sprawie. Ponownie odchylił
się na krześle.
- Najwyraźniej mamy do czynienia z kimś doskonale
zorganizowanym i systematycznym. Wie dokładnie, kogo
chce zabić i w jaki sposób.
- To więcej niż zorganizowanie - stwierdził Cleven-ger. - To
obsesja. Może zaburzenie obsesyjno-kompulsywne w
najczystszej postaci - Zaczynał zatracać się w brązowych
oczach McCormick. - To trudne — powiedział.
- Dasz sobie radę. - Odczekała kilka sekund. - Zaburzenie...
Zmusił się do skupienia.
- Nie wiem, jak w twoim wypadku, ale moje trupy w
akademii medycznej nie przypominały żadnego ze zdjęć,
które przed chwilą oglądałem. Zawsze się śpieszyłem, żeby
rozpreparować tak, jak kazali w podręczniku. Robił się ba-
łagan. Ale nie w przypadku tego faceta. On się nie śpieszy.
Jest perfekcjonistą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]