Odnośniki
- Index
- Ken Follett - Uciekinier, ◕ EBOOK, FOLLETT Ken(1),
- Ken Follett - Tajemnicze studio, ◕ EBOOK, FOLLETT Ken(1),
- Ken Follett - Niezwykła para, ◕ EBOOK, FOLLETT Ken(1),
- Ken Follett - Kryptonim Kawki, ◕ EBOOK, FOLLETT Ken(1),
- Ken Follett - Pod ulicami Nicei, ◕ EBOOK, FOLLETT Ken(1),
- Ken McClure - Spirala pandory, ◕ EBOOK, Ken McClure
- Kara w nauce i kulturze ebook, Kultura i sztuka
- Każda magia jest dobra - Kim Harrison. MAG Kim Harrison ebook, Inne
- Kat Martin - Serce 01 - Serce i honor, 1, NOWOŚCI ebook
- Katarzyna Gacek & Agnieszka Szczepańska - Beata i Monika 01 - Zabójczy spadek uczuć, 1, NOWOŚCI ebook
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szawka.xlx.pl
King Stephen - Nocna zmiana, ebook, King Stephen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Stephen King
Nocna Zmiana
Przełożył Michał Wroczyński
Przedmowa
Bardzo często na przyjęciach (staram się ich unikać jak ognia) podchodzą do
mnie ludzie i ściskając mi rękę z szerokim uśmiechem, wyznają konspiracyjnym
szeptem: „Wie pan, zawsze chciałem pisać”.
W tego rodzaju sytuacjach staram się zachowywać uprzejmie.
Ostatnio na takie
dictum
odpowiadam z podobnym radosnym uniesieniem: „A
wie pan, ja zawsze chciałem być neurochirurgiem”.
Moi rozmówcy spoglądają wtedy na mnie ze zdumieniem. Ale to nieważne.
Ostatnio spotykam coraz więcej ludzi, którzy z kolei budzą moje zdumienie.
Chcesz pisać, to pisz.
Jedyną metodą, żeby nauczyć się pisać, jest pisanie. W neurochirurgii,
niestety, metoda ta się nie sprawdza.
Stephen King zawsze chciał pisać, i pisze.
Napisał „Carrie”, „Miasteczko Salem”, „Lśnienie” i wiele wyśmienitych
opowiadań, które możesz przeczytać w tym zbiorze; a prócz tego ogromną liczbę
innych jeszcze historii, książek, fragmentów, wierszy, esejów i różnych, trudnych
nieraz do zaklasyfikowania kawałków; wiele z nich nienadających się zgoła do
publikacji.
Ponieważ w taki właśnie sposób to się robi.
Ponieważ inaczej się tego nie da zrobić. Żadną miarą.
Sam przymus pracowitości i wola pisania nie wystarczają. Żadną miarą.
Musisz mieć apetyt na słowa. Wilczy apetyt. Musisz czuć smak słowa. Musisz
przeczytać milion słów napisanych przez innych.
Czytać z piekielną zawiścią lub z pełnym znużenia lekceważeniem.
Lekceważenie rezerwujesz głównie dla tych, którzy skrywają swoją
indolencję pod rozwlekłymi konstrukcjami niemieckiej składni, szafują natrętnymi
symbolami i bezsensownymi fabułkami, tworzą papierowych bohaterów i bzdurne
ideologie.
Dopiero wtedy zaczynasz poznawać samego siebie na tyle, żeby móc poznać
innych. Jakaś cząstka ciebie tkwi w każdym człowieku, którego spotykasz.
No i dobrze. Przymus pisania plus ukochanie słowa, plus empatia; i z tego
wszystkiego dopiero, w wielkich zresztą bólach, może narodzić się jakiś
obiektywizm.
Obiektywizm, ale nie do końca.
W tej kruchej, ulotnej chwili, kiedy piszę owe słowa na mojej niebieskiej
maszynie do pisania i jestem właśnie na siódmym wersie od góry drugiej strony
maszynopisu, znam dokładnie posmak i znaczenie tego, co chcę przekazać, choć nie
mam pewności, czy mi się to uda.
Ponieważ siedzę w pisarstwie dwukrotnie dłużej niż Stephen King, stać mnie
na nieco więcej obiektywizmu odnośnie do mojej twórczości niż jego względem
swojej.
Ale obiektywizm przychodzi z tak ogromnym bólem i tak irytująco powoli.
Wypuszczam książki w świat, trudno mi jednak wyrzucić je z serca. Są jak
niesforne dzieci, które, mimo że dałem im takie fory, nieustannie płatają mi przeróżne
figle. Najchętniej wszystkie ponownie ściągnąłbym do domu i jeszcze raz solidnie
przemaglował. Stronę po stronie. Przerył i oczyścił, wyszczotkował i wypolerował.
Starannie uporządkował.
Stephen King w wieku trzydziestu lat jest dużo, dużo lepszym pisarzem niż ja,
gdy miałem jego lata, nawet osiągnąwszy czterdziestkę, nie doszedłem jeszcze do
tego co on.
I dlatego czuję do niego odrobinę zawiści.
Myślę też, że znam z tuzin demonów czyhających w chaszczach obok drogi,
którą podąża, ale gdybym nawet go przestrzegł, i tak nie odniosłoby to skutku. Albo
on je zmiecie, albo one zmiotą jego.
Proste. Nic dodać, nic ująć.
To już tak daleko zaszliśmy?
A zatem przymus, głód słowa, empatia; wszystko to w sumie daje
obiektywizm. Ale co dalej?
Narracja. Opowiadanie. Cholera jasna, opowiadanie!
Opowiadanie jest czymś, o co należy pieczołowicie dbać. Dzieje się to we
wszystkich wymiarach - fizycznym, umysłowym, duchowym - i we wszystkich
możliwych kombinacjach tych wymiarów.
I to bez wtrąceń odautorskich.
Co to jest wtrącenie odautorskie? Proszę bardzo: „Jezu Nazareński, mamo,
popatrz, jak ślicznie to napisałem!”.
Inny przykład takiej ingerencji to już groteska. Zacytuję jeden z moich
ulubionych przykładów, wybrany z ubiegłorocznego Wielkiego Bestselleru: „Powiódł
oczyma wzdłuż przodu jej sukienki”.
Wtrącaniem odautorskim może być również tak niedorzeczna fraza utworu, że
czytelnik nagle uświadamia sobie, iż to tylko lektura, i odkłada opowiadanie. Odkłada
je ze zgrozą.
Ingerencją tego rodzaju będzie także wpleciony w narrację miniwykład. Moim
zdaniem jest to najcięższy grzech, jakiego autor może się dopuścić.
Klimaty można tworzyć bardzo zgrabnie, można budować konstrukcje
kompletnie zaskakujące czytelnika, a przy tym nie łamać uroku. W tej książce jest
opowiadanie zatytułowane „Ciężarówki”, w którym Stephen King, w pełnej napięcia
scenie oczekiwania w przydrożnym zajeździe dla kierowców ciężarówek, opisuje
ludzi: „Był akwizytorem i cały czas tulił do piersi torbę z oferowanym towarem,
niczym pogrążonego we śnie psiaka”.
Moim zdaniem to bardzo zgrabne sformułowanie.
W innym opowiadaniu demonstruje doskonały słuch, wyczulony na
autentyczny dialog. Małżeństwo jest w długiej podróży. Jadą bocznymi drogami. Ona
mówi: „Wiem o tym, Burt. Wiem, że jesteśmy w Nebrasce. Ale gdzie dokładnie, do
cholery, jesteśmy?”. A on odpowiada: „Przecież to ty masz atlas samochodowy.
Zajrzyj. Nie umiesz czytać?”.
Fajne. Wydaje się takie proste. Jak neurochirurgia. Nóż ma ostrze. Więc
bierzesz go do ręki. I tniesz.
Narażając się na zarzut obrazoburstwa, powiem, że niewiele mnie obchodzi,
jaką przestrzeń dla swojego pisania wybiera Stephen King. Fakt, że obecnie bawi go
opowiadanie o duchach, czarach i potworach gnieżdżących się w piwnicy, jest dla
mnie sprawą najmniej istotną; istotne jest to, że w tej dziedzinie nikt nie może mu
dorównać.
W książce tej będzie wiele takich czających się stworów i oszalałych,
groźnych maszyn, które przerażają mnie i ciebie również przerażą
-
będzie tyle
straszliwych dzieci, że z powodzeniem wypełniłyby bez reszty cały Świat Disneya
w każdą lutową niedzielę. Ale przede wszystkim liczy się narracja.
Każdy musi ją docenić.
Zapamiętaj jedno: Dwa najtrudniejsze elementy w pisarstwie to poczucie
humoru i poczucie tajemnicy. U kiepskiego pisarza humor zamienia się w pieśń
pogrzebową, a tajemnica jest śmiechu warta.
Ale jeśli pisarz wie, jak się z tym problemem uporać, może pisać o wszystkim.
Stephen King nie zamierza ograniczać się wyłącznie do pisania na tematy,
które obecnie głównie go interesują.
Jednym z najlepszych i wzruszających opowiadań w tej książce jest „Ostatni
szczebel w drabinie”. Perełka. Nie ma w nim żadnych tajemniczych szelestów ani
oddechu innych światów.
I jeszcze ostatnie słowo...
On nie pisze dla waszej przyjemności. Pisze, żeby sprawić ją sobie. Ja
również piszę dla własnej przyjemności. Tylko wtedy praca sprawia człowiekowi
ogromną frajdę. Zamieszczone w tej książce opowiadania przyniosły zarówno
samemu Stephenowi Kingowi, jak i mnie, dużo, dużo radości.
Dziwnym zbiegiem okoliczności, w dniu, kiedy piszę te słowa, powieść
Stephena Kinga pt. „Lśnienie” oraz moja, zatytułowana „Condominium” znalazły się
na liście bestsellerów. Wcale nie konkurujemy ze sobą o twoje względy.
Konkurujemy z niedorzecznymi, pretensjonalnymi i sensacyjnymi książkami,
publikowanymi przez głośnych pisarzy, którzy nie zadali sobie nawet trudu, żeby
nauczyć się fachu.
Na koniec pragnę podkreślić, że jeśli chodzi o opowiadania i o przyjemność
płynącą z ich lektury, Stephena Kinga nigdy dosyć.
Skoro przeczytałeś wszystko, co tu napisałem, znaczy, że masz dużo czasu, co
z kolei przemawia za tym, że przeczytasz również opowiadania zawarte w tej książce.
JOHN D. MACDONALD
[ Pobierz całość w formacie PDF ]