Kiedy wiosna nie nadchodzi e 1369, e

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->PSYCHOSKOKKonin, 2014Anna Wysocka‑Kalkowska„Kiedy wiosna nie nadchodzi”Copyright © by Anna Wysocka‑Kalkowska, 2014Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o. 2014Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacjinie może być reprodukowana, powielana i udostępnianaw jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.Skład: Jacek AntoniewskiKorekta: Paweł MarkowskiProjekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o. i Wiktoria BenkeISBN: 978‑83‑7900‑274‑0Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o.ul. Chopina 9, pok. 23, 62‑510 Konintel. (63) 242 02 02, kom. 665 955 131e‑mail: wydawnictwo@psychoskok.plKup książkęKsiążkę tę dedykuję mojemu ukochanemu bratu Pawłowi,za wyjątkowe wsparcie i wiarę w „wiosnę”dziękuję moim najbliższym:córce Julii i mężowi Piotrowi,Moim Rodzicom,Karolinie, która bardzo szybko stała się moją siostrą,Agnieszce i Kazikowi,Agnieszce i Piotrowi,Magdzie oraz Dorocie i jej latorośli, która stworzyła okładkę.Kup książkęNiegdyś myślałam, że urodziłam się pod szczęśliwą gwiaz‑dą, że jestem dzieckiem miłości, bo od kiedy pamiętam,zawsze otaczali mnie kochający ludzie. Z czasem oka‑zało się, że może urodziłam się blisko tej gwiazdy, ale z pewno‑ścią nie pod nią. A moje życie, które dotąd obfitowało w barwyłagodnej lecz soczystej tęczy, zaczęło przybierać kolory jesiennejburzy. W dodatku nie przestawało padać.Kiedyś jednak świat był dla mnie łaskawy, obca była mi sa‑motność, lęk czy ból. Byłam jedynaczką, więc rodzice spełnia‑li każdą moją zachciankę. Kiedy skończyłam szkołę średnią,bez problemu dostałam się na wymarzone studia, które zresztąukończyłam z wyróżnieniem. Krótko po tym zostałam menadże‑rem w banku z zagranicznym kapitałem. Chcieli kogoś, kto bę‑dzie biegle mówił po włosku, a ja nie miałam z tym problemu.Po niecałym roku awansowałam na szefa placówki. Czułam sięspełniona i szczęśliwa, a kiedy zostaliśmy z Marcinem parą, wy‑dawało mi się, że żyję w bajce. Miałam wszystko, o czym zawszemarzyłam.Poznaliśmy się w taki banalny sposób… Wpadłam na nie‑go podczas zakupów na targu, a on rozsypał reklamówkę peł‑ną jabłek. Zbierałam te nieszczęsne owoce i prosiłam Boga, abyzatrzymał czas, ale nie zatrzymał. Bóg zrobił coś o wiele lepsze‑go, przedziurawił moją siatkę i rozsypał trzy kilogramy śliwek.Zbieraliśmy więc śliwki, a potem Marcin zapytał, czy mam ocho‑tę zjeść z nim jabłko w parku obok. Pół roku późnej wzięliśmyślub. W podróż poślubną pojechaliśmy do Kazimierza. Miesiąc4Kup książkępełen miłości i szczęścia w miejscu stworzonym na snucie ma‑rzeń. Mieszkaliśmy u sympatycznego staruszka, który wynająłnam chatę pod strzechą. Był niesamowicie mądrym człowie‑kiem i do tego niezwykle serdecznym. Popołudniami pijaliśmyrazem kawę na tyłach wynajmowanego przez nas domku, gdziemieścił się olbrzymi ogród. Otoczenie pełne kwiatów sprawiało,że kawa smakowała jak afrodyzjak. Bernard często opowiadałnam o swojej żonie, mówił, że mu ją przypominam, że tak samoodgarniam włosy z czoła i podobnie się uśmiecham. Żona Ber‑narda zginęła kilka lat wcześniej w wypadku samochodowym,ale on ją nadal kochał i dla niej pielęgnował ten piękny, wielkiogród. Była jesień, z podziwem obserwowałam jak Bernard co‑dziennie wywozi z niego tony liści. Marcin mu często pomagał,mówił, że zakochał się w tym miejscu i możliwość dbania o nie,to dla niego prawdziwy zaszczyt. To był cudowny czas. Wie‑czorami spacerowaliśmy przeuroczymi uliczkami Kazimierza,czasami aż bałam się oddychać, by nie zburzyć tego niczym nie‑naruszonego szczęścia.Kiedyś weszliśmy do pięknej galerii vis‑ả‑vis kościoła. Napółkach stało tysiące aniołów, jeden z nich przykuł szczególniemoją uwagę. Anioł miał twarz uroczej dziewczynki, Marcin spoj‑rzał na niego i szepnął: cudownie byłoby mieć dziecko, a potemkazał go zapakować. Niestety, ekspedientka nam go nie sprzeda‑ła. Okazało się, że anioł – jedyny w swoim rodzaju – jak twier‑dziła, przyniósł jej syna. Wieloletni anioł, jej osobisty.Nasz miesiąc miodowy nieuchronnie dobiegał końca. Ostat‑niego wieczoru Bernard zawołał nas na kolację i zapytał, czy niechcielibyśmy kupić chaty pod strzechą. Pomyślałam: taka szan‑sa trafia się raz na milion, mam pieniądze po ojcu, kupimy więc5Kup książkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl