Odnośniki
- Index
- Kapp Colin - Formy Chaosu 01 - Formy Chaosu, Książki Fantasy i SF
- Kapp Colin - Formy Chaosu 02 - Broń Chaosu, Książki Fantasy i SF
- Kinetics of solid-phase extraction and solid-phase microextr, Artykuły naukowe, SPME i HS-SPME
- Kinsella Sophie - Zakupy moja miłość, ❹►EBOKI ™ ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬, Kinsella Sophie
- Kearney Paul - Boże Monarchie Tom 1 - Wyprawa Hawkwooda, E-book, Fantasy
- Kearney Paul - Boże Monarchie Tom 2 - Królowie Heretycy, E-book, Fantasy
- Kearney Paul - Boże Monarchie Tom 3 - Żelazne Wojny, E-book, Fantasy
- Kevin J. Anderson - Uczeń Ciemnej Strony 0, Książki Fantasy i SF
- Kenneth Goddard - Alchemik, Książki Fantasy i SF
- Kay, Sci-fi and Fantasy Library
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- corvus-albus.xlx.pl
Kiryl Bulyczow - Milosc do milczacego stworzenia, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA KRZEMIŃSKIEGO
[ Pobierz całość w formacie PDF ]KIRYŁ BUŁYCZOWMiłoć do milczšcego stworzeniaTego czerwcowego poranka Korneliusz zbudził się wczeniej. Czuł się cudownie, rozpierała go radoć życia. Przecišgajšc się podszedł do okna, żeby zobaczyć, jaka pogoda.Pogoda była wspaniała, wieciło słońce i w człowieku wszystko rwało się do czynu. Omiótłszy wzrokiem niebo, Korneliusz spucił oczy ku ziemi.Porodku podwórza stał niewielki hipopotam. Miarowo otwierał różowiutkš paszczękę, obgryzajšc kwitnšcš gałš bzu.- Hej - powiedział Korneliusz niezbyt głono, żeby nie obudzić domowników. - To nieładnie!Bez kwitnšł wyjštkowo pięknie, a dla hipopotama taka gałš to na jeden zšb.Hipopotam nie usłyszał Udałowa i dlatego Korneliusz Iwanowicz w samej tylko piżamie wyskoczył z mieszkania, pognał po schodach i dopiero przed drzwiami na podwórze zastanowił się: rany boskie, co ja robię?! Lecę na dwór w samej piżamie, jakby zjawił się u nas hipopotam! Jak to komu opowiem, to umrze ze miechu! Przecież na naszym podwórku nigdy nie było hipopotamów!!Udałow stanšł w progu i nie mógł się zdecydować. Należało albo otworzyć drzwi i przekonać się, że nie jest to złudzenie optyczne, albo wrócić do domu, umyć się i ubrać.I w tej pełnej niezdecydowania pozie zastał Udałowa Aleksander Grubin, sšsiad z parteru, który usłyszał kroki na schodach i zainteresował się, kto to o tak wczesnej porze tupie po klatce schodowej.- Co ty? - zapytał.- Stoję - odpowiedział zgodnie z prawdš Udałow.- Ale biegłe!- Dokšd?- Na dwór. Co się stało?Udałow o mały figiel nie powiedział, że tam na dworze jest hipopotam, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.- Nic - powiedział. - Jak nie wierzysz, id, zobacz.- A co! Zobaczę! - odparł Grubin, odsuwajšc Udałowa od drzwi. Otworzył je, a Korneliusz cofnšł się. Wspaniała kosmata czupryna Saszy, podwietlona porannym słońcem, powiewała w otwartych drzwiach.Teraz - pomylał Udałow - Grubin odwróci się i powie: "Rzeczywicie, nic nie ma!"- Hipopotam - powiedział, odwróciwszy się, Grubin. - Zaraz obeżre nam cały bez. A jak na złoć nie mamy nawet żadnego kija...- Przepęd go rękš, wyglšda łagodnie. - Korneliuszowi spadł kamień z serca: lepszy hipopotam niż, dom wariatów.Grubin wyszedł na słońce. Udałow pospieszył za nim. Grubin wielkimi krokami podszedł przez podwórze do hipopotama. Udałow pozostał pod cianš.- Hej, ty! - powiedział Grubin - mało ci trawy? Hipopotam powoli spojrzał na niego. Z pyska sterczała mu gałšzka bzu.Grubin stanšł trzy kroki przed hipopotamem.- No, sio, sio! - krzyknšł.Na pierwszym piętrze otwarło się okno.- Czyj to inwentarz? - zapytał stary Łożkin.- Sam się przypętał - odpowiedział Udałow. - Włanie go przeganiamy.- To tak się przegania hipopotamy? - zainteresował się stary Łożkin.- A jak?- Chwileczkę, rzucę okiem w Brehma - powiedział stary Lożkin i znikł.- Mamo! - wrzasnšł syn Udałowa, Maksymka, który także znalazł się w oknie. - Mamo! Popatrz, na podwórku jest hipopotam!- Marsz do łazienki! - dobiegł z wnętrza domu głos Kseni Udałowej. - Gdzież tego Korneliusza poniosło z rannym brzaskiem?Głos Kseni zbliżył się do okna. Udałow wtulił się w cianę: w swym niekompletnym stroju czuł się jako niezręcznie...- Oj! - pisnęła przeraliwie Ksenia.Hipopotam przestraszył się, otworzył pysk i gałšzka bzu upadła na ziemię.- Czy on zjadł tatusia? - zapytał Maksymka.- Korneliuszu! - wrzasnęła Ksenia, wychylajšc się z okna i zaglšdajšc hipopotamowi do paszczy, jakby miała nadzieję ujrzeć tam nogi Udałowa.- Ksiusza - powiedział Udałow, odrywajšc się od ciany - jak powszechnie wiadomo, hipopotamy sš trawożerne!- Łobuz! - wykrzyknęła Ksenia. - To ja cię szukam w hipopotamie, a ty z gołym tyłkiem latasz po podwórzu?! Czy na nim napisali, że żre trawę? A może on cię ma za zielsko? Widzisz, jaki sobie bandzioch wyhodował! Grubin, pogoń mu kota!... Dzieci muszš ić do szkoły!- Chwileczkę - wmieszał się w dyskusję emeryt Łożkin, który pojawił się w oknie z bršzowym tomem Brehma. - Hipopotamy sš zupełnie niegrone, jak się ich nie drażni. Poza tym stoi przed nami osobnik niepełnoletni, wyrostek. Grubin, zmierz jego długoć!- Czym mam go mierzyć?- Rękami - poradził emeryt Łożkin.- Nie będę go ruszał. W sumie to dzikie zwierzę!- Skšd się wzięło na naszym podwórku dzikie zwierzę? - zastanawiał się stary Łożkin. - Czy ty wiesz, co mówisz, Grubin? Co, piechotkš z Afryki przyleciał?- Nie mam pojęcia!- Ano włanie! On jest po prostu z cyrku. Widziałem w telewizji, jak hipopotamy występujš w cyrku.- Słusznie! - dorzuciła stara Łożkina. - Pracujš tam zamiast słoni. Rozmiary majš ekonomiczniejsze. A ty, Grubin, poszedłby i spodnie włożył. W samych gaciach po publicznym placu latasz! To się odnosi do pana, Korneliuszu Iwanowiczu!- Yhm! - poparła starš Łożkinę Ksenia. - Doigrałe się!- Ale przecież na podwórzu jest hipopotam... - pokornie wymamrotał Udałow i skierował się do domu.Kiedy po dziesięciu minutach wrócił, obok hipopotama stali Łożkin, Wasylij Wasylicz i nawet obywatelka Gawriłowa. Zastanawiali się, co robić. Łożkin dzierżył w dłoniach Brehma. Wasylij Wasylicz miał w ręku kij, którym szturchał hipopotama w pysk, ratujšc krzak bzu.- Jest? - zapytał Udałow.- A niby gdzie miał się podziać?- Mówiłe, że występował w cyrku? - zapytał Wasylij Wasylicz. - To znaczy, że tresowany?- Sprawd!- Siad! - rozkazał hipopotamowi Wasylij Wasylicz. Hipopotam przysunšł się do krzaka i znów trzeba było lekko stuknšć go w łeb.- Gdzie jest jego cyrk? - zapytał Udałow.- Może być wszędzie, tylko nie w naszym Guslarze - powiedział Grubin, który włanie wrócił. - Wiem dokładnie. Już miesišc minšł, jak u nas cyrk zamknięty na głucho.- Mężczyni! Kiedy go wreszcie przegonicie?! - krzyknęła z góry Ksenia Udałowa. - Mam lecieć po milicję?- Z zoo. Wiem dokładnie - oznajmiła Gawriłowa.- Najbliższe zoo jest jakie trzysta kilometrów stšd. I to lasem... - zauważył Grubin. - Najprawdopodobniej to zwierzę jest syntetyczne, chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Być może pracuje tu gdzie cała fabryka. Robiš wiewiórki z aminokwasów.Hipopotam spojrzał na Grubina smętnym, pełnym pokory wzrokiem. Grubin speszył się i umilkł.Udałow wzišł od Wasylija Wasylicza kij i zaczšł szturchać hipopotama w bok. Robił to niezbyt energicznie, za to delikatnie. Do tej pory jako nie musiał wyganiać z podwórza hipopotamów.- Moja cierpliwoć się kończy! - oznajmiła wszem i wobec Ksenia.Hipopotam patrzył na Udałowa. Z malutkich lepek płynęły obficie wielkie łzy...- Poczekaj, Korneliuszu - powiedział Wasylij Wasylicz. - Tršcasz go kijem w pysk jak krowę. To nie wypada.- Z dala od domu, od rodziny... - zmartwiła się stara Łożkina. - Samotny malec, co on będzie robił w lesie?...- Przepućcie mnie - rozległ się dziecięcy głosik.Przez ciasnš grupę mieszkańców przebił się syn Udałowa, Maksymka. W ręku trzymał bochenek chleba. Zrównawszy się z ojcem, Maksymka zatrzymał się i spojrzał Korneliuszowi w oczy. Ten kiwnšł głowš...Dwiema rękami Maksymka podał hipopotamowi bochenek i zwierzę, po chwili wahania, jakby nie od razu uwierzyło w ludzkš życzliwoć, otworzyło paszczę i przyjęło poczęstunek.Potem Maksymka wyjšł z kieszeni czystš chustkę do nosa i otarł hipopotamowi łzy. Udałow głono chrzšknšł i oznajmił sšsiadom:- Moja krew...Do wieczora wyprzštnięto stojšcš w kšcie podwórza komórkę. Kiedy stał tam motocykl Petrosjana, ale potem Petrosjan wyjechał z Guslaru i w komórce zrobiono skład rzeczy różnych, czyli takich, które sš nikomu niepotrzebne, ale szkoda wyrzucić.Do starego koryta nalano wody, a dziecięcš wanienkę wypełniono jedzeniem - w domu było sporo nie dojedzonej zupy i warzyw. Drzwi od komórki pozostawiono otwarte, żeby się stworzeniu nie nudziło.Wieczorem już pół miasta wiedziało, że do domu przy Puszkina 16 przybłškał się hipopotam nieznanego pochodzenia i że hipopotam nie gryzie, a żywi się resztkami warzyw i owoców. Przychodzili go oglšdać mieszkańcy innych ulic. Trud oprowadzania wycieczek spadł na barki Łożkina. Jako emeryt miał więcej czasu od innych.Następnego dnia w miejskiej gazecie pojawiło się następujšce ogłoszenie:Znaleziono młodego hipopotama.Kolor szary, nie reaguje na żadne imię.Właciciel proszony jest o zgłoszenie siępod adresem: Wielki Guslar, ul. Puszkina 16,wejcie od podwórza.Na ogłoszenie nikt nie odpowiedział. Wysłano telegram do wojewódzkiego ogrodu zoologicznego. Pytano, czy przypadkiem nie zgubili tam hipopotama. Bo jakby zgubili, to jest do odebrania w stanie nie naruszonym.Mijały dni. Hipopotam jadł - dużo! - spał, przechadzał się, poznawał Maksymke i chodził z nim pod hydrant, gdzie Maksymka polewał go wodš i tarł szczotkš. Gdzie tak po tygodniu Grubin i Wasylij Wasylicz zabrali stworzenie na plażę. Sensacja! Hipopotamowi bardzo się nad wodš podobało, właził do rzeki Gu aż po same nozdrza. Dzieci wdrapywały się na jego szeroki grzbiet i nurkowały. Ratownik Sawielij, napinajšc od niechcenia muskuły, powiedział do Grubina:- Może wypożyczysz go nam zamiast delfina? Będzie ratował tonšcych.- Nie - powiedział Grubin. - Dziękuję za propozycję.- A dlaczego nie? - zdziwił się Sawielij. - Dostanie pensję, będziecie mieli na uporzšdkowanie waszego podwórza.- Po pierwsze - odparł Grubin - hipopotam nie jest nasz. Po drugie, w porównaniu z delfinem to kretyn. Jeszcze kogo przytopi. Czytałe gdzie, że hipopotamy ratujš tonšcych?- Niczego nie czytałem. Nigdy - przyznał się Sawielij. - Mam kupę spraw na głowie...Następne dni były pełne emocji: nocš hipopotam uciekł i trzeba go było z latarniami szukać nad rzekš. Następnego dnia nadepnšł na kota, wskutek czego potrzebna była int... [ Pobierz całość w formacie PDF ]