Odnośniki
- Index
- Kaktusy z zielonej ulicy - Wiktor Zawada (14997), KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), WIKTOR ZAWADA-KAKTUSY Z ZIELONEJ ULICY
- Kava Alex - Zabójczy wirus, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 01 - Dotyk zła, Książki, Alex Kava
- Kat Martin - Cygański Lord, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kat Martin - Nocny Jeździec, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- King To, ►Dla moli książkowych, king
- Keyes Gregory - Gwiezdne Wojny 103 - NOWA ERA JEDI - Ostrze Zwycięstwa - Podbój, Książki, Star Wars, New Jedi Order
- King Jaunting, ►Dla moli książkowych, king
- King Małpa, ►Dla moli książkowych, king
- Kisielewski Stefan - Abecad脜鈥��o Kisiela, Książki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalsal.opx.pl
Kapp Colin - Formy Chaosu 02 - Broń Chaosu, Książki Fantasy i SF
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Colin Kapp
Broń Chaosu
Przekład: Stefania Szczurkowska
Pod niebem koloru ołowiu, nad planetą Monai zawisła groźba nieszczęścia. Od pół roku
nieprzerwanie padał śnieg. Zmienił kształt gór, wznoszących się ponad stolicą, zwaną Edel.
Miliony ton złowrogiej, białej masy czekały na nieuchwytny znak, by połączyć się w katastrofalnej
lawinie. Skute lodem miasto, przycupnięte u podnóŜa wypiętrzonych gór, obserwowało
odmienione szczyty z lekkim zdumieniem, lecz bez specjalnej paniki. Długi, granitowy grzbiet był
uświęconym przez czas obrońcą, który chronił miasto przed zbytnimi szkodami, rozdzielając
wielkie osuwiska i odwracając ich bieg.
Od wschodu, posuwając się korytem zmarzniętej i unieruchomionej przez śniegi Spring
River, torował sobie drogę w kierunku Edel niewielki śniegochód. Prowadzący pojazd Asbell
patrzył tylko na drogę bezpośrednio przed sobą. On i jego towarzysz jechali juŜ bardzo długo, a
obsługiwanie układu sterowania śniegochodu było uciąŜliwe i meczące. W kabinie panował
nieznośny upał i zaduch. W dodatku potęŜne ciało Asbeela spoczywało na nieodpowiednim dlań
składanym siedzeniu, a trzęsący się w czasie jazdy Ŝelazny drąŜek sterowy obijał boleśnie
wewnętrzną stronę jego muskularnych ud.
Siedzący w tyle pojazdu Jequn patrzył na śniegi, które zawisły w bezruchu nad Edel. Był
nieco niŜszy niŜ Asbeel, jego twarz oŜywiały bezustanne rozmyślania. W ciemnych, inteligentnych
oczach jak w zwierciadle odbijały się tajemne obawy i natrętne, dziwne przeczucia. Z rysunku
wznoszących się szczytów odczytał posłanie, którego kompan nie dostrzegł. Zachowywał to dla
siebie tak długo, aŜ niezliczone współczynniki pomyślnego równania utwierdziły go w
przeraŜającej pewności.
- Asbeel, jedziemy w pułapkę.
- Jesteś pewien? - Kierowca nawet nie drgnął, ale wywołana gorącem i zmęczeniem
ospałość opadła zeń jak zsuwający się z ramion płaszcz. W jednej chwili stał się czujnym
zwierzęciem, zwierzęciem, w które zmieniły go trening i doświadczenie.
- Jestem pewien. Widzę to wyraźnie. DrŜenie szronu na drzewach.
- Ja widzę tylko szron.
- Na ostrych igłach krzewów jest lekka, podwójna dyfrakcja. We wszechświecie tworzy się
napięcie.
- Musisz mieć bardziej wraŜliwe oczy od moich.
- Nie czujesz, jak wzrasta napręŜenie? Tu, w tym miejscu, zasada przyczynowości uległa
zawieszeniu. Katastrofa, która powinna nastąpić wcześniej, została odłoŜona na nasz przyjazd.
JeŜeli wejdziemy do Edel, pułapka zatrzaśnie się.
- Broń Chaosu? - spytał Asbeel.
- A cóŜ by innego? Wkraczamy przecieŜ do głównego centrum. Powinniśmy się domyślić,
Ŝe wcześniej czy później wypróbują ją na nas.
- Poprzednio zwycięŜyliśmy. Zobaczymy, czy i tym razem się uda.
W odległości dwóch kilometrów od Edel, Asbeel zboczył z kursu i skierował śniegochód w
wyrąb skalny. Tam wyciszył silnik i przesiadł się do tyłu kabiny, do Jequna.
- Jak rozumiem, jeden z nas musi pójść do Edel, aby skontaktować się z Kasdeyą. Mamy
przed sobą łańcuchy przyczynowo - skutkowe. Pierwszy - w który wplątane jest Edel - został
zawieszony. Drugi - sprowadza jednego z nas do punktu zgodności. Tylko jeden z nas moŜe udać
się do Edel i przeŜyć. Drugi nie ma teoretycznie Ŝadnych szans.
- Powstaje pytanie - powiedział Jequn - który z nas obu powiązany jest z groŜącą Edel
katastrofą. Ściśle mówiąc, co nas tu sprowadza?
- Kasdeyą. Poprosił nas, byśmy go zabrali. Ja pilotowałem statek, ale ty ustalałeś czas. Być
moŜe obaj jesteśmy w to wmieszani.
- Nigdy w Ŝyciu! MoŜna obliczyć kierunki dwóch łańcuchów przyczynowo - skutkowych i
tak ustalić prawdopodobieństwo, aby zagwarantować, Ŝe przetną się w miejscu katastrofy. Jednak
operowanie trzema lub większą ilością łańcuchów prawdopodobnie w ogóle nie jest moŜliwe.
Zdarzenia te muszą być zaplanowane w odniesieniu do jednego z nas i tylko jednego. Nie mamy
jednak dość informacji, by móc ustalić, do którego.
- A jeśli załoŜyć, Ŝe Ŝaden z nas nie wejdzie do Edel?
- Wtedy Kasdeyą z pewnością umrze. Obecnie Broń Chaosu robi wszystko, aby utrzymać
jakąś wielką katastrofę w przyrodzie. Mówiąc to, Jequn przebiegł wzrokiem sylwetki otaczających
ich skał, odczytując sposób w jaki napręŜenie we wszechświecie zakłóca smugę światła,
odbijającego się od gór. W oddali, wysoko, jakby w stanie utajenia wisiały potencjalne lawiny. -
Wykorzystują chyba tę młodą gwiazdę, aby całą jej energię uŜyć do tej operacji. JeŜeli nie nastąpi
wkrótce zgodność, coś musi trzasnąć. Kiedy to się stanie, cała energia zostanie wyzwolona w
postaci jednego wszechpotęŜnego wybuchu, który rozwali ten obszar do cna.
- Co proponujesz?
- JuŜ ci mówię. Wysiądę tu i wezmę ze sobą balon, ty zaś odjedź kilka kilometrów w głąb
równiny. Poszukaj takiego miejsca, w którym nie będzie naturalnych uskoków terenu. Dopóki tam
nie dotrzesz, postaram się nie prowokować Chaosu. Potem spróbuję dostać się do Kasdei. Kiedy to
wszystko się zacznie, szybko ruszaj z powrotem i uratuj nas obu.
- A co będzie, jeŜeli Broń Chaosu wymierzona jest w ciebie?
- Nie martw, się! Nie po raz pierwszy oszukam Chaos. Dopóki spełnione są równania
entropii, nie dokonuje on precyzyjnie selekcji. Jeśli zajdzie konieczność, śmierć kogoś innego
zastąpi moją.
Istnieli jednak jeszcze inni obserwatorzy, o których nie wiedzieli pasaŜerowie śniegochodu.
Niecodzienni przybysze gościli w Obserwatorium Głębokiej Przestrzeni Galaktycznej, połoŜonym
w poprzek doliny, wysoko, na wystawionym na działanie wiatrów płaskowyŜu. Blisko całego
kompleksu obserwatorium wylądowały załogi dwóch statków kosmicznych, tworząc jądro sieci
obserwacyjnej, skierowanej nie w przestrzeń kosmiczną, lecz na górskie wzniesienia nad Edel i na
okolice spowitej śniegami doliny. Rozmieszczenie punktów obserwacyjnych pozwalało na jedyne
w swoim rodzaju spojrzenie na zagraŜające Edel niebezpieczeństwo. Do tej pory utrzymujące się
nad miastem w stanie niewątpliwej równowagi śniegi nie dawały powodu do ponurych przeczuć,
wynikających z prognoz komputera. Wypisywane na całą szerokość pasków wydruki Chaosu
sugerowały wyzwolenie się znaczenie potęŜniejszej energii aniŜeli ta, której dostarczyć mogła
sama lawina. Prognoza sprowadziła wścibskie statki z planety Terra, które spoczywały teraz na tym
posępnym występie skalnym Monai. Spodziewano się czegoś niezwykłego, ale nic takiego nie
znaleziono. W rzeczywistości, jedyne godne zainteresowania wydarzenie stanowiło nieoczekiwane
pojawienie się na ekranie teledetektora małego śniegochodu. Na pokładzie statku - laboratorium
“Heisenberg", Nad-inspektor Przestrzeni Cass Hover zaŜądał obrazu i przedstawiono mu zbliŜenie
z zainstalowanego na skraju płaskowyŜu teledetektora. Hover z nachmurzoną miną odczytał znaki
identyfikacyjne umieszczone na ciemnym kadłubie śniegochodu.
- Miejscowy?
Kapitan Rutter zaprzeczył ruchem głowy.
- Wszystko wskazuje na to, Ŝe nie. Przypuszczalnie gdzieś z okolic New Sark - powiedział.
- Na pewno będzie Ŝałował, Ŝe odbył tę podróŜ. Jeśli wydruk Chaosu jest wiarygodny, to zrobi się
tu prawdziwe piekło mniej więcej w tym czasie, gdy ten pojazd dotrze do Edel.
- Co się dzieje? - spytał głos z tyłu. Mówiący był wysokim, ciemnym, brodatym
męŜczyzną w czarnym płaszczu, tak mocno opiętym w ramionach, jak gdyby ta więź z ubraniem
miała charakter odwiecznej symbiozy. - MoŜesz jeszcze raz sprawdzić czas?
- Oczywiście! - Rutter skinieniem palca odkomenderował dwóch techników. - co masz na
myśli Saraya?
- Nie cierpię tajemnic, to wszystko - odparł ze złością męŜczyzna w czerni. - Zwłaszcza w
tej pracy. Dopiero co ponownie zbadaliśmy śniegi nad Edel i dokonaliśmy obliczeń najgorszego
przypadku wyzwolenia się energii. Stanowi on prawie niewymierną część zmian entropii
przewidzianych równaniem Chaosu. Musi tu istnieć jeszcze jakiś inny współczynnik.
- Zgadza się, kapitanie. - Jeden z techników podał Rutterowi wąski pasek wydruku. = -
Jeśli ten śniegochód będzie nadal podąŜał w tym samym kierunku i z tą samą prędkością, jego
droga przejdzie przez punkt Omega Chaosu dokładnie w centrum Edel.
- I musi to oznaczać coś więcej niŜ zgodność. - MęŜczyzna w czerni gładził brodę,
zamyślony. - Skierujcie na śniegochód - aparaturę detekcyjną i spróbujcie ustalić, skąd przybył i
kto jest w środku.
- JeŜeli dobrze cię rozumiem - powiedział Hover - ten pojazd musi być wyposaŜony w
kilka głowic termojądrowych, skoro ma spełniać równanie entropii.
- Wątpię, aby to było aŜ tak proste - odrzekł Saraya. - Rutter, jak zareagowały władze Edel
na prognozę nagłego unicestwienia?
- Z uprzejmym, ale niedowierzającym uśmiechem. Siły na wypadek zagroŜenia są w pełnej
gotowości, ale całe te ćwiczenia uwaŜa się raczej za szkoleniowe.
- Miejmy nadzieję, Ŝe na ich szczęście sprawa tak właśnie się przedstawia. Jeśli tak jest w
istocie, to wielka przepowiednia Chaosu po raz pierwszy okazałaby się bezpodstawna.
- Zawsze stawiałem wróŜby Chaosu na równi z przepowiedniami astrologicznymi -
złośliwie zawyrokował Hover, łamiąc sobie właśnie głowę, jak wyregulować ostrość ekranów.
- A to dlatego, Ŝe prognozowanie przyciągnęło zbyt wiele osób, które nie mają ani
wiadomości, ani dostatecznych środków finansowych. Nawet w Centrum Chaosu nie zapanowała
jeszcze nauka w ścisłym znaczeniu tego słowa. Gdybym osobiście miał jakieś wątpliwości, juŜ
samo istnienie tego śniegochodu, zmierzającego wprost do Omegi Chaosu, skłoniłoby mnie do
przemyśleń.
- W takim razie przykro mi, Ŝe muszę cię rozczarować, Saraya, ale pojazd właśnie zboczył
z kursu i skierował się w stronę skał. .
- Do diabła! - MęŜczyzna w czerni pochylił się nad ekranami, aby sprawdzić informację.
Następnie wycofał się do tylnej części pomieszczenia z aparaturą i zaczai przeglądać jakieś notatki.
Oczy kapitana Ruttera i Hovera spotkały się. Wymienili pełne niewiary i powątpiewania
spojrzenia. Później odliczanie wsteczne Chaosu pochłonęło całą ich uwagę.
Wkrótce na statku - laboratorium w pomieszczeniu z aparaturą jedynym dającym się słyszeć
dźwiękiem był przytłumiony szmer urządzeń klimatyzacyjnych. Zainteresowanie wywołane
przybyciem śniegochodu przeistoczyło się w spokojną obserwację tablic rozdzielczych przyrządów
i ekranów monitorów. Jednocześnie czujnik Chaosu rozpoczął z wolna odliczanie wsteczne do
teoretycznego początku katastrofy.
Omega minus dziesięć.
Hover musiał bez przerwy regulować ostrość teledetektora, który uporczywie odmawiał
dawania wyraźnego obrazu.
Inni technicy mieli podobne problemy.
Omega minus osiem...
Ciemna postać w płaszczu wertowała szybko arkusze notatek, przypominając skąpca, który
liczy swój majątek.
Omega minus sześć...
Wyraz twarzy technika laserowego obserwującego na monitorze śniegi nad Edel nie
wskazywał, by w polu widzenia zachodziły istotne zmiany.
Omega minus cztery...
Kapitanowi Rutterowi przeszkadzały się skoncentrować powtarzające się zakłócenia wizji,
które mógł dostrzec jedynie kątem oka i wyłącznie dlatego, Ŝe w pomieszczeniu ustał właściwie
wszelki ruch. Zaniepokoił się. Mógłby przysiąc, Ŝe coś zamigotało nad lewym ramieniem
Nad-inspektora Hovera.
Omega minus dwa...
Pantograf urządzenia samopiszącego zaczął działać jak oszalały, z coraz większą
dokładnością szkicując zarys figury w kształcie duŜego oka. Kiedy komputery Chaosu potwierdziły
zagraŜającą katastrofę, krzyŜujące się w środku wykresu linie danych przypadły dokładnie w
miejscu przecięcia się duŜych i małych osi oka. Rysunek wypełnił ekran. Sam środek niewidocznej
źrenicy znalazł się dokładnie w...
Omega Chaosu!
Kompletny brak natychmiastowej reakcji wywołał prawdopodobnie równie silny wstrząs
psychiczny, jaki spowodowałby wybuch gwałtownej aktywności. Obserwatorzy zastygli w
osłupieniu. Ich uwaga skupiła się na przyrządach, na wypadek gdyby te pominęły coś waŜnego w
niezmiennych sygnałach odczytów danych. W tym czasie zza skał ponownie ukazał się śniegochód
i ruszył w kierunku, z którego przybył.
MęŜczyzna w czerni, z twarzą wyraŜającą głęboką nieufność, rzucił notatki na podłogę i
przesunął się w stronę pulpitu z przyrządem samopiszącym, aby sprawdzić wędrujące oko. W
Ŝaden sposób nie wpłynęło to na rozwiązanie zagadki.
- Co teraz robimy? - spytał po chwili Rutter. - Zdaje się, iŜ jedynym nieszczęściem, jakie
się wydarzy będzie to, Ŝe wrócimy wszyscy do domów czując się" jak ktoś, kogo obrzucono
zgniłymi jajkami.
Ta uwaga spowodowała spadek napięcia. Technicy rozluźnili się i odchylili na oparcie
foteli. Trochę uśmiechali się z ulgą, Ŝe nic się nie dzieje, a trochę marszczyli brwi z
niezadowolenia, Ŝe tak jest. Tylko Hover, przycupnięty obok monitora manipulował pokrętłami
starając się utrzymać ostrość obrazu.
- Trzymaj to! - Nagła komenda Nad-inspektora podziałała na zebranych prawie jak
elektrowstrząs. - Ktoś wysiadł ze śniegochodu i podąŜa teraz pieszo do miasta.
- Jesteś pewien, Cass? - Saraya juŜ był obok.
- Sam zobacz. - Hover przeszedł do jednego z głównych monitorów, który dawał całkiem
wyraźny obraz terenu od miejsca, gdzie zatrzymał się śniegochód, aŜ po krańce Edel. Kilka
czarnych punkcików na przewaŜnie monotonnym tle znaczyło wyraźnie ślady, gdzie męŜczyzna
przecierał sobie drogę w głębokim śniegu, ciągnąc za sobą linę z jakimś pakunkiem na końcu.
- Po jakie licho zamęcza się tą pieszą wędrówką? - dziwił się Rutter. - Śniegochód nie
popsuł się przecieŜ, tylko ruszył z powrotem tą samą drogą. - Spojrzał na Sarayę w oczekiwaniu
odpowiedzi i natychmiast zaczął tego Ŝałować. Dziwna namiętność malująca się na twarzy
męŜczyzny w czerni była nieco przeraŜająca.
- Powiem ci dlaczego - zaczął Saraya. - Poszczególne kawałki nagle zaczynają do siebie
pasować. Myślę, Ŝe ten człowiek w jakiś sposób orientuje się w prognozie Chaosu. Jakby chciał
pokonać tę przeszkodę.
- Wytłumacz mi to prostymi słowami - poprosił Rutter.
MęŜczyzna w czerni przysunął się bliŜej monitora, a jego głos zadrŜał z emocji.
- Prognozy Chaosu poddają analizie łańcuchy przyczynowo - skutkowe za pomocą
odczytywania na zmianę wzorów entropii dla rozszczepiających się łańcuchów. Zdarzenia entropii
przyrównać moŜna do pereł nanizanych na sznur, gdzie osie wskazują zgodność przyczyny i
skutku. Przy odpowiedniej ilości informacji łańcuch odczytać moŜna albo do tyłu, albo do przodu
w czasie.
- Prosiłem prostymi słowami - powiedział Rutter Ŝałosnym głosem.
Saraya zlekcewaŜył go, a oczy zapałały mu niebywałym zachwytem.
- Wyobraź sobie leŜący na stole sznur pereł. Potem wyobraź sobie drugi sznur,
przecinający go pod kątem prostym, gdzie jedna perły - jedno zdarzenie entropii - jest wspólna dla
obu łańcuchów.
- Rysuje mi się obraz, ale nie idea.
- ZbieŜność. Przyczyna rodzi skutek, a skutek podąŜą za przyczyną. Nie widzisz, do czego
zmierzam?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]