Odnośniki
- Index
- Kaktusy z zielonej ulicy - Wiktor Zawada (14997), KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), WIKTOR ZAWADA-KAKTUSY Z ZIELONEJ ULICY
- Kava Alex - Zabójczy wirus, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 02 - W ułamku sekundy, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 01 - Dotyk zła, Książki, Alex Kava
- Kapp Colin - Formy Chaosu 01 - Formy Chaosu, Książki Fantasy i SF
- King To, ►Dla moli książkowych, king
- Keyes Gregory - Gwiezdne Wojny 103 - NOWA ERA JEDI - Ostrze Zwycięstwa - Podbój, Książki, Star Wars, New Jedi Order
- King Jaunting, ►Dla moli książkowych, king
- King Małpa, ►Dla moli książkowych, king
- Kisielewski Stefan - Abecad脜鈥��o Kisiela, Książki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alternate.xlx.pl
Kat Martin - Cygański Lord, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Martin
Cygański
Kat
lord
Rozdział 1
Londyn, Anglia
18 września 1805
- Podobno to Cygan.
- Też coś! Masz na myśli te wszystkie pogłoski
o jego nieczystej krwi? Pół Londynu już słyszało
te plotki... one czynią go jeszcze bardziej intry
gującym.
Lady Dartmoor roześmiała się, zasłaniając usta
delikatną, obleczoną w białą rękawiczkę dłonią.
- Pewnie masz rację. Wielbiciele skandali uwiel
biają takie historie, a jednak... - Otaksowała
wzrokiem postać energicznego mężczyzny w nie
skazitelnie czystym czarnym surducie i grubych
szarych bryczesach, stojącego na marmurowej
podłodze po drugiej stronie balowej sali. Gładka
śniada cera i odważne czarne brwi kontrastowały
z bielą jego halsztuka i fularu.
Obrzuciła go tęsknym spojrzeniem, wygładzając
niewidoczną zmarszczkę na przodzie zielonej je
dwabnej sukni.
- Boże, myślę, że Dominik Edgemont jest jed
nym z najbardziej niebezpiecznie przystojnych
mężczyzn w całym Londynie.
Stojąca obok niej dostojna starsza kobieta, lady
Wexford, wydawała się podzielać tę opinię. Odpo-
5
wiedziała coś szeptem, po czym obie się roześmia
ły. Ich kolejne słowa zagłuszyła muzyka i gwar we
sołych rozmów, jakie prowadzili stojący dokoła
elegancko ubrani dżentelmeni z równie szykownie
odzianymi paniami, ale różowy odcień policzków
młodszej kobiety bardzo wyraźnie zdradzał treść
wymiany zdań.
Lady Catherine Barrington, hrabina Arondale,
spoglądała, jak uśmiechnięte panie odchodzą, czu
jąc pewne wyrzuty sumienia z powodu podsłuchi
wania rozmowy, która jednak bardzo ją zaintere
sowała.
- Amelio, ciekawi mnie, o kim rozmawiały te
damy - jeszcze raz rozejrzała się po sali, lecz nie
potrafiła zdecydować, o którym to eleganckim
mężczyźnie była mowa. - Ten dżentelmen musiał
wywrzeć na nich wielkie wrażenie.
Catherine, ubrana w białą suknię o wysokiej ta
lii, ozdobioną paciorkami, która podkreślała jej jasną
cerę i niezwykłe, złocistej barwy włosy, spojrzała
na Amelię Codrington Barrington, baronową Nor-
thridge, żonę swojego kuzyna Edmunda, a zara
zem najbliższą przyjaciółkę.
- To straszne intrygantki - powiedziała poiryto
wana Amelia. - Nie rozumiem, dlaczego nie pilnu
ją własnego nosa.
- Powiedz mi - nalegała Catherine. - Z ich szep
tów można by sądzić, że to najmodniej ubrany
mężczyzna w Londynie.
W tym momencie tuż obok przeszedł służący
z tacą na ramieniu, zaś nad ich głowami cicho za
dzwoniły kryształy żyrandola. Po drugiej stronie
parkietu ubrani na czarno muzycy grali żwawe
rondo, a przez otwarte drzwi było widać siedzą
cych przy pokrytym zielonym suknem stole dżen-
6
telmenów zajętych grą w karty. Nad ich głowami
unosiły się kłęby dymu z cygar.
- Rozmawiały o Dominiku Edgemoncie - od
parła Amelia. - To lord Nightwyck, dziedzic mar
kiza Gravenwolda. - Amelia, o pięć lat starsza
od Catherine, uśmiechnęła się. - To ten, który stoi
na drugim końcu sali przy tym wielkim, pozłaca
nym lustrze.
Catherine omiotła wzrokiem pełną przepychu
salę pełną lśniących od klejnotów kobiet w jedwab
nych sukniach i mężczyzn w kosztownych surdu
tach i dobrze skrojonych spodniach. Bogato zdo
bione kandelabry rzucały błyski na złociste ściany,
a w powietrzu unosiły się smakowite zapachy do
cierające z suto zastawionych, pokrytych białymi
obrusami i srebrną zastawą stołów. Na lewo
od grupy osób, stojących w pobliżu lustra, połyski
wały - niczym szklane pryzmaty - kieliszki pełne
szampana.
- Który to? Tam stoi pół tuzina osób.
- Nightwyck to ten wysoki, z czarnymi, falujący
mi włosami. Przystojny, prawda? Połowa kobiet
w Londynie padła już ofiarą jego uroku, a ta dru
ga połowa uchowała się tylko dlatego, że trochę się
go boją.
Catherine zauważyła go natychmiast, gdyż góro
wał nad innymi, lecz stał odwrócony do niej pleca
mi. Widziała tylko tył jego głowy, błyszczące
w świetle świec czarne włosy z granatowym poły
skiem, a także szerokie barki, wspaniale uwydat
nione w znakomicie skrojonym czarnym surducie.
Był otoczony przez damy i dżentelmenów z towa
rzyskiej śmietanki - kobiety spoglądały nań z nie
kłamanym zachwytem, mężczyźni bardziej z zawi
ścią niż rozbawieniem.
7
- Znasz go? - spytała Catherine, wciąż nie wi
dząc jego twarzy. Zauważyła jednak, z jaką wpra
wą lady Wexford sprytnym manewrem stanęła tuż
przy jego boku. Co chwila trzepotała swoim ręcz
nie malowanym wachlarzem.
Amelia wzruszyła ramionami.
- Poznaliśmy się kiedyś. Nightwyck woli wieś,
chociaż udziela się towarzysko, kiedy tylko uzna to
za stosowne.
Elegancka i posągowa Amelia Barrington o krót
kich blond włosach okalających jej pięknie wyrzeź
bioną twarz szczyciła się urodą, której Catherine
bardzo jej zazdrościła. Sześć lat temu jej kuzyn Ed
mund zakochał się w Amelii praktycznie od pierw
szego wejrzenia. Teraz mieli czteroletniego synka
Eddiego, którego Catherine wręcz uwielbiała.
- Czy te plotki o nim są prawdziwe? - spytała,
obserwując zalotne spojrzenia, którymi obrzucała
go stojąca naprzeciwko ciemnowłosa kobieta.
- Oczywiście, że nie. Ale tak naprawdę niewiele
o nim wiadomo, a on sam woli, żeby tak było. Mi
mo wszystko świetna z niego partia. Jest inteligent
ny, przystojny, bogaty. Był moment, kiedy twój oj
ciec miał nadzieję, że zostaniecie parą.
Catherine uniosła głowę.
- Ale chyba nie złożył mu takiej propozycji?
- Jedynie delikatnie zasugerował za pośrednic
twem zaufanego przyjaciela. Oczywiście Nightwyck
nie chciał o tym słyszeć. Twierdzi, że nie interesu
je go małżeństwo. Ani teraz, ani nigdy.
- Ale przecież kiedyś się ożeni. Będzie musiał,
skoro jest dziedzicem markiza.
Jeszcze do niedawna Catherine wiodła spokoj
ne, pracowite życie na wsi w hrabstwie Devon,
z dala od towarzyskich spotkań londyńskich wyż-
8
[ Pobierz całość w formacie PDF ]