Kiryl Bulyczow - Jeniec milosci, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA KRZEMIŃSKIEGO

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KIRYŁ BUŁYCZOWJeniec miłociZnany uczony i wynalazca Lew Chrystoforowicz Minc mieszkał w Wielkim Guslarze w domu nr 16 przy ulicy Puszkina. Był to człowiek uczynny i dobry, który za swój więty obowišzek uważał pomaganie ludzkoci. Z tej słabostki profesora korzystali przede wszystkim sšsiedzi, którzy z kolei byli ludmi przyziemnymi, nie lubili zastanawiać się nad przyszłociš i często rozmieniali talent profesora na drobne. Istniejš na to liczne przykłady.Gawriłowom zginęła kotka. Gawriłowa, cała we łzach, jak w dym do profesora. Lew Chrystoforowicz oderwał się od prac nad niewidzialnociš i do wieczora skonstruował jedyny w wiecie "indykator kotów", który mógł odnaleć to zwierzę na podstawie jednego jedynego włoska. Kotka znalazła się w parku kultury i wypoczynku na wysokim drzewie, z którego zdjšć jš lub zwabić okazało się niemożliwe. Wówczas Lew Chrystoforowicz od razu i na miejscu, w parku, zbudował z gałšzek, patyków i siatki na motyle przebiegajšcego w pobliżu młodego entomologa unikalny "zdejmowacz kotów z drzew". A chłopcu na pociechę podarował sporzšdzonš z pudełek po zapałkach i przepalonej żarówki "niezawodnš pułapkę na rzadkie motyle". I tak niemal codziennie...Szczególnym uznaniem zaczęli sšsiedzi otaczać swojego profesora od czasu, kiedy Lew Chrystoforowicz spełnił probę emeryta Łożkina, któremu pękła sztuczna szczęka. Kazał wyrzucić sztucznš szczękę na mietnik i smarować dzišsła umylnie w tym celu przez siebie wynalezionym rodkiem na porost zębów, przygotowanym z ekstraktu krokodylego ogona. Po dwóch dniach Łożkinowi wyrosły liczne stożkowate zęby, w każdym razie o niebo lepsze od protezy.Korneliusz Udałow zapytał którego dnia swojš żonę:- Kseniu, nie odnosisz przypadkiem wrażenia, że zaczynam trochę łysieć?Udałow wyłysiał już dawno i wszyscy zdšżyli się do tego przyzwyczaić.- Jeste łysy od dziecka - przecięła jego wštpliwoci Ksenia, przerywajšc na moment jakš kuchennš robotę.- Może wybrać się do Lwa Chrystoforowicza? - zapytał Udałow.- Tobie on nie pomoże - powiedziała Ksenia.- Niby dlaczego? Łożkinowi przecież nowe zęby wyrosły.- Nie tobie to jest potrzebne! - rozzłociła się Ksenia. - Jej to jest potrzebne!- Komu?- Tej, której twoja łysina nie urzšdza.- Twoja zazdroć - powiedział Udałow - przekracza granice.- To szpiedzy przekraczajš granicę - odparła Ksenia, ocierajšc łzę z oka. - A moja zazdroć siedzi w domu i spędza samotne wieczory.Zarzuty były niesłuszne, ale Korneliusz, żeby nie denerwować żony, natychmiast zrezygnował ze swego pomysłu. Ksenia tę jego ustępliwoć uznała za przyznanie się do winy i zdenerwowała się jeszcze bardziej. A kiedy Udałow powiedział, że jutro, w sobotę, wybiera się na cały dzień na ryby, Ksenia zagryzła wargi do krwi i zaczęła wpatrywać się w wielkš fotografię za szkłem, na której stali ręka w rękę Korneliusz i Ksenia w dniu lubu. .Nic więc dziwnego, że gdy tylko Udałow poszedł do pracy, Ksenia pobiegła do profesora.- Lwie Chrystoforowiczu! - zawołała błagalnym tonem. - Ratuj! Nie mam już do tego drania siły!- Czym mogę służyć? - zapytał uprzejmie profesor, odrywajšc się od pisania artykułu naukowego.- Już dłużej nie mogę - powiedziała Ksenia. - Jeli nawet naprawdę ten drań jedzie na ryby, to i tak podejrzenia mnie duszš. Jestem nadzwyczaj zazdrosna. Najchętniej zamknęłabym go w pokoju i nigdzie nie puszczała.- A co z jego pracš? - zdziwił się Lew Chrystoforowicz. - Co z jego obowišzkami wobec społeczeństwa?- On ma obowišzki wobec rodziny! - ucięła Ksenia. - A poza tym zamykałabym go tylko w dni wolne od pracy i wieczorami.- Wštpię, aby to było możliwe - powiedział Minc. - W dodatku ta rzecz nie należy do moich kompetencji.- Należy - zaoponowała Ksenia. Rozsiadła się na wolnym krzele, splotła ręce na brzuchu i całym swym wyglšdem dała do zrozumienia, że nigdy się stšd nie ruszy. - Myl, od tego jeste profesor, żeby ratować rodzinę.- Nie mam pojęcia, jak to zrobić - rozłożył ręce Minc. - Mężczyznę w rednim wieku trudno jest utrzymać w domu.- No to sparaliżuj go przejciowo - powiedziała Ksenia.- Nieludzkie. - Minc zerknšł z ukosa na rozpoczęty artykuł. Palił się do pisania, ale Ksenia Udałowa na pewno nie da się spławić bez załatwienia sprawy. Lew Chrystoforowicz rzucił okiem na szafę, w której przechowywał probówki i kolby z najrozmaitszymi preparatami chemicznymi i biologicznymi, pomylał chwilę i niczego nie wymylił. I włanie wtedy Ksenia powiedziała:- Chciałabym czasem, żeby mój Udałow był malutki. Nosiłabym go w torebce i nigdy się z nim nie rozstawała... Kocham go, łobuza...- Malutki... - Minc podszedł do szafy. Pojawiła się szansa powrotu do pracy nad artykułem. Rzecz w tym, że ministerstwo lenictwa zwróciło się niedawno do profesora z probš o pomoc w zwalczaniu plagi wilków. Minc, jak zawsze, zastosował niecodzienne rozwišzanie. Opracował mianowicie preparat zmniejszajšcy wilki do rozmiarów konika polnego. W ten sposób można byłoby zachować pogłowie wilków i jednoczenie uratować stada owiec od zguby - wszak wilk wielkoci konika polnego żadnemu bydlštku krzywdy nie potrafi zrobić. Niestety, ten wynalazek nie znalazł należnego zastosowania, gdyż Mincowi nijak nie udawało się osišgnšć trwałego działania preparatu...Profesor zdjšł z półki flakonik z żółtymi granulkami, odsypał kilka pigułek na papierek i podał Kseni.- Liczę; na pani rozsšdek - powiedział. - Proszę stosować ten rodek jedynie w okolicznociach wyjštkowych, kiedy spostrzeże pani realne zagrożenie dla szczęcia rodzinnego. Jeli szanowny małżonek pani zażyje granulkę, na dwadziecia cztery godziny stanie się malutki. A potem bez szkody dla zdrowia wróci do poprzedniej postaci. Zrozumiała pani?- Dziękuję, profesorze! - powiedziała Ksenia z uczuciem, bioršc papierek z granulkami. - Dziękuję w imieniu własnym, w imieniu dzieci, w imieniu wszystkich kobiet naszej planety. Teraz im pokażemy!Minc jednak nie słyszał ostatnich, nie przemylanych słów kobiety, bo już biegł do biurka. Profesor był ogarnięty lepotš właciwš niektórym geniuszom. Zapominał o potencjalnym niebezpieczeństwie, które niosły ludziom jego odkrycia, jeli dostawały się w ręce ludzi niedojrzałych jeszcze do spożytkowania tych wynalazków. Minc nie wiedział, że nawet owe skromne prezenty, które uczynił swoim sšsiadom, prawie nigdy nie prowadziły do ostatecznej pomylnoci. Wszak chłopiec entomolog, któremu podarował "niezawodnš pułapkę na rzadkie motyle", zaczšł z jej pomocš krać winie ze szkolnego sadu i w rezultacie dostał okropne lanie od własnego ojca, a kotka, odnaleziona i zdjęta z drzewa, cišgnęła ze sklepowej lady wielki sznycel wieprzowy, wskutek czego wybuchła wielka awantura. Co się za tyczy Kseni Udałowej, to była ona typowš przedstawicielkš plemienia współczesnych kochajšcych kobiet i jako taka również nie mylała o konsekwencjach...Udałow wrócił z pracy wczeniej niż zwykle, bo chciał się przespać przed wyprawš na ryby. Montował wędki i sprawdzał żyłki, kiedy Ksenia wniosła do pokoju talerz zupy, w której rozpuciła granulkę, i powiedziała słodkim głosem:- Pożyw się, dowiadczalny chłopie.Ksenia była w szczęliwym, ale nieco jakby w nerwowym nastroju. Wierzyła Mincowi i była pewna, że gdyby lekarstwo miało mężowi zaszkodzić, profesor by go jej nie dał. A jednak sprawdziła jego działanie: godzinę wczeniej spasła jednš granulkę kociakiem, który zrobił się mniejszy od karalucha i gdzie się zapodział.Ksenia przygotowała starš torebkę, wyłożyła jej płaskie dno watš i wrzuciła tam kawałeczek zamszu, sprawdziła zameczek i postawiła torebkę na komodzie.- Kto ja jestem? - zdziwił się Udałow.- Dowiadczalny chłop.- Aha - zgodził się Udałow, który przywykł nie zwracać uwagi na słowa żony. - Obudzisz mnie o pištej trzydzieci?Ksenia postanowiła dać mężowi ostatniš szansę poprawy.- Kornelku - powiedziała. - Może odłożysz swoje ryby do następnej niedzieli? Wemiemy dzieciaki i pójdziemy jutro do Antoniny.Na dwięk imienia ciotki Antoniny Udałowem aż rzuciło.- Poczekaj - nie dała mu odpowiedzieć Ksenia. - Przecież nie bylimy u Antoniny chyba już z pół roku. Obrazi się. A jak nie chcesz, to chodmy do Siemicwietowów.Udałow tylko pokręcił głowš. Nie chciało mu się tracić słów po próżnicy.- To może do kina, co?- Id - odparł Udałow krótko i w ten sposób podpisał na siebie wyrok.Ksenia postawiła przed nim talerz, a sama stanęła obok stołu ze cierkš w ręku, żeby złapać męża, kiedy będzie spadał z krzesła...Udałow był głodny, więc nie zwlekajšc chwycił za łyżkę i zaczšł jeć zupę.- A gdzie chleb? - zapytał. - Zapomniała o chlebie.- Zaraz - odparła Ksenia, ale nie ruszyła się z miejsca, bo bała się zostawić męża samego w pokoju.- Przynie - zirytował się Udałow i w tej samej chwili zaczšł się zmniejszać.- Oj - powiedział, nie rozumiejšc jeszcze, gdzie podział się talerz z zupš i dlaczego jego głowa znajduje się pod stołem.Ksenia chwyciła go cierkš pod boki, wydobyła z ubrania i z radociš poczuła, jak Korneliusz kurczy się jej pod rękami niczym balonik, z którego uchodzi powietrze. Korneliusz widać przyszedł do siebie, bo zaczšł się szarpać i opierać, ale miał tyle siły co pisklę wypadłe z gniazda, więc Ksenia bez większego trudu wepchnęła go razem ze cierkš do torebki, a potem wysypała na białš watę.Korneliusz wcišż jeszcze nie bardzo wiedział, co się z nim stało. Wydało mu się, że znalazł się w głębokiej ciemnej piwnicy na ostrych, elastycznych, grubych dbłach przypominajšcych wypłowiałš słomę. Potem daleko w górze zobaczył zbliżajšcš się ogromnš twarz, dziwnie znajomš, jakby z koszmarnego snu. Twarz umiechnęła się, otworzyła ogromne usta, w których w niejakim trudem mógłby zmiecić się cały Udałow, i zadudniła pr... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl