Odnośniki
- Index
- kazanie sw.m.m. kolbe - kazanie na dzien judaizmu, ► Ojczyzna, Dokumenty
- Kiedy i jak wynaleziono Ziemię Izraela. Od Ziemi Świętej do ojczyzny - ebook, INNE
- Kirst, Belletristik
- Kirst Hans Helmut - Noc generalow,
- Kirst Hans Hellmut - Fabryka oficerów, PONAD 12 000 podręczniki, K-519
- Kirst Hans Hellmut - Rok 1945 - koniec 02 - Ratuj się kto może,
- Kirst Hans Hellmut - 08 15 - 03,
- Kirst Hans Hellmut - 08 15 - 02,
- Kirst Hans Hellmut - 08 15 - 01,
- Kiła, IV rok, IV rok CM UMK, Dermatologia, prezentacje
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- corvus-albus.xlx.pl
Kirst Hans Hellmut - Bez ojczyzny, Kirst Hans Hellmut(5)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Hans Hellmut Kirst
BEZ OJCZYZNY
Bonn jest w połowie tak duże jak Cmentarz Centralny w
Chicago, ale dwa razy bardziej martwe.
Pewien amerykański dziennikarz
o stolicy Republiki Federalnej Niemiec
Prawda
—
powiedział
—
zbyt łatwo wiedzie nas ku
pewności, błąd jest często o wiele bardziej pouczający.
Wszystko się powtarza, a prawo dzisiaj jest tak słabe jak
wczoraj
—
tak słabe i tak silne.
Alain
I
Los z dostawą do
domu,
jednak po dość wysokiej cenie
L
eżała w poprzek wąskiego korytarza, tuż pod
drzwiami jego
apartamentu. Zupełnie jak wyrzucony, bezwartościowy przedmiot.
Jej twarz, jak jedwabną zasłoną, zakrywały jasno utlenione włosy.
Widać było sączącą się lepką czerwień.
— Wstawaj, dziewczyno! — powiedział Karl Wander. —
Przeziębi się pani!
Nie poruszyła się. Pochylił się nad nią, wyglądała na martwą,
jak manekin. Spódnica z błyszczącego materiału ciasno opinała
wypięte pośladki. Nogi przywodziły na myśl tory saneczkowe.
— Tamuje mi pani przejście — powiedział. — Chyba po
myliła pani adres. Ja tam nie przejmuję się przeszkodami,
jakiekolwiek by one były.
Usłyszał jej jęk, który brzmiał, jakby konała, ale powoli, nie
bez przyjemności. Znał tego rodzaju odgłosy, należały do
najczęściej wydawanych przez pewną kobiecą grupę zawodową.
W tym świecie tandety — pomyślał — nawet uczucia dostarczane
są jak na zamówienie z katalogu wysyłkowego.
Przyklęknął, żeby się jej przyjrzeć z bliska. Poczuł przenikliwy,
natrętny, tamujący oddech zapach zimnego potu, moczu i krwi,
wszystko zmieszane ze słodkawą wonią perfum i kwaśnym
odorem alkoholu. Zapach półświatka, pomyślał.
— Zawsze się może zdarzyć — stwierdził Karl Wander
— tylko niekoniecznie od razu pod moimi drzwiami.
Chwycił ją za ramiona i obrócił. Zobaczył woskowobladą
twarz, jaskrawo umalowane usta, podobne do dwóch ostrych
7
kresek podsumowujących rachunek. Głośno jęknęła. Kiedy
mocniej ją chwycił, wydała z siebie przenikliwy, na wpół
zduszony okrzyk zranionej mewy.
— Niech się pani opanuje! — powiedział. — Jest północ i moje
potrzeby kontaktu z wyuzdaną kobiecością są od dłuższego już
czasu zaspokojone. Niech pani spróbuje więc zamknąć swoją
chwilowo niezbyt ładną buzię!
To mówiąc Karl Wander powlókł ją, niczym drwal, który
ciągnie pień drzewa, do swojego pokoju. Apartament numer 204.
Koblenzer Strasse. Bonn.
— I pan sobie na to pozwolił?
Było to pytanie lekarza pogotowia ratunkowego po tym, jak
zbadał dziewczynę.
—
Czasami pozwalam sobie na różne rzeczy — odparł Karl
Wander rozpierając się w fotelu. — Cóż tym razem miałoby to
być, pana zdaniem?
—
Na dodatek sprawia pan wrażenie całkiem zadowolonego.
Lekarz mógł mieć niewiele ponad trzydziestkę, ale jego oczy
spoglądały już chłodnym wzrokiem starca. Pożółkła i zszarzała
skóra wyglądała jak luźny, nylonowy pokrowiec.
—
Ale przejdzie panu ta pewność siebie, już moja w tym
głowa!
—
A w jaki sposób zamyśla pan to zrobić? — Karl Wander
bawiąc się kieliszkiem koniaku obserwował, jak z miejsca w loży,
całe widowisko: w jasno oświetlonej sypialni leżąca na łóżku na
wpół naga dziewczyna, w drzwiach przypatrujący się mu lekarz.
—
Złożę meldunek — powiedział.
—
Co do mnie, to niech pan składa, co się panu podoba
— odparł Wander i ponownie napełnił sobie kieliszek. Potem,
jakby w geście zaproszenia podsunął butelkę lekarzowi, ten
jednak ją zignorował.
—
Kopia meldunku pójdzie na policję — stwierdził ostro.
—
Niech idzie gdziekolwiek — powiedział Karl Wander.
— Mnie, w każdym razie, to wszystko nie dotyczy!
8
— To się chyba dopiero okaże! — odrzekł lekarz uparcie.
Doktor Bergner z obrzydzeniem przypatrywał się pijącemu
koniak mężczyźnie w średnim wieku, który sprawiał wrażenie
wyzywająco obojętnego. Z narastającą wrogością dodał ciszej,
prawie szeptem: — Co wy, świnie, sobie właściwie wyobrażacie?
—
Czyżby mnie miał pan na myśli? — zapytał z lekkim tylko
zdziwieniem Karl Wander.
—
Nie macie żadnych zahamowań, wy dranie! — doktor
Bergner pochylił się, jakby zamierzał splunąć Wanderowi w
twarz. — Dla was ludzie to nic więcej, jak tylko przedmioty
codziennego użytku — po wykorzystaniu do wyrzucenia! Środki
podniecenia seksualnego! Ale tym razem nie wykręci się pan tak
łatwo!
—
Za często chyba chodzi pan do kina, doktorze, i to
najwyraźniej, na niewłaściwe filmy. A może u pana wystarczy już
telewizja? Coś takiego zawsze kiedyś się zemści!
—
Ta dziewczyna — doktor Berger wskazał na istotę na łóżku
Wandera — została brutalnie zgwałcona. Należy przypuszczać, że
była bita, chyba także kopana i duszona.
—
Powiedział pan: należy przypuszczać — Karl Wander
spojrzał z uprzejmym zainteresowaniem. — A więc tak dokładnie,
to pan nie wie?
—
Próbuje pan przy pomocy tanich chwytów wykręcić się
sianem?
—
A mam się z czego wykręcać? — Po twarzy Wandera
przemknął zmęczony uśmiech. — Ten cholerny świat nie jest
znowu taki całkiem prosty, jak pan zdaje się go sobie wyobrażać,
a przynajmniej zdarzają się pewne niuanse. Nasza dziewczyna
mogła przecież, ostatecznie bez niczyjej pomocy, spaść na
przykład ze schodów, czy coś w tym guście. Może to jakiś, przez
nią samą zawiniony, wypadek przy pracy?
—
Nie przywiązuję najmniejszej wagi do tego rodzaju
łajdackich wykrętów!
—
Znałem kiedyś pewną młodą damę podobnego pokroju, która
próbowała walić głową w drzwi, bynajmniej nie w ścianę. Proszę
zwrócić uwagę na tę subtelną różnicę.
9
[ Pobierz całość w formacie PDF ]