King-Uciekinier, ebook, King Stephen

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stephen King (Richard Bachman)
Uciekinier
Przełożył: Robert P. Lipski
Tytuł oryginału: The Running Man
Data wydania oryginalnego: 1982
Data wydania polskiego: 1990
 Wszystkie postacie i sytuacje w tej książce
są całkowicie fikcyjne i wszelki ewentualny
związek z aktualnie żyjącymi osobami
i dziejącymi się akurat zdarzeniami
jest całkowicie przypadkowy.
 MINUS 100. ODLICZANIE TRWA
Spoglądała na termometr w bladym świetle padającym przez okno. W oddali,
skąpane w potokach deszczu, jak mroczne wieżyczki olbrzymiego więzienia wznosiły
się szare wieżowce Co-Op City. W dole, w szybie wentylacyjnym, rozciągała się lina,
na której wisiało świeże pranie, przypominające wyciągnięte psu z gardła szmaty.
Szczury i opasłe uliczne koty buszowały w stosach śmieci. Spojrzała na męża.
Siedział przy stole i patrzył na program Free Vee. Był skoncentrowany i spięty.
Oglądał tę audycję od paru tygodni. W każdym mieszkaniu znajdował się telewizor -
taki był nakaz prawny. Prawo zezwalało jednak na wyłączenie odbiorników.
Przymusowy dodatek pieniężny z 2021 roku nie uzyskał wymaganej przewagi dwóch
trzecich głosów, zabrakło sześciu głosów. Zazwyczaj nie oglądali telewizji. Odkąd
jednak Cathy zachorowała, szukał drogi zarobienia pieniędzy. To właśnie przerażało
ją najbardziej. W tle komentarza spikera przedstawiającego lekko stłumionym głosem
najnowsze wiadomości, rozległo się ciche pojękiwanie chorej na grypę Cathy.
- Bardzo z nią kiepsko? - spytał Richards.
- Nie.
- Nie oszukuj mnie.
- Sto cztery stopnie.
Uderzył pięściami w stół. Plastikowy półmisek podskoczył w górę i z
trzaskiem opadł.
- Sprowadzimy lekarza. Nie martw się. Posłuchaj...
Odwrócił się i ponownie patrzył w telewizor. Pół godziny komentarza minęło.
Znowu zaczęto nadawać transmisję z jednej z gier. Nie była to gra wielkiego kalibru -
zwykła codzienna zabawa pod nazwą Dolarowa Karuzela. Przyjmowano do niej
wyłącznie ludzi chorych na serce, wątrobowców, gruźlików, a niekiedy dla zabawy
pozwalano wziąć w niej udział kalekom. Za każdą minutę, jaką uczestnik
wytrzymywał, stojąc na wciąż obracającym się kole fortuny, przez cały czas
gawędząc z prowadzącym, otrzymywał dziesięć dolarów. Prowadzący co dwie
minuty zadawał pytanie premiowe - różne w zależności od tego, w jakiej dziedzinie
gry startował dany uczestnik. Obecny, sercowiec z Hackiensack, dostał pytanie z
historii Stanów Zjednoczonych, za które otrzymywał dodatkowe pięćdziesiąt
dolarów. Jeżeli uczestnik skołowany, zdyszany, z sercem wyczyniającym w jego
 piersi dziwaczne harce nie dosłyszał pytania, potrącano mu z wygranej taką samą
sumę, a koło fortuny nabierało prędkości.
- Poradzimy sobie jakoś, Ben. Zobaczysz. Naprawdę. Ja...
- Co „ty”? - Spojrzał na nią z wściekłością. - Pójdziesz na ulicę? O nie, Sheila.
Ona musi mieć prawdziwego lekarza. Koniec z blokowymi znachorami o brudnych
rękach i oddechu przesiąkniętym whisky. Jej potrzebny jest nowoczesny sprzęt i
dobra opieka. Zajmę się tym.
Chodził po pokoju, wpatrując się jak zahipnotyzowany w zamontowany nad
zlewem ekran Free Vee. Zdjął z haka swoją tanią, skórzaną kurtkę i nałożył ją z
grymasem obrzydzenia.
- Nie. Nie pozwolę ci... Nie pójdziesz do...
- A dlaczego nie? W najgorszym razie dostaniesz parę groszy jako samotna
matka wychowująca dziecko. Tak czy inaczej będziesz miała pieniądze, aby ją z tego
wyciągnąć.
Nigdy nie była najładniejsza, a od kiedy mąż przestał pracować, na jej twarzy
pojawiły się nowe zmarszczki. W tej chwili wyglądała jednak naprawę oszałamiająco,
władczo.
- Nie mogę się na to zgodzić. Kiedy przyszedł tu ten rządowy facet, odesłałam
go. Czy mam się zgodzić na tak wielkie poświęcenie ze strony męża? Czy mogłabym
przyjąć nagrodę za twoją głowę?
Odwrócił się w jej stronę z dziwnym grymasem na twarzy. Próbował zebrać
się w sobie, stłumić coś, co drążyło go od wewnątrz. Coś niewidzialnego, dla którego
tak uważnie oglądał program Free Vee. Był wyraźnie zakłopotany. Może dręczyła go
świadomość niebezpieczeństwa? Z drobnych cząstek zebrała się w końcu wielka
chmura. Skinął w stronę sypialni.
- Czy pomyślałaś o niej, leżącej w nie oznaczonym grobie dla ubogich?
Myślałaś o tym?
Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się.
- Ben, oni tego właśnie chcą. Chcą nas wszystkich załatwić i pozbyć się takich
jak ty czy ja.
- Może tym razem im się nie uda - powiedział, otwierając drzwi. - Może mnie
nie dostaną.
- Jeśli tam pójdziesz, zabiją cię. A ja będę na to patrzeć. Chcesz, żebym na to
patrzyła, podczas gdy ona leży tam, w drugim pokoju? - Ledwo można było ją
 zrozumieć poprzez łzy.
- Chcę, aby żyła. - Próbował zamknąć drzwi, ale zablokowała je własnym
ciałem.
- No to pocałuj mnie jeszcze, nim odejdziesz.
Pocałował ją. W końcu korytarza pani Jenner otworzyła drzwi i wyjrzała na
zewnątrz. Dotarła do nich woń smażonej wołowiny i gotowanej kapusty - woń
bogactwa. Zapach kusił i doprowadzał do obłędu. Pani Jenner zrobiła niezłą robotę.
Pomogła w przyłapaniu miejscowego handlarza narkotykami i zawsze miała oko na
„nielegalnych”.
- Przyjmiesz pieniądze? - spytał Richards. - Nie zrobisz nic głupiego?
- Przyjmę je - szepnęła. - Wiesz, że je przyjmę.
Objął ją mocno, po czym odwrócił się szybko i ruszył na dół po kiepsko
oświetlonych schodach. Stała w drzwiach, pochlipując w milczeniu tak długo, aż nie
usłyszała odgłosu zamykanych pięć pięter niżej drzwi wejściowych, a potem skryła
twarz w połę fartucha. W dłoni wciąż trzymała termometr, którym przed chwilą
mierzyła dziecku temperaturę. Pani Jenner podeszła do niej i pociągnęła za sukienkę.
- Kochanie - szepnęła. - Jeżeli chcesz, odstąpię ci trochę penicyliny, rzecz
jasna po czarnorynkowej cenie. Jak już dostaniesz te pieniądze... To dobry towar,
najlepszy.
- Wynoś się! - krzyknęła Sheila.
Pani Jenner cofnęła się. Uniosła instynktownie górną wargę, ukazując rząd
poczerniałych pieńków.
- Próbowałam ci pomóc... - mruknęła i wróciła do pokoju.
Jęki Cathy nie cichły. Nie tłumiła ich cienka ścianka działowa z tworzywa
sztucznego. Odbiornik w pokoju pani Jenner był włączony na cały regulator.
Uczestnik Dolarowej Karuzeli nie odpowiedział na kolejne pytanie i w tej samej
chwili doznał ataku serca. Wyniesiono go na noszach, przy hucznych wiwatach
tłumu. Pani Jenner zapisała w notatniku nazwisko Sheili Richards.
- Jeszcze zobaczymy - powiedziała w próżnię. - Jeszcze zobaczymy, „pani
pachnidełko”.
Z trzaskiem zamknęła notatnik i usiadła, aby obejrzeć z uwagą kolejną grę.
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl