Odnośniki
- Index
- kardiogr.8 test spisany2013-nie weszła giełda!, IV rok Lekarski CM UMK, Kardiologia, Zaliczenie
- Karttem, Studia, Studia magisterskie, I ROK sem.I, 10. Kartografia tematyczna, 5. Kolokwium
- Kalisiak O. - Zachowawcze leczenie ścięgien u koni, weterynaria 4 rok WROC, semestr 8, Konie, Chirurgia
- Kationy - wykonanie toku, Płyta farmacja Poznań, I rok, chemia nieorganiczna
- Kekexili.Mountain.Patrol.DVDRip.XviD.Parkyns, Filmy rok 2004
- Kirst Hans Hellmut - Rok 1945 - koniec 02 - Ratuj się kto może,
- Kilka zdań po łacinie(2), filologia polska- AJD, 1 rok, 1 semestr, �?acina
- Kandel - Principles of Neural Science4ed 2000 , kognitywistyka rok 1, neurofizjologia
- Kaspersky Anti-Virus 2013 13.0.1.4190 [PL] [Na rok za darmo], ★PROGRAMY, Kaspersky Anti-Virus 2013 13.0.1.4190 [PL] [Na rok za darmo], Kaspersky Anti-Virus 2013 13.0.1.4190 [PL] [Na rok za darmo]
- Kalendarz szczepien- 2009, MEDYCYNA, @Notatki, testy, II ROK, PEDIATRIA
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezglutenowo.pev.pl
King Stephen - Rok wilkolaka, KING Stephen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Stephen King
Rok wilkołaka
Przełożyła Paulina Braiter
Rok wydania oryginalnego: 1983
Rok wydania polskiego: 2004
Pamięci Davisa Grubba
i wszystkich głosów Glorii
W cuchnącej ciemności pod stodołą
uniósł kudłatą głowę. Jego żółte, tępe oczy rozbłysły.
- Czuję głód - szepnął.
Henry Ellender
The Wolf
Trzydzieści dni ma wrzesień,
listopad, czerwiec i kwiecień,
a prócz lutego inne
o jeden dłuższe są.
Czy w deszczu, czy to w śniegu,
upale, chłodzie, przebóg,
w każdym miesiącu pełni
księżyca rośnie krąg.
Wierszyk dziecięcy
STYCZEŃ
Gdzieś w górze świeci księżyc, krągły, tłusty, pełny, lecz tu, w Tarker’s Mills,
styczniowa zamieć przysłoniła niebo śniegiem. Wiatr pędzi z rykiem opuszczoną
Center Avenue; pomarańczowe miejskie pługi już dawno zrezygnowały z nierównej
walki.
Arnie Westrum, dróżnik w GS&WM, tkwi uwięziony w małej budce
sygnałowo-narzędziowej dziewięć mil za miastem; ponieważ niewielka benzynowa
drezyna ugrzęzła w zaspach, Arnie przeczekuje śnieżycę, układając na stole pasjansa
„Ostatni odpada” wytłuszczoną talią kart. Na zewnątrz wiatr się wzmaga, skowycząc
przeszywająco. Westrum niespokojnie unosi głowę, po czym powraca wzrokiem do
pasjansa. To w końcu tylko wiatr...
Ale wiatr nie drapie drzwi... Nie skomli, by go wpuścić...
Westrum wstaje - wysoki, nieco niezgrabny mężczyzna w wełnianej kurtce i
kolejowym kombinezonie, z niedopałkiem camela w kąciku ust. Miękki pomarańczowy
blask wiszącej na ścianie lampy naftowej oświetla jego pobrużdżoną, surową twarz.
Znów to drapanie. Czyjś pies, myśli Arnie. Zabłąkany, chce się dostać do
środka. To wszystko... ale stoi niezdecydowany. Pozostawienie zwierzęcia na takim
mrozie byłoby nieludzkie (nie żeby tu w środku było znacznie cieplej; mimo że
akumulatorowy grzejnik pracuje pełną parą, w powietrzu po każdym oddechu widać
biały obłok), lecz Arnie waha się, tuż pod sercem czuje zimny palec strachu. Ostatnio
w Tarker’s Mills coś się popsuło; omeny zapowiadały nadejście zła. Arnie ma w żyłach
walijską krew swego ojca i dręczą go złowróżbne przeczucia.
Nim zdąży zdecydować, co zrobi ze swym gościem, cichy skowyt narasta
gwałtownie i przechodzi w warkot. Słychać łoskot, coś niewiarygodnie ciężkiego
uderza w drzwi... cofa się... i uderza ponownie. Drzwi wyginają się, drżą. Przez
szczelinę wpada do środka obłoczek śniegu.
Arnie Westrum rozgląda się gorączkowo w poszukiwaniu czegoś, czym
mógłby je podeprzeć. Nie ma jednak nawet czasu sięgnąć po lekkie krzesło, na którym
siedział, bo warczący stwór ponownie z niewiarygodną siłą uderza w drzwi, które
pękają z trzaskiem.
Przez chwilę jeszcze się trzymają, wygięte w pionie, a w szczelinie Arnie widzi
gotowe do skoku napięte cielsko, otwarty pysk odsłaniający zęby i płonące żółte oczy
największego wilka, jakiego w życiu oglądał.
A jego ryk brzmi zupełnie jak upiorne ludzkie słowa.
Drzwi jęczą i ustępują z trzaskiem. Za sekundę stwór znajdzie się w środku.
W kącie wśród innych narzędzi stoi oparty o ścianę kilof. Arnie rzuca się w
jego stronę i chwyta go dokładnie w chwili, gdy wilk wciska się do budki i przykuca
wpatrzony płomiennymi, żółtymi oczami w zapędzonego w kąt mężczyznę. Ostre
włochate trójkąty uszu przylegają do czaszki, spomiędzy szczęk wysuwa się długi
język. Zza pleców stwora do środka przez pęknięte na pół drzwi wpada śnieg.
Potwór skacze z głośnym warknięciem i Arnie Westrum zamachuje się kilofem.
Jeden raz.
Przez dziurę w strzaskanych drzwiach słaby blask lampy pada na leżący na
zewnątrz śnieg.
Wiatr skowycze i zawodzi.
I nagle zaczynają się krzyki.
Coś nieludzkiego przybyto do Tarker’s Mills. Niewidocznego niczym księżyc
w pełni płonący wysoko na nocnym niebie, ponad warstwą chmur. To Wilkołak, i nie
ma żadnej przyczyny, dla której zjawił się tu i teraz - równie bez powodu jak rak,
psychopata o morderczych skłonnościach czy zabójcza trąba powietrzna. To jego czas,
jego miejsce, tu, w małym miasteczku w stanie Maine, gdzie co tydzień urządza się
kościelne podwieczorki, mali chłopcy i dziewczynki wciąż przynoszą nauczycielom
jabłka, a lokalna, cotygodniowa gazeta z namaszczeniem opisuje organizowane przez
Klub Seniora pikniki. W przyszłym tygodniu w gazecie pojawią się wieści
mroczniejszej natury.
Na dworze śnieg zaczyna zasypywać ślady. Zdaje się, że w skowycie wiatru
słychać niezwykłą dziką radość. Dźwięk ów nie ma w sobie nic z Boga czy światła - to
pozbawiony uczuć głos czarnej zimy, mrocznego lodu.
Rozpoczął się rok Wilkołaka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]