Odnośniki
- Index
- King Serge Kahili - Droga szamana-poszukiwacza przygod, Serge Kahili King
- Karpyshyn D. - Star Wars - Darth Bane - Droga Zagłady, Zachomikowane, Star Wars All Collection
- Kerygmat Kiko - Budapeszt 10.06.2012, Droga Neokatechumenalna, Dokumeny, wywiady, artykuły z neo itp
- Kiedy kropla drazy skale czyli droga do mistrzostwa w komunikacji perswazyjnej, ebooki, fragmenty, onepress
- Karpyshyn D. Darth Bane Droga Zagłady, Star Wars
- King Marzenia i koszmary 2, ►Dla moli książkowych, king
- Kate Hardy - Spełnione marzenia, Ebooki - Romanse
- Kendrick Sharon - Wigilijny wieczór 03 - To co liczy się naprawdę(1), Macomber Debbie
- Kendrick Sharon - W pałacu szejka, Romanse
- Kendrick Sharon - Sekre milionera, -COŚ DO PODUSZKI-
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jakbynigdynic.opx.pl
Kendrick Sharon - Droga do marzeń,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]//-->Sharon KendrickDroga do marzeńTłumaczenieKarol NowackiROZDZIAŁ PIERWSZYPragnął jej. Pragnął tej dziewczyny tak mocno, że nie dawało mu to spokoju.Alek Sarantos poczuł dreszcz pożądania. Zabębnił palcami w lniany obrus. Pło-mienie świec migotały na wietrze. Zmienił nieco pozycję, ale wciąż nie mógł ochło-nąć.Może to myśl o powrocie do szalonego tempa życia w Londynie zaostrzyła apetyt.A może to po prostu ona.Patrzył, jak kobieta szła w jego stronę przez wysoką trawę, pośród polnych kwia-tów, pobłyskujących w słabnącym świetle letniego wieczoru. Wschodzący księżycoświetlał prostą białą koszulę włożoną w ciemną spódnicę, która wydawała sięo rozmiar za mała. Przylegający mocno fartuch podkreślał biodra.Wszystko jest w niej takie miękkie, pomyślał. Miękka skóra. Miękkie ciało. Mięk-kie, jedwabiste włosy, ciężkim warkoczem opadające do połowy pleców.Pożądał jej, choć zdecydowanie nie była w jego typie. Zwykle nie podniecały gokształtne kelnerki o przyjaznym, bezpretensjonalnym uśmiechu. Lubił smukłe, nie-zależne kobiety, a nie prostolinijne i o pełnych kształtach. Kobiety o hardym spoj-rzeniu, rozbierające się bez zbędnych pytań. Takie, które zgadzały się na jego wa-runki, niepozostawiające pola do manewru. Dzięki takiemu stawianiu spraw stał sięwpływowy i mógł wieść życie wolne od zobowiązań i obciążeń rodzinnych. Niechciał ich. Unikał każdej dziewczyny, którą podejrzewał o nadmierne potrzeby emo-cjonalne. Partnerki do łóżka nie miały być słodkie.Dlaczego zatem pragnął kogoś, kogo przez cały tydzień dostrzegał kątem oka, jakdojrzały owoc, mający wkrótce spaść z drzewa? Może chodziło o fartuch, nowo od-kryty fetysz, o którym fantazjował?– Pańska kawa.Nawet jej głos był miękki. Zapamiętał, jak niskim, dźwięcznym tonem pocieszaładziecko, które zdarło kolano na wyłożonej żwirem dróżce. Alek wracał wówczasz meczu tenisa z zatrudnionym przez hotel zawodowcem. Ujrzał, jak kobieta kucaprzy chłopcu. Zatrzymała krwotok chusteczką, podczas gdy pobladła niania stałaobok, roztrzęsiona. Odwróciła głowę i dostrzegła Aleka.– Idź do środka i przynieś apteczkę – powiedziała najspokojniejszym głosem, jakikiedykolwiek słyszał. Zrobił to. Bardziej nawykły do wydawania poleceń niż ich wy-konywania, wrócił z apteczką i wzruszył się, widząc z jakim zaufaniem chłopiec pa-trzył załzawionymi oczami na kelnerkę.Teraz pochyliła się do przodu, stawiając przed nim filiżankę kawy. Jej piersi przy-kuły uwagę Aleka; złapał się na myśleniu o jej sutkach. Wyprostowała się. Zobaczyłcynowoszare oczy pod gęstą, jasną grzywką. Nie nosiła ozdób poza cienkim łań-cuszkiem na szyi i identyfikatorem z imieniem „Ellie”.Ellie.Przez ostatni tydzień nie tylko była cierpliwa i opanowana wobec małych chłop-ców, ale też zaspokajała wszystkie jego zachcianki – choć samo w sobie nie było todla niego niczym nowym; jej obecność okazała się zaskakująco nienachalna. Niepróbowała wciągnąć go w rozmowę ani błysnąć poczuciem humoru. Była miłai życzliwa, ale nie czyniła aluzji do wolnych wieczorów ani nie oferowała, że gooprowadzi po okolicy. Krótko mówiąc, nie narzucała mu się tak, jak robiłaby to ja-kakolwiek inna kobieta. Odnosiła się doń z taką samą grzecznością, jaką okazywaławszystkim innym gościom dyskretnego hotelu w New Forest – może właśnie to godręczyło. Prawie się nie zdarzało, by Alek Sarantos był traktowany jak inni.Nie tylko to zwróciło jego uwagę. Miała w sobie coś, czego nie potrafił nazwać.Może ambicję, może po prostu cichą dumę profesjonalistki. Czy to właśnie sprawiło,że zatrzymywał na niej wzrok? A może fakt, że przypominała mu jego samegosprzed lat? Kiedyś sam był taki ambitny, gdy zaczynał z niczym i też pracował jakokelner. Kiedy pieniędzy było mało, a przyszłość niepewna. Pracował ciężko, żebyuciec od przeszłości i zbudować nową przyszłość. Wiele się po drodze nauczył. Są-dził, że sukces rozwiązuje każdy problem w życiu, mylił się jednak. Sukces pozwalałosłodzić trudne sytuacje, ale i tak trzeba było się z nimi mierzyć.Czyż nie uświadomił sobie tego teraz, kiedy osiągnął wszystko, co zamierzał, po-konawszy wszelkie przeszkody i zgromadziwszy niewyobrażalne bogactwo na kon-tach? Bez względu na to, ile rozdał na cele charytatywne, zarabiał coraz więcej.Czasem zadawał sobie niepokojące pytanie, na które nie potrafił znaleźć odpowie-dzi, ale które stawiał ostatnio coraz częściej.Czy to już wszystko?– Życzy pan sobie czegoś jeszcze, panie Sarantos? – spytała. Głos kelnerki podzia-łał kojąco.– Nie jestem pewien. – Podniósł wzrok. Ciemniejące niebo zaroiło się od gwiazdniczym posrebrzone płótno. Pomyślał o mającym nastąpić nazajutrz powrocie doLondynu. Nagła, niewytłumaczalna tęsknota sprawiła, że spuścił głowę i spojrzałdziewczynie w oczy. – Noc jest jeszcze młoda – zauważył.Uśmiechnęła się.– Kiedy obsługiwało się gości przez cały wieczór, dwudziesta trzecia trzydzieścinie wydaje się młodą godziną.– Pewnie nie. – Posłodził kawę. – O której kończysz?Uśmiech zniknął z twarzy kelnerki, jakby nie spodziewała się takiego pytania.– Za jakieś dziesięć minut.Alek odchylił się w krześle i przyjrzał jej się dokładniej. Miała lekko opalone nogii skórę tak gładką, że łatwo było nie zauważyć, jakie tanie buty nosi.– Doskonale. Bogowie uśmiechnęli się do nas. Może się ze mną napijesz?– Nie mogę. – Wzruszyła ramionami. – Nie powinnam się spoufalać z klientami.– Zapraszam cię tylko na drinka, poulaki mou. Nie zamierzam zaciągać cię w ża-den ciemny kąt w niecnych celach. – Nigdy nie miał nikogo bliskiego i ważnegoi chciał, by tak pozostało, lecz ta gwiaździsta noc wymagała kobiecego towarzy-stwa.– Lepiej nie – odparła. – Przykro mi, to wbrew regułom hotelu.To było nowe doznanie dla Aleka. Czy to dlatego, że czegoś mu odmówiono? Kie-dy ostatnio mu się to zdarzyło? Nagle zdał sobie sprawę, że może będzie musiał siępostarać i nie ma absolutnej pewności, że mu się uda.– Ale jutro wieczorem wyjeżdżam – powiedział.Ellie przytaknęła. Wiedziała o tym, podobnie jak wszyscy w hotelu. Słyszeli dużona temat greckiego miliardera, który w zeszłym tygodniu przybył do The Hog.W najbardziej luksusowym hotelu na południu Anglii byli przyzwyczajeni do boga-tych i wymagających gości, ale Alek Sarantos był od większości jeszcze bogatszyi jeszcze bardziej wymagający. Jego osobisty asystent przysłał przed przyjazdembiznesmena listę rzeczy, które lubi i których nie lubi. Całemu personelowi zaleconojej przestudiowanie. Choć Ellie uważała, że to lekka przesada, podeszła do sprawypoważnie, bo jeśli już coś robiła, robiła to porządnie.Wiedziała, że lubi jajka sadzone smażone z obu stron, bo mieszkał przez jakiśczas w Ameryce. Że pija czerwone wino, a od czasu do czasu whisky. Zanim przy-był, specjalny kurier dostarczył jego ubrania, starannie owinięte w cienką bibułę.Personel miał nawet nadzwyczajną pogadankę tuż przed przyjazdem miliardera.– Panu Sarantosowi trzeba zrobić miejsce – powiedziano im. – W żadnym razienie należy mu przeszkadzać, chyba że okaże, że tego chce. Mamy szczęście, żektoś taki zatrzyma się w naszym hotelu, więc musimy sprawić, by poczuł się jakw domu.Ellie potraktowała instrukcje poważnie, bo proces szkolenia w The Hog zapew-niał jej stabilność i nadzieję na przyszłość. Nigdy nie była dobra w egzaminach,a tutaj oferowano jej ścieżkę kariery, którą była zdeterminowana podążać, bochciała zostać kimś. Chciała być silna i niezależna.Oznaczało to, że w przeciwieństwie do wszystkich innych pracujących tam kobietstarała się traktować greckiego biznesmena z pewną bezstronnością. Nie próbowa-ła z nim flirtować jak wszystkie inne. Miała wystarczająco praktyczne podejście, byznać swoje ograniczenia, i wiedziała, że Alek Sarantos nigdy nie zainteresowałbysię kimś takim jak ona. Zbyt krągła, zbyt zwyczajna – nigdy nie będzie pierwszymwyborem międzynarodowego playboya, więc po co udawać, że jest inaczej?Oczywiście i tak mu się przyglądała. Sądziła, że nawet zakonnica nie minęłaby goobojętnie, bo mężczyźni tacy jak Alek Sarantos nie pojawiali się w polu widzeniaprzeciętnej osoby częściej niż kilka razy w życiu.Jego twarz o surowych rysach trudno było określić jako ładną, a zmysłowe wargiwykrzywiał grymas bezwzględności. Włosy miał w kolorze hebanu, skórę lśniącą ni-czym polerowany spiż, ale to oczy, niespodziewanie błękitne, przywodzące na myślskąpane w słońcu morza z broszur biur podróży, najbardziej przykuwały uwagę.Sprawiały, że czuła się…Jak?Nie była pewna. Jak gdyby wyczuwała w nim jakąś stratę? Jak gdyby na jakimśniepojętym poziomie byli bratnimi duszami? Z pewnością szkoda było czasu na takiegłupstwa. Schwyciła mocniej tacę. Pora pożegnać się i iść do domu.Tymczasem Alek Sarantos nadal wpatrywał się, jakby czekał, aż zmieni zdanie.Palące spojrzenie błękitnych oczu kusiło. Nie co dzień grecki miliarder zaprasza nadrinka.– Dochodzi dwunasta – powiedziała niepewnie.– Znam się na zegarku – odparł zniecierpliwiony. – Co się stanie, jeśli zostaniesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]