Odnośniki
- Index
- Kaktusy z zielonej ulicy - Wiktor Zawada (14997), KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), WIKTOR ZAWADA-KAKTUSY Z ZIELONEJ ULICY
- Kava Alex - Zabójczy wirus, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 02 - W ułamku sekundy, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 01 - Dotyk zła, Książki, Alex Kava
- Kat Martin - Cygański Lord, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kat Martin - Nocny Jeździec, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kapp Colin - Formy Chaosu 01 - Formy Chaosu, Książki Fantasy i SF
- King To, ►Dla moli książkowych, king
- Keyes Gregory - Gwiezdne Wojny 103 - NOWA ERA JEDI - Ostrze Zwycięstwa - Podbój, Książki, Star Wars, New Jedi Order
- King Jaunting, ►Dla moli książkowych, king
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pret-a-porter.pev.pl
Kellaway Lucy - W godzinach pracy, Książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]//-->W godzinach pracyLUCYKELLAWAYPrzekład KAROLINA BOBERStellaStyczeń 2010Dwasłowa: najpierw cztery litery, potem osiem. Ich układ kiedyś takznajomy, teraz, po całym tym czasie, wydał się jej szokujący.Stella właśnie wróciła do biura z lunchu. Zobaczyła jego nazwisko wswojej skrzynce, obok mejla z protokołem wczorajszego spotkaniazarządu. W polu tematu było napisane: „Cześć".Wiedziała, co musi zrobić. Przećwiczyła to wiele razy z doktorMunro i każdym, kto chciał jeszcze jej słuchać. Położyła drżącą dłońna myszce, podświetliła nazwisko i kliknęła „Usuń".„Czy na pewno chcesz skasować tę wiadomość?" - pojawiło się naekranie komputera.Ale na tym właśnie polegał kłopot: wcale nie była pewna.Terapeutka wyjaśniła, że właściwie nie ma nic denerwującego ani wnim, ani w jego zachowaniu. Problem stanowią tylko myśli Stelli wy-wołujące reakcje emocjonalne. Trzeba, oznajmiła psycholog, nauczyćsię panować nad myślami; wtedy emocje opadną same.Stella uznała, że koncepcja jest atrakcyjna, lecz w praktyce bezuży-teczna. Ona, tak doskonale panująca nad prawie wszystkim w swoimżyciu, w ogóle nie radziła sobie z myślami, a przynajmniej z tymi,które miały cokolwiek wspólnego z nim. No i bzdurą było nazwaniejego postępków neutralnymi, chyba że w jakimś naciąganymfilozoficznym sensie. Przecież skutki były katastrofalne: zniszczoneżycie pięciu osób, w tym jednej, jak sądziła w chwilach histerii,nieodwracalnie. W końcuodwołała wizytę u terapeutki, poszła do Selfridges i przepuściładwieście dziesięć funtów - koszt pięćdziesięciominutowej wizyty udoktor Munro, na krem do twarzy, co zresztą wcale nie poprawiło jejsamopoczucia. A nawet pogorszyło, bo od tamtej pory wciążprzeglądała się w lustrze, by sprawdzić, czy krem już zaczął działać nagłębokie zmarszczki między brwiami i na coraz bardziej obwisłą skóręna policzkach.Dwa lata temu, gdy się poznali, Stella niewiele myślała o swoimwyglądzie. Nie czuła się na swoje czterdzieści cztery łata, a ponieważbyła wysoka i szczupła, ubrania dobrze na niej leżały. Prawie się niemalowała, zaczęła tylko robić blond pasemka, by ukryć siwiznę. Teraz,gdy siadała przed lustrem i patrzyła nieruchomym wzrokiem na swojeodbicie, widziała starą kobietę.Spojrzała na monitor, na którym wciąż widniało pytanie. Komputeruprzejmie podświetlił przycisk „Tak", jakby wiedział, że to jestwłaściwa odpowiedź. Przesunęła myszkę i kliknęła „Nie".Patrzyła na jego nazwisko. Niesamowite, pomyślała, że odezwał sięakurat dzisiaj. Wczoraj pojechała do centrum handlowego w PrimroseHill z Clemmie, która chciała trochę odpocząć od zakuwania przedegzaminami. Kupiły sobie kawę we włoskich delikatesach i piły ją, sie-dząc na ławce w promieniach zimowego słońca. Obok nich przeszedłniski, gruby facet z wielkim dogiem na smyczy, a Clemmiepowiedziała, że przeciwieństwa się przyciągają. Stella zaśmiała się ipomyślała, że to pierwsze zwyczajne, przyjazne słowa córki od bardzodawna.Odwróciła głowę, by popatrzeć na wielkiego psa i jego właściciela.Nagle wydało jej się, że na sąsiedniej ławce siedzi on. Nie posępny aniskulony ze strachu jak wtedy, gdy przyszedł do jej gabinetu i patrzył wmilczeniu, jak pakuje rzeczy. Odchylił jasnowłosą głowę i siedział zwyciągniętymi nogami - najwyraźniej zupełnie swobodnie. Obejmo-wał jakąś młodą blondynkę w obcisłych dżinsach wpuszczonych wbotki na wysokich obcasach. Udając, że musi wyrzucić kubek do koszana śmieci, Stella wstała i podeszła bliżej. Właśnie wtedy odwrócił się wjej stronę. To nie był on.- Wiesz, powiedziała wieczorem do Emily, rozmawiając z nią przeztelefon, chyba naprawdę mi przeszło. Wydawało mi się, że widzęgo z jakąś młodą, ładną dziewczyną na ławce. Byłam ciekawa i chy-ba, przyznaję, przez chwilę zdenerwowana. Ale nie zrozpaczona. Aninawet poruszona. Chociaż miałam pewność, że to on, pomyślałam:Wszystko w porządku, żyję dalej. - Po drugiej stronie linii na momentzapadła cisza.- Cóż - odparła przyjaciółka. - Może tak, może nie.Dlaczego najbliżsi ludzie, świadkowie wszystkich naszych wzlotów iupadków, muszą mówić tak protekcjonalnie? - zastanawiała się Stella.Może dlatego, że jej bliscy przez czterdzieści lat oglądali jedenwspaniały wzlot po drugim. Katastrofalny upadek miał dla nich uroknowości.Najgorsze wcale nie było to, że przyjaciółka mówiła do niej jak ktoś,kto wie lepiej - ale to, że miała rację. Kobieta, która doszła już dosiebie, nie czuje suchości w ustach, a serce nie wali jej jak młotem.Stella wstała i zamknęła drzwi gabinetu. Nie chciała czuć na sobietaksującego wzroku asystentki.Wzięła myszkę, najechała kursorem na wiadomość i kliknęła, by jąotworzyć.„Najdroższa S" - tak się zaczynało.Dzięki bogatemu doświadczeniu umiała ocenić jego uczucia już popierwszych słowach. Kiedyś, dawno temu, podczas nudnej, ciągnącejsię w nieskończoność rozmowy konferencyjnej zrobiła listę tych słów,od najczulszych do najchłodniejszych:moja najdroższa, najweselsza, najmądrzejsza, najseksowniejsza F (tobyło tylko raz, na samym początku)najdroższa fnajdroższa fretkomoja Snajdroższa Sfscześć witajdroga Stello„Witaj" szczególnie nie lubiła. Po pierwsze, za brak uczucia, podrugie, za oficjalność. Ale najgorsze było: „Droga Stello", bo najzim-niejsze. Tak zaczął tę ostatnią, najokropniejszą wiadomość. Wielkielitery, wstawione tam, gdzie należało, podkreślały poprawność uczuć,które zawarł w mejlu.Ale teraz napisał do niej po długim, pustym roku i znów była jegonajdroższą. Wróciła do czytania.Upłynęło dużo czasu. Nie mam pojęcia, jak się czujesz i czy w ogólechcesz, żebym się do ciebie odzywał. Nie wiem nawet, gdzie terazpracujesz, ale znalazłem Cię w Google'u i wysyłam mejl pod adres,który wydaje się aktualny. Mam nadzieję, że dojdzie. Często o Tobiemyślę, o tym, jak wyniuchuje różne rzeczy. Wciąż to robisz? Napewno.Chcę Cię o coś zapytać i coś Ci powiedzieć. Może zjesz ze mną lunchw przyszłym tygodniu? Spotkajmy się w Krwawiącym Sercu jak zadawnych dobrych czasów, albo w jakimś innym miejscu.Pozdrawiam, xPierwszy raz przeczytała szybko. A później wolno, przyglądając siękażdemu słowu. Fragment o fretce go zdradził. Te słowa świadczyły,że jemu wcale nie przeszło. Stella kliknęła „Odpowiedz" i napisała:Najdroższy,lunch tak. W Krwawiącym Sercu. Czwartek o pierwszej? Gorącepozdrowienia StellaPS Tak, wciąż wyniuchuję różne rzeczy. Oczywiście, xxZbyt serdecznie? Jeszcze raz przeczytała list od niego. Był w ciepłymtonie; on sam napisał, że wciąż o niej myśli, choć nie określił jak.Przeczytała ponownie. A może ten mejl jednak wcale nie był taki cie-pły. Przynajmniej nie przesadnie. „Pozdrawiam" to zakończeniewprowadzające dystans, w dodatku nieeleganckie. Reaguj, zamiastmyśleć - powiedziała kiedyś doktor Munro. Była to jedna z jejnajprzydatniejszych wskazówek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]