Katedra Marii Panny w Paryżu - Hugo Wiktor, 1, A tu dużo nowych ebooków

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
WIKTOR HUGO
KATEDRA MARII PANNY
W PARYŻU
Wydawnictwo „Tower Press”
Gdańsk 2001
1
PRZEDMOWA AUTORA
ANAГKH
Te litery greckie, sczerniałe ze starości i dość głęboko wyrżnięte w kamieniu, oraz jakieś
znamienne dla gotyckiego pisma właściwości ich kształtu i nachylenia zdradzające, że wypisała
je tutaj średniowieczna ręka, nade wszystko zaś ich sens fatalny i ponury – głęboko poruszyły
autora.
Zastanawiał się i usiłował odgadnąć, cóż to za dusza udręczona przed rozstaniem się ze
światem zapragnęła położyć ów znak zbrodni czy nieszczęścia na czole starego kościoła.
Później otynkowano czy też zdrapano mur (sam już zresztą nie pamiętam który) i napis znikł.
Tak bowiem postępuje się od lat dwustu już prawie z cudownymi kościołami średniowiecza.
Kaleczy się je i niszczy ze wszystkich stron, i z zewnątrz, i wewnątrz. Ksiądz je tynkuje,
architekt je skrobie; a później przychodzi lud, który je burzy.
Tak więc, prócz kruchego wspomnienia, które mu tu poświęca autor tej książki, nic już nie
zostało dzisiaj z tajemniczego słowa wyrytego w mrocznej wieży katedry Marii Panny. Nic nie
zostało z nieznanego losu, który streściło ono tak melancholijnie. Człowiek, który wypisał był to
słowo na tej ścianie, znikł spośród żywych kilka wieków temu, z kolei i słowo znikło ze ściany
kościoła, być może kościół już wkrótce także zniknie z powierzchni ziemi. O tym słowie
napisana została ta książka.
Marzec,1831
2
Przed kilku laty autor tej książki, zwiedzając katedrę Marii Panny czy też, jak by powiedzieć
raczej należało, myszkując w jej wnętrzu, w ciemnym zakątku jednej z wież odnalazł wyryte ręką
na ścianie słowo:
PRZYPIS AUTORA
DO WYDANIA Z ROKU 1832
Ogłoszono mylnie, że wydanie to rozszerzone zostanie o kilka nowych rozdziałów. O
rozdziały nie drukowane dotychczas – tak by powiedzieć należało. Jeżeli bowiem
przez określenie „nowe” rozumiemy „nowo napisane”, to rozdziały umieszczone po raz pierwszy
w tym dopiero wydaniu zgoła nie są „nowe”. Powstały one podczas pracy nad resztą dzieła;
pochodzą z tego samego okresu i wywodzą się z tej samej myśli; były od początku częścią
rękopisu
Katedry Marii Panny w Paryżu
. Co więcej, autor nie rozumie w ogóle, jak można po
skończeniu pracy tego rodzaju dodawać do niej nowe wątki. Nie robi się tego dowolnie. Zdaniem
autora powieść rodzi się od razu ze wszystkimi swoimi rozdziałami w sposób niejako konieczny;
ze wszystkimi scenami swoimi rodzi się dramat. Nie wyobrażajcie sobie, że dowolna jest liczba
części składających się na tę całość, na ten tajemniczy mikrokosmos, który nazywacie dramatem
lub powieścią. Na nic tu się zda lutowanie, nie przyjmują się szczepionki na dziełach tej natury,
muszą one wytryskać jednym strumieniem – i takie, jakie są, pozostać. Skoro je raz ukończycie –
nie pozwólcie się ogarnąć wątpliwościom, nie poprawiajcie niczego. Skoro książka została
ogłoszona drukiem, a płeć dzieła – męska czy niemęska – została rozpoznana i obwieszczona,
dziecko wydało pierwszy krzyk, urodziło się, jest, jest takie, a nie inne, i ani ojciec, ani matka nic
już w nim zmienić nie mogą, należy do powietrza i do słońca, pozwólcie mu żyć czy umierać
takim, jakie jest. Nie udała ci się książka? Trudno! Nie dodawaj rozdziałów do nieudanej książki.
Jest niepełna? Trzeba było uzupełnić ją wtedy, kiedyś ją płodził. Twoje drzewo ma pień krzywy,
sękaty? Już go nie wyprostujesz. Twoja powieść jest suchotnicza? Twoja powieść nie jest zdolna
do życia? Nie dodasz jej oddechu, jeśli go jej brak. Twój dramat urodził się kulawy? Wierzaj mi,
nie dodawaj mu drewnianej nogi.
Autor przywiązuje więc szczególną wagę do tego, aby publiczność wiedziała, że dodane tutaj
rozdziały nie zostały umyślnie dla tego nowego wydania napisane. Nie weszły one do
poprzednich wydań z bardzo prostej przyczyny. Kiedy
Katedrę Marii Panny w Paryżu
drukowano po raz pierwszy, zaginęła teczka z tymi rozdziałami. Należało więc albo napisać je po
raz wtóry, albo się bez nich obejść. Ponieważ dwa z nich, nieco istotniejsze ze względu na
objętość, były rozdziałami traktującymi o sztuce i historii i nie dodawały nic zgoła do
dramatycznego wątku powieści, autor uznał, że publiczność nie dostrzeże nawet ich braku i że
tylko on jeden będzie znał tajemnicę tej luki. Postanowił więc po prostu je opuścić. A wreszcie,
żeby wyznać całą prawdę, jego lenistwo cofnęło się przed ponownym napisaniem trzech
zaginionych rozdziałów. Wolałby już napisać drugą powieść.
Dzisiaj rozdziały odnalazły się i autor korzysta z pierwszej okazji, aby je przywrócić na
właściwe miejsca. Macie więc jego dzieło całe, takie, jakim je sobie wymarzył, takie, jakim je
uczynił – dobre czy złe, trwałe czy kruche, lecz takie, jakim autor je mieć pragnie.
Odnalezione rozdziały niewielką będą niewątpliwie przedstawiały wartość dla tych, bardzo
zresztą rozsądnych osób, które w
Katedrze Marii Panny w Paryżu
szukały tylko wątku
3
dramatycznego, tylko powieści. Są jednak, być może, inni jeszcze czytelnicy, którzy nie uważali
za zbyteczne zgłębienie estetycznych i filozoficznych koncepcji ukrytych w tej książce i czytając
Katedrę Marii Panny
, znajdowali zadowolenie w wyłuskiwaniu z powieści czegoś innego niż
sama powieść, w poznawaniu – prosimy o wybaczenie tych niezbyt ambitnych wyrażeń –
systemu historyka i zamiaru artysty poprzez dzieło poety.
Dla nich to przede wszystkim rozdziały dodane w tym wydaniu uzupełnią
Katedrę Marii
Panny w Paryżu
zakładając oczywiście, że
Katedra Marii Panny w Paryżu
warta jest
uzupełnienia.
W jednym z tych rozdziałów autor wypowiada i uzasadnia swój, niestety, dobrze ugruntowany
i starannie rozważony pogląd na obecny upadek architektury, na nieuniknione dziś już niemal
niebezpieczeństwo śmierci grożące tej królowej sztuk. Chciałby jednak wyrazić w tym miejscu
gorące pragnienie, aby przyszłość zadała kiedyś kłam jego słowom. Wie, że sztuka we
wszystkich swoich postaciach wiele się może spodziewać po nowych pokoleniach, których
rodzący się dopiero geniusz kiełkuje w pracowniach naszych artystów. Ziarno padło w glebę,
piękne na pewno będą żniwa. Autor lęka się tylko – dlaczego, to zobaczymy w drugim tomie tej
książki – czy nie wyjałowiła się z sił życiodajnych ta stara gleba architektury, która przez tyle
stuleci była najlepszym gruntem dla sztuki.
Wszelako dzisiaj młodzi artyści tyle mają życia, taki rozmach i – że tak powiem – tyle
powołania, iż w obecnej chwili, szczególnie w szkołach architektonicznych, niewiele warci
profesorowie, nie tylko że bezwiednie, lecz nawet wbrew swojej woli, kształcą świetnych
uczniów; na odwrót zgoła, niż to się niegdyś działo z owym garncarzem, o którym Horacy
opowiada, że zamierzając wytaczać amfory, lepił garnki.
Currit rota, urceus exit
.
1
W każdym razie niezależnie od tego, jaka będzie przyszłość architektury i w jaki sposób
młodzi architekci rozwiążą kiedyś zagadnienia swojej sztuki – czekając na nowe budowle
konserwujmy budowle stare... I jeżeli to tylko jest możliwe, nauczmy naród kochać architekturę
narodową. Autor oświadcza, że jest to jeden z głównych celów tej książki – jeden z głównych
celów jego życia.
Katedra Marii Panny w Paryżu
otworzyła, być może, jakieś słuszne perspektywy na sztukę
średniowieczną, na tę cudowną sztukę, jednym dotychczas nie znaną, przez drugich, co gorsza,
nie uznawaną. Autor bynajmniej jednak nie sądzi, że wykonał całkowicie zadanie, które sobie
wyznaczył. Niejednokrotnie bronił on już naszej starej architektury, wypominał głośno niejedną
profanację, niejedno zniszczenie, niejedno świętokradztwo. Nie zaprzestanie tego nigdy. Uważa
za swój obowiązek często powracać do tego tematu. Będzie doń powracał. Będzie bronił naszych
historycznych gmachów tak wytrwale, jak zaciekle niszczą je nasi obrazoburcy ze szkół i
akademii. Albowiem żałość bierze człowieka, kiedy widzi, w czyje ręce dostała się architektura
średniowiecza i w jaki sposób dzisiejsi partacze traktują ruiny tej wielkiej sztuki. Przynosi to
wstyd nam wszystkim, myślącym i rozumnym ludziom, że patrząc na ich poczynania
poprzestajemy na drwinie. A mowa tu nie tylko o tym, co się dzieje na prowincji, lecz o tym
także, co się robi w samym Paryżu, przed naszymi drzwiami, pod naszymi oknami, w wielkim
mieście, w mieście oświeconym, w stolicy prasy, myśli i słowa. Na zakończenie tej notatki
uważamy za konieczne wskazać palcem na kilka aktów wandalizmu, które codziennie są
projektowane, rozważane, rozpoczynane, kontynuowane i spokojnie doprowadzane aż do końca
w naszych oczach, w oczach kochającej sztukę ludności Paryża, w oczach krytyki, którą zbija z
tropu taka zuchwałość. Zburzono pałac arcybiskupi, budowlę w nie najlepszym smaku –
niewielka to szkoda; lecz razem z pałacem arcybiskupim zburzono za jednym zamachem pałac
1
Toczy się koło, powstaje garnek (łac.)
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl