Odnośniki
- Index
- Kaktusy z zielonej ulicy - Wiktor Zawada (14997), KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), WIKTOR ZAWADA-KAKTUSY Z ZIELONEJ ULICY
- Kava Alex - Zabójczy wirus, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 02 - W ułamku sekundy, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 01 - Dotyk zła, Książki, Alex Kava
- Kat Martin - Cygański Lord, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kat Martin - Nocny Jeździec, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kapp Colin - Formy Chaosu 01 - Formy Chaosu, Książki Fantasy i SF
- Keyes Gregory - Gwiezdne Wojny 103 - NOWA ERA JEDI - Ostrze Zwycięstwa - Podbój, Książki, Star Wars, New Jedi Order
- Kisielewski Stefan - Abecad脜鈥��o Kisiela, Książki
- Keyes Greg - Gwiezdne Wojny - Nowa era Jedi - Ostatnie Proroctwo, Książki, Star Wars, New Jedi Order
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezglutenowo.pev.pl
King Siostrzyczki z Elurii, ►Dla moli książkowych, king
[ Pobierz całość w formacie PDF ]SIOSTRZYCZKI Z ELURIISTEPHEN KING[Nota odautorska: Ksi�gi �Mrocznej Wie�y" podejmuj� w�tek w chwili, gdy Roland zGilead,ostatni rewolwerowiec w gasn�cym �wiecie, rusza w po�cig za magikiem w czarnejszacie.Roland d�ugo szuka� Waltera i chocia� dopad� go ostatecznie w pierwszej ksi�dze,niniejszaopowie�� rozgrywa si� w chwili, kiedy nasz bohater szuka dopiero trop�wprzeciwnika.Mo�na si� wi�c zabra� do lektury - i znale�� w tym przyjemno��, mam nadziej� -r�wnie�wtedy, gdy nie zna si� samego cyklu. S. K.]I. Pe�noziemie. Puste miasto. Dzwonki. Martwy ch�opak. Przewr�cony w�z. Zielonylud.Pewnego dnia pe�noziemia, tak upalnego, �e gor�ce powietrze prawie dechodbiera�o, Rolandz Gilead dotar� do bram miasteczka po�o�onego w g�rach Desatoya. Podr�owa� ju�w�wczassam, a w dodatku wszystko wskazywa�o na to, �e lada dzie� przyjdzie mu polega�wy��czniena w�asnych nogach. Przez ca�y poprzedni tydzie� wypatrywa� wsz�dzie lekarza odkoni,teraz jednak zapewne i on nie na wiele by si� zda�, nawet gdyby mieli tutakowego.Wierzchowiec Rolanda, deresz dwulatek, by� ju� naprawd� w paskudnym stanie.Przystrojona kwiatami niby na jakie� �wi�to brama miasteczka sta�a zapraszaj�cootworem,lecz panuj�ca za ni� cisza nie wr�y�a niczego dobrego. Rewolwerowiec nies�ysza� anistukotu ko�skich kopyt, ani skrzypienia k� woz�w, ani pokrzykiwaniastraganiarzy na rynku.Doko�a rozlega�o si� jedynie granie �wierszczy - czy jakich� innych owad�w,kt�re odzywa�ysi� po prawdzie nieco bardziej melodyjnie ni� �wierszcze - dziwne,przypominaj�ce uderzeniaw drewno postukiwanie i s�aby, troch� nierealny d�wi�k ma�ych dzwonk�w.Ponadto kwiaty wplecione w �elazne pr�ty zdobnej bramy ju� dawno usch�y.Topsy kichn�� pot�nie dwa razy i zatoczy� si� nieco. Roland zsiad� czym pr�dzej- po cz�cize wzgl�du na zdrowie konia, po cz�ci w trosce o w�asne - nie chcia� bowiemryzykowa�z�amania nogi, gdyby Topsy przewr�ci� si� z nim w siodle, wybieraj�c ten w�a�niemoment,by osi�gn�� wolno�� na kra�cu swej drogi.Stan�� w zakurzonych butach i brudnych d�insach pod pal�cym s�o�cem i pog�aska�zmatowia�y kark deresza. Przeczesa� palcami spl�tan� grzyw� i usun�� muszkigromadz�ce si�w k�cikach oczu Topsy'ego. Niech sobie sk�adaj� jaja i hoduj� larwy po �miercirumaka, alejeszcze nie teraz.Robi� dla Topsy'ego ile tylko m�g� w tych warunkach, nas�uchuj�c jednocze�niepobrz�kiwania odleg�ych dzwonk�w i tego osobliwego stuku, jakby dw�chuderzaj�cych osiebie kawa�k�w drewna. Po chwili przerwa� odruchowe bardziej ni� �wiadomeoporz�dzaniewierzchowca i spojrza� w zamy�leniu na otwart� bram�.Krzy� nad wej�ciem by� troch� niezwyk�y, jednak sama brama niczym specjalnym si�niewyr�nia�a. Na ca�ym Zachodzie spotyka�o si� takie; by�y mo�e ma�o funkcjonalne,leczzgodne ze zwyczajem - wszystkie ma�e miasteczka, kt�re odwiedzi� przez ostatniedziesi��miesi�cy, mia�y zwykle jedn� tak�, kt�r� si� wchodzi�o (bez problem�w), i jedn�przeznaczon� dla wychodz�cych (to ju� bywa�o problematyczne). �adnej niezbudowano poto, by powstrzyma� go�ci, a ju� na pewno nie t�. Tkwi�a w murze z r�owej,suszonej ceg�y,kt�ry ci�gn�� si� w obie strony na jakie� dwadzie�cia st�p i po prostu urywa�.Gdyby zamkn��j� na klucz i k��dki, starczy�oby obej�� ca�� konstrukcj� z lewa czy z prawa.Za bram� ci�gn�a si� ulica, kt�ra pod ka�dym wzgl�dem przypomina�a Rolandowitypow�Ulic� G��wn�: gospoda, dwa saloony (jeden nazywa� si� Zagoniona �winia, szyldnad drugimwyblak� zbyt mocno, by mo�na by�o co� odczyta�), sklep, ku�nia i Sala Zebra�.By� jeszczema�y, lecz ca�kiem zgrabny drewniany budynek ze skromn� dzwonnic� na szczycie,podmur�wk� z polnego kamienia i pomalowanym na z�oty kolor krzy�em na podw�jnychdrzwiach. Krzy� nier�ni� si� niczym od tego nad bram� i oznacza� miejsce kultu Jezusa, religiiniezbytpowszechnej w Sr�d�wiecie, znanej wszelako i obecnej podobnie jak inne wyznaniaowychczas�w, cho�by kult Baala czy Asmodeusza. Wiara, jak wszystko inne w tychczasach, te�uleg�a przemianom. O ile Roland si� orientowa�, religia krzy�a jako kolejnanaucza�a, �emi�o�� i morderstwo s� nierozerwalnie zwi�zane, a B�g koniec ko�c�w i tak zawszespijakrew.Doko�a wci�� gra�y owady udaj�ce �wierszcze, odzywa�y si� dzwonki jak z bajki. Ico�dziwnie �omota�o w drewno, teraz jakby kto� bi� pi�ci� w drzwi. Albo w wiekotrumny.Co� tu jest cholernie nie w porz�dku, pomy�la� rewolwerowiec. Uwa�aj, Rolandzie,okolicacuchnie na czerwono.Przeprowadzi� Topsy'ego przez przybran� martwymi kwiatami bram� i powi�d� Ulic�G��wn�. Na ganku przed sklepem, gdzie staruszkowie winni si� zbiera� na rozmowyouprawie ziemi, polityce i szale�stwach m�odzie�y, sta� tylko rz�d pustychkrzese� na biegu-nach. Pod jednym z nich le�a�a poczernia�a piszcza�ka z kaczana, ci�ni�ta tamchyba niedbalei na pewno ju� bardzo dawno. Belka dla koni przed Zagonion� �wini� �wieci�apustkami, woknach lokalu by�o ciemno. Jedno ze skrzyde� drzwi wahad�owych zosta�o wy�amanei sta�ooparte o �cian�, drugie stercza�o otwarte ze sp�owia�ymi, zielonymi deszczu�kamipochlapanymi czym� kasztanowym. Mog�a to by� farba, ale najpewniej nie by�a.Fronton budynku firmy wynajmuj�cej konie sta� nietkni�ty i wygl�da� niczymoblicze steranej�yciem kobiety, kt�ra ma dost�p do dobrych kosmetyk�w, jednak z podw�jnej stajnina ty�achzosta� tylko poczernia�y szkielet. Po�ar musia� wybuchn�� w deszczowy dzie�,pomy�la�Roland, bo inaczej ca�e to cholerne miasto posz�oby z dymem, raduj�c widowiskiemoczywszystkich w bli�szej i nieco dalszej okolicy.Ko�ci� wznosi� si� po prawej, w po�owie odleg�o�ci do rynku. Z obu stronokala�y go pasytrawy, jeden oddzielaj�cy od Sali Zebra�, drugi od domku kaznodziei i jegorodziny(oczywi�cie, o ile by�a to jedna z tych sekt jezusowych, kt�re pozwala�y swoimszamanommie� kobiety i dzieci, niekt�re bowiem, bez w�tpienia wiedzione szale�stwem,��da�yzachowywania chocia� pozor�w celibatu). Po�r�d trawy ros�y kwiaty, troch�przywi�d�e, leczw wi�kszo�ci �ywe. Cokolwieksi� tu zdarzy�o, nie mog�o si� zdarzy� dawno. Mo�e tydzie�, g�ra dwa temu,zwa�ywszy naupa�.Topsy zn�w prychn�� i ci�ko opu�ci� �eb.Roland dojrza� wreszcie, co tak dzwoni. Nad drzwiami i krzy�em umocowano wygi�tyw�agodny �uk sznur, na nim za� wisia�y ze dwa tuziny ma�ych, srebrnych dzwonk�w.Wiatruwprawdzie jakby nie by�o, ale wida� takie dzwoneczki nigdy nie siedz� cicho... agdy na-prawd� zaczyna dmucha�, pomy�la� Roland, daj� pewnie do wiwatu gorzej ni�plotkarskiej�zyki.- Hej! - zawo�a�, spogl�daj�c przez ulic� na ma�o sugestywny, cho� ogromny szyldobwieszczaj�cy, �e naprzeciwko mie�ci si� Good Beds Hotel. - Hej, jest tu kto?�adnej odpowiedzi, tylko dzwonienie, granie owad�w i to nieustanne postukiwanie.Poza tymcisza i martwota... chocia� kto� tu by�. Kto� albo i co�. Roland czu�, �e jestobserwowany, i a�mu si� w�oski na karku zje�y�y.Ruszy� przed siebie, prowadz�c Topsy'ego do centrum, a ka�dy jego krok wzbija�tumanypy�u. Czterdzie�ci takich krok�w dalej zatrzyma� si� przed niskim budynkiemoznaczonymjednym tylko s�owem: PRAWO. Biuro szeryfa (o ile mieli tu, tak daleko od Okr�g�wWewn�trznych, prawdziwego szeryfa) przypomina�o zastanawiaj�ce ko�ci� -drewnianepanele wymazane nader podejrzanym odcieniem czerwieni i kamienna podmur�wka.Dzwonki z ty�u szemra�y i pobrz�kiwa�y.Zostawi� deresza na �rodku ulicy i wszed� po schodkach do siedziby prawa. Wci��doskonales�ysza� dzwonki, czu� s�o�ce pal�ce mu kark i strumyki potu sp�ywaj�ce pobokach. Drzwiby�y zatrza�ni�te, ale nie zamkni�te. Otworzy� je i a� cofn�� si�, podnosz�cprzy tym r�k�, gdyuwi�zione w �rodku gor�ce powietrze uderzy�o go bezg�o�nie w twarz. Je�li wewszystkichbudynkach jest tu taki �ar, to niebawem sp�onie co� wi�cej ni� ta jedna stajnia,pomy�la�. Aje�li zabraknie deszczu (bo ochotniczej stra�y po�arnej zabrak�o ju� wcze�niej),wkr�tce pomiasteczku nie zostanie nawet �lad.Oddychaj�c mo�liwie jak najp�ycej, wszed� do �rodka i natychmiast us�ysza�basowebrz�czenie much.By�a tu tylko jedna cela, obszerna ca�kiem i pusta, a jej okratowane drzwi sta�yotworem. Podzabrudzon� jak drzwi saloonu prycz� le�a�a para sk�rzanych but�w, jeden niewiedzie� czemurozpruty.Tu tutaj zlatywa�y si� muchy. Kr��y�y nad plam� i co rusz na niej przysiada�y.Na biurku le�a� rejestr. Roland obr�ci� go do siebie i spojrza� na czerwon�ok�adk�:REJESTR WYST�PK�W I ZADO��UCZYNIE�W LATACH PANA NASZEGOELURIAWreszcie wiedzia�, jak nazywa si� to miasteczko: Eluria. Pi�knie, ale te� jako�takz�owieszczo. Chocia� w tych okoliczno�ciach ka�da nazwa by�aby raczejz�owieszcza. Chcia�ju� wyj��, gdy dojrza� drzwi zabezpieczone drewnianym skoblem.Podszed� bli�ej, zatrzyma� si� na chwil� i wyci�gn�� jeden z wielkichrewolwer�w, kt�re nosi�zawieszone nisko na biodrach. Posta� jeszcze chwil� ze zwieszon� g�ow�,rozmy�laj�c(Cuthbert, jego stary przyjaciel, zwyk� mawia�, �e trybiki w g�owie Rolandaobracaj� si�wprawdzie bardzo powoli, ale nader efektywnie), a potem wyci�gn�� skobel.Otworzy� drzwi inatychmiast si� cofn��, unosz�c bro� w oczekiwaniu cia�a (na przyk�ad tutejszegoszeryfa),kt�re runie do pokoju z podci�tym gard�em i wytrzeszczonymi oczami. OfiaraWYST�PKUdomagaj�ca si� ZADO��UCZYNIENIA...I nic.C�, w �rodku le�a�o z p� tuzina brudnych wdzianek dla wi�ni�w, dwa �uki,ko�czan zestrza�ami, stary zakurzony motor, strzelba, kt�ra wypali�a ostatni raz chyba zesto lat temu, ijeszcze miot�a... to jednak akurat Rolanda nie obchodzi�o. Dla niego pakameraby�a pusta.Wr�ci� do biurka, otworzy� rejestr i przerzuci� kartki. Nawet papier by�nagrzany, jakby kt... [ Pobierz całość w formacie PDF ]