Kimura Rei - Motyl na wietrze(1), ►Dla moli książkowych, 5. październik-grudzień 2014

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rei Kimura
Motyl
na
wietrze
Przełożyła
Anna Bańkowska
Prószyński i S-ka
Rozdział I
Był grudzień 1841 roku. Ichibei Saito z Shimoda wiedział,
że niebawem jego ciężarna żona będzie musiała przejść
przez mękę kolejnego porodu. Drżał na samą myśl o po­
przednim, sprzed zaledwie dwóch lat, którego Mako omal
nie przypłaciła życiem.
Lodowaty, zimowy wicher smagał wściekle nadmorski
drewniany domek. Saito był jednak znakomitym cieślą
i wzniósł dla swej rodziny naprawdę solidny budynek,
który stał teraz mocno, nietknięty przez szalejące, nie­
przyjazne fale przypływu i wichry wywołane przez ostatni
tajfun.
Saito westchnął. Ciekawe, kiedy ustanie ten okropny
deszcz. Przez następnych kilka dni Saito nie będzie w stanie
pracować, a to oznacza mniej pieniędzy dla rodziny. Przy
kolejnej gębie do wyżywienia musi pracować jeszcze cię­
żej. Nie przywykł do lenistwa, jakie wymusił na nim tajfun,
i źle się z tym czuł. Ludzi niskiego stanu, takich jak oni, nie
stać na ten rodzaj luksusu, muszą harować ze wszystkich sił
na utrzymanie swoich rodzin.
Nagle poweselał, gdyż przyszła mu do głowy pewna
myśl. Przecież tajfun porozbijał sporo kutrów i łodzi, co nie­
wątpliwie oznacza więcej remontów i prac budowlanych.
I chociaż przez chwilę miał wyrzuty sumienia, że będzie
czerpał zysk z cudzej tragedii, szybko się z nich otrząsnął.
5
Powtarzające się cykle życia i śmierci to prawo natury, które
z nim nie ma nic wspólnego.
Z tylu skrzypnęła podłogowa deska.
- Saito, zaczęły się bóle - oznajmiła jego siostra, patrząc
z niepokojem na szalejący za oknem sztorm. - To zły dzień
na poród. Co poczniemy, jeśli coś pójdzie nie tak?
Saito nie odpowiedział. Narodziny i śmierć to sprawy,
nad którymi człowiek nie ma władzy, więc może się tylko
modlić, by wszystko poszło dobrze i aby tym razem Bóg dał
mu syna.
Ostatnio szogun wydał prawo pozwalające wieśniakom,
takim jak Saito, na używanie nazwisk - przywilej, o jakim
nikomu nawet się nie śniło w feudalnej Japonii. Saito był
niezwykle dumny ze swego wymarzonego nazwiska i roz­
paczliwie pragnął przekazać je synowi.
Tym razem jednak Bóg nie był po jego stronie: dzie­
siątego grudnia żona Saito urodziła bladą dziewczynkę
o
niezdrowym wyglądzie. Nazwali ją Okichi i Saito, po­
godziwszy się z faktem, że będzie musiał żywić i ubierać
jeszcze jedną córkę, patrzył na to niespotykanie urodziwe
dziecko z wielkim smutkiem.
Nie były to dobre czasy na rodzenie dziewczynek. Mieli
już jedną córkę i niezależnie od kwestii przekazania rodo­
wego nazwiska Saito potrzebował przede wszystkim silnych,
muskularnych synów do pomocy w warsztacie. Kolejna
dziewczynka oznaczała jeszcze jedną gębę do wyżywienia
i
jeszcze jedno życie, o które trzeba się troszczyć. Biedaków
nie stać na luksus posiadania zbyt wielu córek.
Westchnął. Z jakichś irracjonalnych powodów Bóg nie
uznał za stosowne odpowiedzieć na jego prośby. Patrząc
na piszczący tobołek i skruszoną twarz żony, Saito nie
miał pojęcia, że owa niechciana córka rozsławi kiedyś je­
go nazwisko w całej Japonii bardziej niż jakikolwiek syn.
Ani Saito, ani jego żonie nawet nie przeszło przez myśl,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl