Kerrelyn Sparks - Anioly i wampiry, Zbiór

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Kerrelyn SparksAnioły i wampiryPo 499 latach istnienia Connor Buchanan doszedł donieuchronnego wniosku: jest zimnokrwistym draniem.Patrzył, jak jego przyjaciele – biedni, romantycznigłupcy – rzucają się w miłość na łeb na szyję. Ale nieConnor. On wie, że miłość prowadzi wyłącznie dobólu…Marielle nie jest taka jak inne kobiety, a jej nieziemskauroda skrywa piekielnie groźną tajemnicę. CzyConnor może czuć się przy niej bezpieczny? Czysparzy się jak poprzednio, czy może dotyk Marielleuleczy jego serce? I czy Marielle wystarczy anielskiejcierpliwości, by sprawić, żeby seksowny nieśmiertelnyzapomniał o przeszłości i poznał wreszcie niebiańskąrozkosz…PamięciCadena Joshuy Grajkowskiego.28 sierpnia 2009 rokuniebo powitało małego aniołka.Rozdział 1Po czterystu dziewięćdziesięciu dziewięciu latachegzystencji Connor Buchanan doszedł do nieuniknionegowniosku na temat własnej osoby. Otóż byłzimnokrwistym starym draniem.Gdy sprawdził już wielkie ogrody Romatech, zwolniłdo marszu. Lubił śmigać między drzewami zwampiryczną prędkością, gdy zimny wiatr smagał mutwarz, wypełniał nozdrza oszałamiającym zapachemrozwijających się pąków liści i kwiatów. Ale naglezrozumiał, dlaczego tak cieszy go nadejście wiosny. Nieze względu na obietnicę rozkwitu i odnowy, bo przecieżon sam pozostanie taki jak przez stulecia. Nie, jeśli chciałbyć z sobą brutalnie szczery, nie mógł się już doczekaćkrótszych nocy. Bo to oznaczało dłuższe dni i dłuższyśmiertelny sen. Więcej czasu spędzonego w kompletnejnieświadomości. Bez myśli. Bez wspomnień. Bezwyrzutów sumienia.Jego oczom ukazał się główny budynek RomatechIndustries i Connor jeszcze bardziej zwolnił kroku, zdjętynagłą niechęcią, by wejść pod dach. Ostatnimi czasycoraz bardziej wolał być sam.Po co zawracać sobie głowę towarzystwem? Czybyła jeszcze jakaś rozmowa, której by nie odbył tuzinalbo i więcej razy? A jeśli choć napomknął o czarnejrozpaczy, która próbowała go pochłonąć, w rewanżudostawał tylko znaczące spojrzenia innych wampirów idiagnozę tę samą co zwykle. Oto zbliżały się jegopięćsetne urodziny, a podobno przekroczenie granicypołowy milenium nawet najbardziej zatwardziałegowampira potrafiło wpędzić w kryzys wieku średniego.Bzdury. Roman i Angus są starsi od niego i obaj sązadowoleni z życia. Ale oni są szczęśliwymi mężami,pomyślał, i natychmiast odepchnął tę myśl. On niezamierzał paść ofiarą tego rodzaju szaleństwa, choćby byłnie wiadomo jak stary.Nie, nie miał nic przeciwko temu, żeby byćzimnokrwistym starym draniem. Był w tym dobry.Szlifował tę umiejętność od lat. Przeszedł przez środekklombu, miażdżąc pod stopami świeże kwiatki.Przybocznymwejściuprzeciągnąłkartęmagnetyczną przez czytnik i przyłożył dłoń do skanera.Kiedy jego ultraczuły słuch wychwycił kliknięciezwalnianego zamka, pchnął drzwi i powlókł się do biuraochrony firmy MacKay.Jego kroki rozlegały się echem po pustym korytarzu.Nikt nie przychodził do Romatech w sobotnie noce, zwyjątkiem tych, którzy brali udział we mszy odprawianejw najdalszym końcu kompleksu.Connor wszedł do biura ochrony i przyjrzał sięścianie monitorów połączonych z kamerami nadzoru.Parking pusty. Korytarze puste. Stołówka pusta. Sercepuste. Odepchnął od siebie tę zbłąkaną myśl i skupił sięna monitorze ukazującym kaplicę.Z nawyku przeszukał wzrokiem niewielką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl