Odnośniki
- Index
- Kaktusy z zielonej ulicy - Wiktor Zawada (14997), KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), WIKTOR ZAWADA-KAKTUSY Z ZIELONEJ ULICY
- Kava Alex - Zabójczy wirus, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 02 - W ułamku sekundy, Książki, Alex Kava
- Kava Alex - 01 - Dotyk zła, Książki, Alex Kava
- Kat Martin - Cygański Lord, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kat Martin - Nocny Jeździec, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kapp Colin - Formy Chaosu 01 - Formy Chaosu, Książki Fantasy i SF
- Keyes Gregory - Gwiezdne Wojny 103 - NOWA ERA JEDI - Ostrze Zwycięstwa - Podbój, Książki, Star Wars, New Jedi Order
- Kisielewski Stefan - Abecad脜鈥��o Kisiela, Książki
- Keyes Greg - Gwiezdne Wojny - Nowa era Jedi - Ostatnie Proroctwo, Książki, Star Wars, New Jedi Order
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pret-a-porter.pev.pl
Ken Follett - Uciekinier, ►Dla moli książkowych, F
[ Pobierz całość w formacie PDF ]]tytuł: "Uciekinier"
autor: Ken Follett
tytuł oryginału: "A PLACE CALLED FREEDOM"
przełożyli: JACEK MANICKI, MICHAŁ
WROCZYŃSKI
tekst wklepał: Krecik
PRIMA
WARSZAWA 1998
Copyright (c) Ken Follett 1995
Copyright (c) for the Polish edition by PRIMA 1995
Copyright (c) for the Polish translation by Jacek
Manicki & Michał Wroczyński 1995
Ilustracja na okładce: Jacek Kopalski
Redakcja: Lucyna Lewandowska
Redakcja techniczna: Janusz Festur
Komputerowy montaż okładki: Witold Kuśmierczyk
ISBN 83-7186-050-1
PRIMA Oficyna Wydawnicza sp. z o.o.
Świętokrzyska 30/55, 00-116 Warszawa
Adres do korespondencji: skr. poczt. 55, 02-792
Warszawa 78 tel./fax 624-89-18
E-mail:
wydawnictwo@prima.waw.pl
Internet:
http ://www.prima.waw.pl
* * *
Dedykowane pamięci
JOHNA SMITHA
* * *
W pierwszych dniach po wprowadzeniu się do High
Glen House dużo pracowałem w ogrodzie i tak
znalazłem żelazną obrożę. Dom chylił się ku
upadkowi, a ogród zupełnie zarósł. Przez ostatnich
dwadzieścia lat zamieszkiwała tu pewna zdziwaczała
staruszka i w tym czasie ścianom nie dane było
zaznać ani jednego liźnięcia pędzla. Po śmierci
staruszki odkupiłem posiadłość od jej syna,
właściciela salonu Toyoty w Kirkburn - najbliższym
miasteczku w promieniu pięćdziesięciu mil. Pewnie
dziwicie się, na co komu walący się dom na zapadłym
odludziu. Ale ja uwielbiam tę dolinę. Lasy pełne są
płochliwej zwierzyny, a szczyt grani wieńczą orle
gniazda. Mógłbym godzinami stać w ogrodzie
wsparty na łopacie i podziwiać błękitno-zielone
górskie stoki. Ale zdarzało mi się też przykładać do
kopania. Postanowiłem zasadzić trochę krzewów
wokół szopy. Buda nie grzeszyła urodą - była zbita z
surowych desek i nie miała okien - toteż chciałem
zamaskować ją krzakami. Kopiąc dołek, natknąłem
się na jakąś skrzynkę. Była niewielka, rozmiarami
zbliżona do tych pojemników na dwanaście butelek,
w których sprzedaje się markowe wina. Nie miała też
żadnych ozdób: zwyczajna skrzynka z nie
oheblowanych deseczek zbitych gwoździami, które
zdążyły już przerdzewieć. Wyważyłem wieko łopatą.
Wewnątrz znajdowały się dwa przedmioty. Jednym
z nich była duża, stara książka. Serce zabiło mi
żywiej - może to rodzinna Biblia z prowadzoną na
pierwszej stronie pasjonującą kroniką doniosłych
wydarzeń: narodzin, ślubów i zgonów ludzi, którzy
zamieszkiwali ten dom przed stu laty? Ale czekał
mnie zawód. Po otwarciu księgi okazało się, że jej
stronice całkowicie zbutwiały. Nie dało się odczytać
ani słowa. Poza tym w skrzynce znajdował się jeszcze
ceratowy woreczek. On również przegnił i
rozkruszył się przy pierwszym dotknięciu
ogrodniczymi rękawicami. Wypadła zeń żelazna
obręcz o średnicy jakichś sześciu cali. Była
poczerniała ze starości, ale ceratowy woreczek
uchronił ją przed rdzą. Została wykuta
prawdopodobnie przez wioskowego kowala, i w
pierwszej chwili myślałem, że to jakaś część od wozu
albo pługa. Ale dlaczego ktoś tak pieczołowicie
zawinął ją w ceratę? Obręcz była pęknięta i
powyginana. Przyszło mi do głowy, że może to swego
rodzaju obroża, którą zmuszony był nosić jakiś
więzień. Więzień uciekł i pozbył się obroży,
rozrywając ją jakimś ciężkim kowalskim
narzędziem, a pogięła się przy ściąganiu z szyi.
Zabrałem znalezisko do domu i zacząłem je czyścić.
Szło mi opornie, wrzuciłem więc obrożę na noc do
płynu odrdzewiającego i nazajutrz ponownie
zabrałem się do roboty. Gdy wypolerowałem
powierzchnię szmatką, oczom moim ukazała się
jakaś inskrypcja. Wygrawerowano ją staroświeckim,
kaligraficznym pismem, którego odcyfrowanie zajęło
mi trochę czasu. Oto, co głosił napis: Człowiek ten
jest własnością sir George'a Jamissona z Fife - A.D.
1767 Obroża leży teraz na moim biurku obok
komputera. służy mi za przycisk do papieru. Często
sięgam po nią i obracam w rękach, po raz któryś z
rzędu odczytując inskrypcję. Gdyby ta żelazna
obręcz potrafiła mówić, myślę sobie, jakąż historię
by mi opowiedziała?
* * *
I Szkocja
1
Śnieg wieńczył szczyty gór okalających dolinę High
Glen i zalegał na zalesionych stokach perlistymi
łachami, przywodzącymi na myśl klejnoty na
podołku zielonej, jedwabnej sukni. Dnem doliny,
lawirując pomiędzy oblodzonymi głazami, rwał
bystry potok. Porywisty wiatr dmący od Morza
Północnego pędził przed sobą tabuny ołowianych
chmur, z których w każdej chwili mógł sypnąć grad
lub śnieg z deszczem. Malachi i Esther McAsh -
bliźniaki - szli tego ranka do kościoła szlakiem
wiodącym zakosami wzdłuż zbocza zamykającego
dolinę od wschodu. Malachi, zwany Mackiem,
odziany był w pelerynę w szkocką kratę i tweedowe
bryczesy, jednak nogi poniżej kolan miał gołe. Był
młodzieńcem gorącej krwi i choć bose stopy marzły
mu w drewnianych chodakach, nie zważał na ziąb.
Nie była to wprawdzie najkrótsza droga do kościoła,
ale dolina High Glen zawsze Macka fascynowała.
Strome górskie stoki, ciche tajemnicze lasy i
roześmiana woda składały się na krajobraz bliski
jego duszy. Obserwował z lubością orły wijące
gniazda na graniach. Pospołu z tymi orłami
podkradał dziedziczce łososie, od których roiło się w
potoku. I pospołu z płową zwierzyną, zastygając w
bezruchu i wstrzymując oddech, przywarowywał w
leśnej gęstwinie, kiedy nadchodzili gajowi.
Dziedziczka, lady Hallim, była wdową i miała córkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]