Odnośniki
- Index
- Ken Wolff - 2002 - Trading On Momentum Advanced Techniques For High Percentage Day Trading - Isbn, e-booki, ksiazki gielda, ksiazki gielda
- Ken Wilber - Psychologia integralna, Rozwój duchowy, rozwój duchowy i świadomość
- Ken pell zo da c'hortoz - Gilles Servat, karafun song, Karaoke, Pliki MIDI zespolami od a do z, Gilles Servat
- Ken Wilber - Psychologia integralna, psychologia
- Ken Hale- A Life in Language, LANGUAGE INFO
- Ken Ham - Kłamstwo ewolucji, Kreacjonizm vs. ewolucjonizm
- Ken Albala-Cooking in Europe 1250-1650 -Green, Kuchnia Cooking and Food
- Ken Frieden - Neglected Origins of Modern Hebrew Prose Hasidic and Maskilic Travel Narratives, Judaizm
- Ken Lloyd nagradzanie i wyróżnianie pracowników. 151 błyskotliwych rozwiązań pełna wersja, ebooki(1)
- Ken Wilber - No Boundary - Eastern and Western Approaches to Personal Growth, Religions & Spirituality
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kubawasala.pev.pl
Ken Follett - Trójka, Ken Follett
[ Pobierz całość w formacie PDF ]KEN FOLLETT
TRÓJKA
Trzeba zdawać sobie sprawę, że jedyną trudnością w wyprodukowaniu bom
by atomowej jest przygotowanie zapasów materiału rozszczepialnego o odpowied
niej czystości. Sam projekt konstrukcji bomby jest rzeczą stosunkowo prostą...
Encyclopedia Americana
1
PROLOG
Los zrządził, że tylko raz spotkali się wszyscy w jednym miejscu. Byli młodzi i
upłynęło wiele lat, zanim wydarzyła się cała ta historia. Wtedy jeszcze nie mogli wie
dzieć, jaki ślad to spotkanie odciśnie na ich życiorysach.
Dokładnie w pierwszą niedzielę listopada 1947 roku każdy z nich miał okazję
poznać wszystkich pozostałych. Przez kilka minut przebywali w tym samym pokoju.
Jedni niebawem zapomnieli twarzy i nazwisk osób, z którymi wówczas rozmawiali,
innym ten dzień w ogóle nie pozostał w pamięci. Kiedy zatem w dwadzieścia jeden lat
później okazał się tak ważny, udawali, że pamiętają. Wpatrywali się w wyblakłe foto
grafie, mrucząc: ach tak, oczywiście.
Do spotkania doszło wskutek zbiegu okoliczności, w czym nie ma nic osobliwe
go. Byli na ogół młodzi i zdolni, toteż władza, podejmowanie decyzji i naprawianie
świata stanowiły ich przeznaczenie; każdy miał je realizować w odmienny sposób, bo
każdy pochodził z innego kraju. Nic też dziwnego, że ludzie tego pokroju w młodym
wieku otarli się o siebie na Uniwersytecie Oksfordzkim. Fakt, że po latach, kiedy wy
darzyło się to wszystko, w sprawę zostały uwikłane osoby właściwie sobie obce, a je
dynym tego powodem było to, że niegdyś zetknęły się w Oksfordzie.
W każdym razie spotkanie nie było ważnym wydarzeniem historycznym. Zwy
czajne party z winem, w domu, gdzie wydawano wiele podobnych przyjęć (nie tylko z
winem; mogliby coś o tym powiedzieć starsi studenci). Okoliczność niewarta
wzmianki. No, może niezupełnie.
***
Al Cortone zastukał w drzwi i czekał, spodziewając się właściwie ujrzeć w nich
nieboszczyka.
W ciągu trzech ostatnich lat upewniał się coraz bardziej w przekonaniu, że jego
przyjaciel nie żyje. Najpierw dowiedział się, że Nat Dickstein dostał się do niewoli. W
miarę jak cichły odgłosy wojny, coraz więcej słyszało się opowieści o losie Żydów w
niemieckich obozach koncentracyjnych. Kiedy zaś wojna się skończyła, ponura praw
da o tych straszliwych zbrodniach oficjalnie wyszła na jaw.
Duch za drzwiami zaszurał krzesłem po podłodze i przeszedł przez pokój.
2
Cortonego obleciał strach. Co będzie, jeśli Dickstein okaże się kaleką? Albo ma
oszpeconą twarz? Albo zwariował? Cortone nigdy nie wiedział, jak się odnosić do ka
lek i czubków. W 1943 roku on i Dickstein w ciągu kilku dni stali się sobie ogromnie
bliscy, ale jak Dickstein wygląda teraz?
Drzwi się otworzyły.
Cześć, Nat powiedział Cortone.
Dickstein wytrzeszczył oczy, lecz zaraz na jego twarzy pojawił się szeroki
uśmiech.
Plery, nery, cynadery przywitał kumpla jednym ze swoich zabawnych kna
jackich powiedzonek.
Cortone z ulgą odwzajemnił uśmiech. Podali sobie ręce, poklepali się po ra
mionach, wymienili kilka soczystych uwag w surowym żołnierskim języku i weszli do
środka.
Mieszkanie Dicksteina znajdowało się w starym domu, położonym w zniszczo
nej przez bombardowanie części miasta, i składało się z jedynego niewiarygodnie wy
sokiego pokoju. Stało tam proste łóżko, schludnie, po wojskowemu zasłane, ciężka
stara szafa z ciemnego drewna, serwantka z tego samego kompletu oraz stół założony
książkami w pobliżu niewielkiego okna. Pokój nie wyglądał przytulnie. Gdyby Cortone
miał tu zamieszkać, zabrałby ze sobą trochę drobiazgów, dzięki którym mógłby się
poczuć jak u siebie: fotografie członków rodziny, pamiątki z Niagary i Miami Beach, a
także trofea sportowe z czasów licealnych.
Bardzo chciałbym wiedzieć, jak ci się udało mnie odnaleźć powiedział
Dickstein.
Nie było to łatwe. Cortone zdjął wojskową kurtkę i położył ją na wąskim łóż
ku. Zajęło mi to wczoraj prawie cały dzień. Spojrzał na klubowy fotel. Poręcze były
pokrzywione, spośród wyblakłych chryzantem obicia wystawała sprężyna, a pod bra
kującą nogę podłożono tom Teajteta Platona. Czy ludzie mogą na czymś takim sia
dać?
Nie wyżsi stopniem od sierżanta. Ale...
3
Ale tamci nie są ludźmi.
Obaj wybuchnęli śmiechem. Stary dowcip. Dickstein odsunął krzesło i usiadł
na nim okrakiem. Przez chwilę uważnie wpatrywał się w przyjaciela.
Utyłeś!
Cortone poklepał się po brzuchu.
We Frankfurcie żyje nam się całkiem nieźle. Dużo straciłeś, żeś przeszedł do
cywila. Nachylił się do przodu i ściszył głos, jakby chodziło o jakąś tajemnicę. Zbi
łem majątek. Biżuteria, porcelana, antyki, wszystko za papierosy i mydło. Niemcy
głodują. A co najlepsze, za rogalika dziewczyny zrobią ci wszystko.
Wyprostował się w oczekiwaniu na kolejny wybuch śmiechu, ale twarz Dickste
ina pozostała nieruchoma. Zbity z tropu Cortone zmienił temat.
Za to o tobie nie da się powiedzieć, że jesteś za gruby.
Początkowo widok Dicksteina całego, zdrowego i uśmiechniętego sprawił mu
taką wielką ulgę, że nie przyjrzał się tamtemu bliżej. Teraz jednak uświadomił sobie,
że przyjaciel jest bardziej niż chudy: jest wycieńczony. Nat Dickstein przedtem także
nie mógł imponować wzrostem ani budową ciała, ale nigdy nie wyglądał jak szkielet.
Wrażenie to pogłębiała trupio blada cera i wielkie brązowe oczy za okularami w pla
stikowej oprawie. No i kawałek łydki, widocznej między skarpetką a nogawką, białej i
cienkiej jak zapałka. Cztery lata temu Dickstein był śniady, sprężysty i mocny niczym
skórzane podeszwy butów, w które wyposażyła go armia brytyjska. Gdyby Cortone
miał go scharakteryzować po swojemu, powiedziałby: „To najtwardszy, najmniejszy i
najbardziej zawzięty ze skurwysynów, którzy ratowali moje zasrane życie„.
Za gruby? Nie powiedział Dickstein. Ten kraj wciąż żyje na żelaznych ra
cjach. Ale jakoś sobie radzimy.
Jadałeś gorzej...
Jadałem uśmiechnął się Dickstein.
Dostałeś się do niewoli.
W La Molina.
4
Jak cię, do diabła, dopadli?
Bez trudu wzruszył ramionami Dickstein. Pocisk złamał mi nogę. Straciłem
przytomność. Ocknąłem się w niemieckim wagonie.
Cortone spojrzał na nogi Dicksteina.
Dobrze złożona?
Miałem szczęście, w pociągu dla jeńców był medyk. Nastawił kości.
Cortone pokiwał głową.
A potem w obozie?... Pomyślał, że może nie powinien pytać, ale chciał wie
dzieć.
Dickstein umknął spojrzeniem w bok.
W porządku, dopóki nie odkryli, że jestem Żydem. Może herbaty? Niestety,
nie stać mnie na whisky.
Nie, dzięki. Cortone najchętniej w ogóle by się więcej nie odzywał. A co do
whisky, rano już jej nie pijam. Życie wcale nie jest takie krótkie, jak się zdaje.
Dickstein znów podniósł wzrok na Cortonego.
Postanowili sprawdzić, ile razy można złamać nogę w tym samym miejscu i
na powrót ją złożyć.
O Jezu. Głos Cortonego przeszedł w szept.
To jeszcze było najlepsze ze wszystkiego stwierdził Dickstein beznamiętnie.
Znów spojrzał gdzieś przed siebie.
Skurwysyny powiedział Cortone. Nic innego nie przychodziło mu do głowy.
Twarz Dicksteina nabrała jakiegoś obcego wyrazu; czegoś podobnego Cortone nigdy
przedtem nie widział. Po chwili uprzytomnił sobie, że maluje się na niej lęk. Dziwna
sprawa, przecież najgorsze już się skończyło. No dobra, do licha, w końcu wygrali
śmy, no nie? klepnął Dicksteina po plecach.
Dickstein uśmiechnął się.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]