Odnośniki
- Index
- Kat Martin - Cygański Lord, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kat Martin - Nocny Jeździec, Książki - Literatura piękna, Kat Martin
- Kathryn Taylor - Powrót do Daringham Hall - tom 1, Literatura romantyczna, KATHRYN TAYLOR
- Kasperski E. Kategorie komparatystyki Rajewska RECENZJA, Literaturoznawstwo, Komparatystyka
- Kistler Julie Polowanie na prawdziwego mezczyzne, Książki - Literatura piękna, Bonia, Harlequiny nowe różne
- Karol Wójcik - Chłopiec czy dziewczynka, aaaaaaaaaaaaaaaaaa, Kolekcja Złotych Myśli do zachomikowania +2000p
- Kanon literatury SF wg Wojtka Sedeńki, Ebooki, KSIĄŻKI [ebook, mobi, kindle]
- Kay Gregory Zacznijmy od nowa, Książki - Literatura piękna, Bonia, Harlequiny nowe różne
- Kelly Leslie Wesele po wlosku, Książki - Literatura piękna, Bonia, Harlequiny nowe różne
- Kennedy Shirley Podwodna przygoda, Książki - Literatura piękna, Bonia, Harlequiny nowe różne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- julkajk.xlx.pl
Karol Ludwik Koniński - Straszny czwartek w domu Pastora, Books, Literatura
[ Pobierz całość w formacie PDF ]//-->Karol Ludwik KonińskiStraszny czwartek w domu pastora………………………….Fundacja FESTINA LENTEAż do dnia 22 września roku 1912, godz. 10, 00 min.,16 sek. czas pastora Hubiny płynął powoli i – jak się tomówi – normalnie. Dopiero w tym momencie nastąpiłnagły i niespodziewany przybór zdarzeń i w ciągu kilkuminut zmieniło się wszystko.Z myślą tego opowiadania nosiłem się od dawna;brakło mi tylko anegdoty; aż raz – przeczytana notatkadziennikarska olśniła mnie. Rzuciłem się na niąłapczywie... i ze wstydem... Ale już trzeba było żerowaćna tym fakcie, niestety, rzeczywistym. I już wywinął sięjak z kłębka cały mechanizm zdarzenia. Co robić! Tobyło straszne, to było rzeczywiste, ale już mnie cieszyłaprecyzja chronologiczna tego mechanizmu. Gdyby sięjakikolwiek z elementów byt w tempie swym opóźnił ochwilkę, może by się było całe zdarzenie w puch rozbiło–i nie byłoby się nic stało. Ale stało się, stało sięwszystko, bo akurat, przypadkowo tak się zbiegły czasy– czasy obce sobie i błahe.Dlatego czas – czas bezsensowny, czas podejrzany,czas zbrodniczy – musiał być wymieniony na wstępie iw samym już nagłówku opowiadania.IDnia poprzedniego wieczorem pastor Hubina otrzymałzawiadomienie od leśniczego w Trysłach, żeoczekiwany jest na polowaniu na dziki (pastor Hubinabył zamiłowanym myśliwym); razem z nim miał jechaćlekarz z Przygórza, a wyjechać mieli wcześnie ranobryczką, którą leśniczy obiecał przysłać. Niestety,pastor Hubina swój wyjazd musiał opóźnić, bo ogodzinie 9–tej miał pogrzeb, a raczej – jak w tamtychstronach mówią – „pogrzebek” starej Jamrózki, na którycała parafia wybierała się, była to bowiem kobietaogólnie szanowana. O godzinie 10 min. 15 odchodziłpociąg do Tryseł, pastor miał nadzieję zdążyć nań, wleśniczówce być około dwunastej i podążyć zamyśliwymi do lasu. Jak nadmieniłem już, pastor Hubinalubił polowanie. Mawiał, że jest to „najlepszasposobność do chwilowego odczłowieczenia się”.Towarzysze z obowiązku ambicji myśliwskiej (bonie z ochoty filozofowania nad polowaniem) udawali,że się taką oceną myślistwa gorszą. Na co pastor Hubinareplikował: „A cóż panowie myślicie? Czyczłowieczeństwo nie jest diabelnie trudną rzeczą?Dlaczegóż to – jak sobie panowie przypominacie –Horacy napisał:Dulce est desipere in loco,słodko jestzgłupieć czasem? Polowanie jest właśnie takimzgłupieniem, ale mającym tę wielką wyższość nadinnymi zgłupieniami, że odbywa się w dobrympowietrzu, na łonie przyrody”.Pastor był dobrym towarzyszem. Dość milczący,ale zawsze równy, samym już szerokim i pogodnymobliczem wnosił do towarzystwa pogodę. Tylkoolbrzymie czoło, ciążące nad małymi jasnymi oczyma wokularach i wprost rozmiażdżające twarz, miało w sobiewyraz jakiejś grozy i budziło respekt. Ale lęk tenulatniał się, kiedy tylko pastor Hubina żartobliwą swojąszykaną albo dobrowolnym słowem stwierdzał, że jestjednym z powszednich ludzi. Pastor Hubina nie mógłmieć nieżyczliwych, a miał wielu przyjaciół czyprzynajmniej zwolenników. Kazania jego sławne byłyna cały ten mały kraik, jego ojczyznę; bywali na nichnawet katolicy (których również w tej okolicy niebrakło). I jakkolwiek może się to wydaćnieprawdopodobne, to jednak faktem jest, którego niemogę ukryć, choćbym nawet pragnął, że z proboszczemkatolickim w Przygórzu wiązała pastora Hubinęprzyjaźń bliższa niż z kimkolwiek innym, może jedynaprawdziwa przyjaźń.Nieraz można było widzieć obu panów, w czarnychsurdutach po kolana, jak z kijem w ręku, z plecakamiwędrowali przez ulice miasteczka i znikali w lasachgórzystych, co się piętrzyły nad doliną bystrej rzekiTryślicy. („Piętrzyły” – powiadam, bo dziś już lasówtam nie ma, są gołe pustki…).. Myliłby się ten, kto by –widząc tak wędrujących razem obu duszpasterzy –przepuszczał, że jedynie dla przyjemności wędrowali.Jedynie dla przyjemności wędrowali. Ludność góralskaobu parafii – przemieszana na leśnych polanach, gdziesię tuliły ustronne dalekie osiedla – znała tajemnice [ Pobierz całość w formacie PDF ]