Karpińska A.- Przysługa, ✿Nowe ebooki 2015 i 2016

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Copyright © Anna Karpińska-Plaskacz, 2014Projekt okładkiwww.studio-kreacji.plZdjęcie na okładce© solominviktor/FotoliaRedaktor prowadzącyMichał NalewskiRedakcjaEwa CharitonowKorektaAnna ŻółkiewskaISBN 978-83-7961-941-2Warszawa 2014WydawcaPrószyński Media Sp. z o.o.02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28www.proszynski.plPROLOGJeszcze jeden. – Mężczyzna przy barze popchnął pusty kieliszek w stronę barmana.Na wypolerowany blat wjechała setka wódki. Facet za ladą, z zaangażowaniemgodnym dobrego właściciela knajpy, przetarł ją ponownie, nie zapominająco strzepnięciu niewidocznych okruszków po niedojedzonych przez klienta chipsach.Zawartość literatki w okamgnieniu znikła w gardle nieznajomego.– Jeszcze jeden! – zamówił, zapatrzony w lustro naprzeciwko, odbijające kształtnesylwetki butelek dumnie prezentujących procentową zawartość.Mimo wczesnej godziny pub nie świecił pustkami. Przy stolikach,w zakamuflowanych, oddzielonych przepierzeniami zakątkach, goście sączyli kawęze śmietanką, zagryzając jabłecznikiem na ciepło (zwanym z francuska szarlotką)lub pojadali sałatkę à la Cesar, która dawała im doskonałe alibi, żeby napić się winaw środku dnia. Takie kultowe danie bez wina? Mowy nie ma! Brak trunku byłbyprofanacją, na jaką kulturalny i bywały w świecie człowiek nie mógł sobie pozwolić.Dostojne panie i kulturalni panowie, grzebiąc w swoich sałatkach, zręcznie unoszącna widelcach kawałki grillowanego kurczaka, wkładając do ust listki rukoliz roszponką, zamawiali kolejne kieliszki, spoglądając z niesmakiem na siedzącegoprzy barze mężczyznę, który bez jakiejkolwiek zagrychy pochłaniał kolejne wódki.Niestety, stawał się coraz głośniejszy.Nie obchodziły go dyskretne, pełne zgorszenia spojrzenia kulturalnych pańi dostojnych panów, którzy przecież odwiedzili pub nie po to, żeby się napić…– Jakiś problem? – Postanowił wreszcie odezwać się barman. – Może pan czegośpotrzebuje?– Nalej pan jeszcze jeden.– A może mała przerwa?– A może nie?– Proszę.Do kieliszka trafiła kolejna porcja wódki.Barman spod oka przyglądał się klientowi, przecierając szkło, jak gdyby niedostrzegał, że jest wypolerowane na glanc. Profesjonalna cierpliwość się opłaciła;mężczyzna w końcu postanowił się odezwać i nie było to związane z zamówieniemnastępnej kolejki. Faza, w jakiej się znajdował, usprawiedliwiała przejście z obsługąna ty.– Co byś zrobił, gdybyś znienacka znalazł się w szponach dwóch kobiet? –Powstrzymał gestem ewentualną ripostę. – Karol jestem. – Wyciągnął dłoń. – Łatwiejnam się będzie gadało. – Poprawił się na wysokim stołku, który nagle przestał byćstabilny.– Mat. Mateusz. Cóż, gratuluję. Nie każdy facet…– Gówno wiesz! – Klient podniósł głos. – To nie są żadne laski! To są kobiety,człowieku! Matki moich dzieci! Rozumiesz? – Żachnął się i omal nie spadłz siedziska, które zakołysało się niespodziewanie i odchyliło w stronę baru.Barman podniósł ręce do góry.– Sorry, sorry, nic nie mówiłem! Spokojnie, Karol. Jasne. Masz dwie laski, niewiesz, którą wybrać. Okej. Wszystko dobrze.– I obie w jakiś sposób skrzywdziłem. Z obiema mam dzieci.– Pewnie. Trochę ciszej, inni goście…– Goście… – Karol obsunął się na stołku. – Klienci i barmani, wszyscyście siebiewarci! – Machnął ręką. Na Mata, na bar, na te dwie godziny, które tutaj spędził. –I tak mi nie pomożesz. Elwira, Natalia, Agnieszka, Jagoda, Wojtek. Kołowacizna.Nie wiem, co się dzieje, nie wiem, o co chodzi… – zawiesił głos. – Snuję się pouliczkach Torunia przed południem i czuję się dziwnie. Próbuję nie pamiętać, żeczekają na mnie dwie kobiety. Będę musiał coś z tym zrobić. Rozumiesz?– Pozwól, że jednak ci pomogę, bo za chwilę spadniesz. – Barman pokiwał głowąze zrozumieniem.Powstrzymał nieźle pijanego gościa przed dosłownym upadkiem, a późniejwyprowadził go na Stary Rynek. Karola oślepiło wrześniowe słońce.– Jeszcze dojdziemy do siebie… – mamrotał, nieudolnie próbując zapiąć guzikikurtki.Do postoju taksówek było kilkaset metrów. Do hotelu, w którym się zatrzymał,cztery minuty jazdy taksówką. Do Jagody kilka minut. Do Elwiry kilka godzin.Mętlik w głowie zapowiadał potężnego kaca. Dobrze, że do numeru też możnazamówić połówkę.Podbudowany Karol zatrzymał taksówkę i zamówił kurs do najlepszego hoteluw mieście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl