Kartezjusz - Medytacje O Pierwszej Filozofii, Inne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Studencki Serwis Filozoficzny
23
MEDYTACJE O PIERWSZEJ FILOZOFII
Kartezjusz
konaniem - zalecając je także innym - iż tyle wybitnych osób nie
mogłoby stawiać zarzutów, nie rzucając nowego światła [na poru-
szane zagadnienia].
II. Jednakże książka ta trafiła z uniwersytetów również i na dwory,
dostawszy się w ręce osoby znamienitego rodu. Przeczytawszy te oto
Medytacje
i uznawszy je godnymi zapamiętania, osoba ta zadała sobie
trud przełożenia ich na francuski, już to chcąc w ten sposób przyswoić
sobie lepiej i przybliżyć zawarte w nich, dosyć nowatorskie, idee, już to
dlatego po prostu, aby uhonorować Autora tym wyrazistym dowodem
poważania. Tymczasem inna szlachetna osoba, nie chcąc dopuścić
jakiejkolwiek niedokonałości w tym dziele tak doskonałym, idąc w ślad
tego Pana przełożyła na nasz język
Zarzuty,
które uzupełniają
Medytacje, oraz
towarzyszące im
Odpowiedzi,
kierując się słusznym
przekonaniem, że sama francuszczyzna nie uczyni
Medytacji
łatwiejszymi do zrozumienia od [wersji] łacińskiej, jeśli nie zostaną
dołączone do nich
Zarzuty
i
Odpowiedzi,
będące jakby komentarzami
do
Medytacji.
Autor, skoro tylko dowiedział się, jak szczęśliwie się
sprawy tu mają, nie tylko zgodził się, ale wręcz wyraził pragnienie, aby
Panowie ci zechcieli wydrukować swe tłumaczenia. Zauważył bowiem,
że Medytacje
zostały przyjęte z niejakim zadowoleniem przez większą
liczbę takich, którzy nie stosują się do [wzorów] filozofii
scholastycznej, niż takich, którzy się do nich stosują. Dlatego też skoro
pierwsze wydanie ukazało się po łacinie, gdyż Autor miał nadzieję
znaleźć polemistów, to teraz liczy na przychylne przyjęcie tego
drugiego, francuskiego wydania przez tych, którzy zetknąwszy się już z
jego nowymi przemyśleniami, chcieliby teraz, aby uwolniono ich od
języka i stylu scholastyki, a raczej dostosowano się do ich języka i
oczekiwań.
Przekład francuski jest wierny i tak pieczołowicie wykonany, że
nigdzie nie rozmija się z zamysłem Autora Możemy o tym zapewnić,
zważywszy choćby samą uczoność Tłumaczy, którą niełatwo byłoby
zwieść. Mamy jednak również i bardziej wiarygodny tego dowód, a
mianowicie taki, że zapewnili oni, jak najsłuszniej, Autorowi prawo
przejrzenia przekładu i wprowadzenia do niego poprawek. Tenże
skorzystał z niego, lecz raczej nie po to, aby poprawiać Tłumaczy, lecz
siebie samego - wnosząc po prostu więcej jasności do swych wywodów.
Słowo od wydawcy do Czytelnika
[zamieszczone w tym miejscu
w pierwszym wydaniu francuskim z 1647 r.]
Każdej osobie wykształconej, która przeczyta tę książkę, chcieli-
byśmy obiecać, że będzie zadowolona - i to zarówno z tego, co
należy do Autora, jak i z tego, co jest
rzeczą
Tłumacza; jesteśmy
zobowiązani do najpilniejszych starań o to zadowolenie zwłaszcza
dlatego, iż obawiamy się, aby niełaska Czytelnika, dotknąwszy nas,
nie padła też i na tamtych. Podejmujemy się więc tych starań:
zarówno dbając o jakość tego wydania, jak i dołączając krótkie
wyjaśnienie, w którym pozwalamy sobie zwrócić uwagę na trzy
kwestie, w naszym przekonaniu godne uwagi i pożyteczne dla
Czytelnika. Pierwsza z nich dotyczy racji, dla których Autor wydał
swe dzieło po łacinie, druga - tego, w jaki sposób i dlaczego doszło
do wydania przekładu francuskiego, trzecia zaś -jakości obecnie
publikowanej wersji.
I. Skoro Autor, począwszy w duchu swe
Medytacje,
zdecydował
sieje opublikować, to uczynił to tyleż z obawy, aby głos prawdy nie
pozwolił się stłumić, ile w zamiarze przedłożenia go pod osąd wszystkich
uczonych. Wolał zaś przemówić do nich w ich własnym języku, w
sposób im właściwy, więc wyraził swe myśli w języku łacińskim oraz
w terminologii scholastyki. Nie został zresztą w swych oczekiwaniach
zawiedziony, bo jego książka była dyskutowana przez wszystkie
instancje filozoficznie autorytatywne. Poświadczają to
Zarzuty
dołączone do
Medytacji;
pokazują też one, że współcześni uczeni
zadali sobie wiele trudu, aby poddać surowej ocenie ich tezy. Nie nam
jest sądzić, z jakim powodzeniem; naszym bowiem zadaniem jest
umożliwić innym osąd w tej kwestii. Zadowolimy się prze-
WWW.FILOZOF.PL – Studencki Serwis Filozoficzny
Wypada zauważyć, że znalazłszy kilka miejsc, gdzie tekst łaciński
wydawał się mu nie dość jasny dla wszystkich, zechciał tu
 24
Słowo od wydawcy do Czytelnika
ujaśnić go poprzez pewne niewielkie zmiany, które też łatwo rozpo-
znać, porównując wersję francuską z łacińską. Tłumaczom zaś naj-
więcej trudności sprawiły w tym dziele liczne spotykane w nim ter-
miny akademickie, które już w samej łacinie brzmią szorstko i obco, a
co dopiero we francuskim, który nie ma tej swobody i otwartości ani też
nie przywykł do terminów scholastycznych. Tłumacze nie ośmielili się
zresztą całkiem ich usunąć, gdyż prowadziłoby to do naruszenia sensu i
obniżenia jakości przekładu. Swoją drogą, gdy przekład ten trafił w
ręce Autora, uznał on go za tak dobry, iż w żadnym razie nie chciał on
zmieniać jego stylu, czego też wzbraniała mu skromność i poważanie
dla swych Tłumaczy. W ten sposób wzajemny szacunek Autora i
Tłumaczy sprawił, że terminów tych nie usunięto i pozostały one w
tym dziele.
Pozwolimy sobie dodać jeszcze i to, że książka ta zawiera rozwa-
żania całkowicie wolne, mogące sprawić wrażenie ekstrawagancji na
tych, którzy nie są nawykli do spekulacji metafizycznych. Nie będą z
niej mieli pożytku ci Czytelnicy, którzy nie zdołają wytężyć umysłu, w
pełni skupiając się na tym, co czytają ani powstrzymać się od wydawania
sądów, zanim dokładnie tego nie przemyślą. Obawiamy się tylko, czy
nie zarzuci się nam, iż przekraczamy granice, jakie wyznacza nam nasz
zawód wydawcy, albo że w ogóle ich nie znamy, skoro tak znaczna
szkoda została uczyniona rozpowszechnieniu tej książki przez
wykluczenie wielu osób, którym jej nie polecamy. Zamilkniemy już
więc, by nie spłoszyć jeszcze większej liczby ludzi. Czujemy się
jednakowoż w obowiązku, zanim te nastąpi, upomnieć Czytelników,
by czytając tę książkę, starali się zachować bezstronność i Otwartość.
Jeśli bowiem przystępować do niej będą z tym niedobrym nastawie-
niem i z tym duchem przekory -jak wielu, którzy czytają po to tylko, by
krytykować, a z zawodu będąc poszukiwaczami prawdy, zdają się
obawiać ją znaleźć, skoro gdy tylko widzą na niej jakiś cień, ją samą
zaraz podejmują się zwalczać - to nie odniosą z tej książki żadnej
korzyści ani rozumnego zdania sobie o niej nie wyrobią. Należy czytać
ją bowiem bez uprzedzeń, bez pośpiechu, z dobrą wolą dowiedzenia się z
niej czegoś, przyznając wpierw prawa nauczycielskie Autorowi, nim
samemu przyjmie się cenzorskie. Postępowanie wedle tej metody jest
tak dalece konieczne w tej lekturze, że moglibyśmy nazwać ją kluczem
do tej książki, kluczem, bez którego nikt nie może jej zrozumieć.
Przedmowa
Zagadnieniem Boga i duszy ludzkiej miałem sposobność zajmo-
wać się już w wydanej po francusku w 1637 roku rozprawie na
temat właściwego kierowania rozumem i poszukiwania prawdy w
naukach. Nie miałem na celu ich dogłębnego rozważenia, lecz
raczej poruszyłem je
en passant,
zakładając, że oceny, z jakimi
się spotkam, pozwolą mi zorientować się, jak powinienem trak-
tować je w przyszłości. Zawsze uważałem zresztą, że zagadnienia
te są tak ważne, iż byłoby właściwe zająć się nimi więcej niż raz.
Droga, którą postępuję w ich rozważaniu, prowadzi z dala od
ubitego traktu, tak że uznałem nawet, że nie powinienem pisać o
tym po francusku, w rozprawie, którą mogą czytać wszyscy;
obawiałem się bowiem, aby słabsze umysły nie uwierzyły, że
również im wolno tą drogą iść.
W
Rozprawie o metodzie
prosiłem natomiast wszystkich, którzy
by znaleźli w moich pracach cokolwiek zasługującego na krytykę,
aby zwrócili mi na to uwagę. W rezultacie gdy chodzi o wspomniane
dwa zagadnienia, postawiono mi tylko dwa istotne zarzuty.
Chciałbym tu odpowiedzieć na nie w kilku słowach, zanim
przyjdzie mi rozważyć je dokładniej.
Pierwszy zarzut jest taki, że stąd, iż dusza ludzka dokonując
refleksji nad samą sobą, poznaje, że nie jest niczym innym niż
rzeczą myślącą, nie wynika, że jej natura czy istota polega tylko na
myśleniu, o ile słowo
tylko
wyklucza wszystko inne, co można by
uznać za przynależne naturze duszy. Na zarzut ten odpowiadam, że
w danym miejscu nie chodziło mi o to, iżby wszystko inne miało być
tu wykluczone, gdyby sprawę rozważać w porządku prawdy
rzeczy samej (czym się przecież tam nie zajmowałem), ale jedynie o
to, że jest tak z punktu widzenia samego mojego myślę-
26
Przedmowa
Przedmowa
27
nią. Przyjmując go, wypadło mi uznać, że nie poznałem niczego
innego, o czym bym wiedział, że należy do mojej istoty, niż to, że
jestem rzeczą myślącą. Dopiero w tej pracy wykażę, że stąd, iż nie
poznaję niczego innego, co należałoby do mojej istoty, wynika, że
rzeczywiście nic więcej jej nie przynależy.
Drugi zarzut stanowi, że stąd, iż posiadam w sobie ideę rzeczy
doskonalszej niż ja sam, nie wynika, iżby sama ta idea była
doskonalsza ode mnie, a tym bardziej nie wynika, że to, co ta
idea przedstawia, istnieje.
Na to odpowiadam, że w użytym tu słowie „idea" jest pewna dwu-
znaczność. Może być ono bowiem rozumiane
materialiter,
tzn. jako
czynność intelektu (a wówczas nie można o niej powiedzieć, że jest
doskonalsza ode mnie samego), albo też
óbjectwe,
tzn. jako rzecz przed-
stawiona dzięki tej czynności, która też może być, z mocy swej istoty,
doskonalsza ode mnie, nawet jeśliby się nie przypuszczało, że istnieje
ona poza moim intelektem. W dalszej części tej pracy wyjaśnię do-
kładniej, dlaczego stąd, że mam w sobie ideę rzeczy doskonalszej ode
mnie, wynika, iż rzecz ta istnieje naprawdę.
Ponadto przejrzałem jeszcze dwie dość obszerne prace dotyczące
tych zagadnień, w których zwalcza się nie tyle moje argumenty, ile
wnioski, do jakich doszedłem, te zaś zwalcza się za pomocą argu-
mentów typowych dla ateistów. Rezygnuję jednak z ich krytyki z
obawy, że musiałbym je wpierw zreferować. Tego rodzaju argu-
menty nie mogą wprawdzie wywrzeć żadnego wrażenia na tych umy-
słach, dla których moje racje okażą się oczywiste, ale nie brak przecież
ludzi słabego rozumu, dających się znacznie łatwiej przekonać do raz
usłyszanych poglądów na daną rzecz - jakkolwiek byłyby fałszywe
i dalekie od rozumności - niż przez późniejszą rzetelną i na
prawdziwych podstawach opartą ich krytykę.
Powiem tylko ogólnie, że wszystko, co mówią ateiści dla zwal-
czania tezy o istnieniu Boga, wynika albo z iluzji polegającej na
przypisywaniu Bogu ludzkich odczuć, albo też stąd, że przypi-
suje się duszy ludzkiej tyle siły i mądrości, iż miałaby ona być
zdolna określić i zrozumieć wszystko, co Bóg może i powinien
czynić. Nie będziemy mieli z takimi poglądami żadnej trudności,
jeśli tylko przypomnimy sobie, że powinniśmy uważać nasze
dusze za skończone i ograniczone, a Boga za byt nieskończony i
niepojęty.
Obecnie, zapoznawszy się już dostatecznie z opiniami innych,
powracam do kwestii Boga i duszy ludzkiej oraz do zakładania
fundamentów filozofii pierwszej. Nie oczekuję przy tym pospolitego
pochlebstwa ani też nie sądzę, żeby wiele osób miało przeczytać tę
książkę. Wręcz przeciwnie - nie doradzałbym nikomu jej lektury,
jeśli nie byłby to ktoś gotowy do wspólnych ze mną rozważań i
do uwolnienia swego rozumu od ingerencji zmysłów i wszelkiego
rodzaju przesądów -jakkolwiek zdaję sobie sprawę, że osób takich
będzie naprawdę bardzo niewiele. Ci zaś, którzy nie troszcząc się
o zrozumienie porządku i związków pomiędzy moimi
argumentami, chcieliby się zabawiać recenzowaniem każdego
akapitu z osobna, nie wiele będą mieli pożytku z lektury tego
traktatu. I chociaż może znajdą parę okazji do docinków, to jednak
nie będzie im łatwo sformułować zarzut bardziej ważki i
zasługujący na odpowiedź.
O ile nie obiecuję także innym, że ich od razu zadowolę, ani nie
wyobrażam sobie, że potrafię przewidzieć wszystko, co dla kogo-
kolwiek mogłoby być trudne do zrozumienia, przedstawię w
Me-
dytacjach
przede wszystkim te myśli, które mnie samego przy-
wiodły do przekonania, że uzyskałem pewne i oczywiste poznanie
prawdy - zobaczymy, czy będę mógł przekonać nimi również in-
nych. Następnie odpowiem na zarzuty, które zostały mi postawione
przez znakomitych uczonych, którym posłałem swoje
Medytacje,
aby ocenili je, zanim zostaną oddane do druku. Jest ich tak wiele
i tak są różnorodne, że ośmielam się przypuszczać, iż trudno będzie
komuś jeszcze przedstawić jakiś poważny zarzut, który nie byłby
już rozważony. Dlatego też bardzo proszę tych, którzy zechcą
przeczytać
Medytacje,
żeby nie formułowali żadnego sądu na ich
temat, zanim zadadzą sobie trud przeczytania wszystkich zarzutów i
moich na nie odpowiedzi.
Streszczenie
Medytacji
29
Streszczenie zamieszczonych tu sześciu medytacji
wych pojęć ciała. To właśnie zostało tu dokonane. Oprócz tego
jednakże trzeba jeszcze wiedzieć, czy wszystko, co poznajemy
jasno i dokładnie, jest prawdziwe i takie, jakim to poznajemy. Tą
sprawą zaś mogliśmy się zająć dopiero w medytacji czwartej.
Ponadto trzeba mieć jeszcze dokładne pojęcie odnoszące się do
natury cielesnej. Ukształtuje się ono częściowo w medytacji drugiej,
a częściowo w piątej i szóstej. Z tego wszystkiego przyjdzie nam
wyprowadzić wniosek, że gdy poznajemy jasno i dokładnie, że coś
stanowi różne substancje, tak jak dzieje się to w przypadku duszy i
ciała, to są to faktycznie różne substancje, realnie różniące się
jedna od drugiej. Taki wniosek formułuje się w medytacji szóstej.
Został on w niej utwierdzony przez to, że każde ciało pojmujemy
jako podzielne, podczas gdy umysł lub duszę ludzką pojąć można
tylko jako niepodzielne. Bo też rzeczywiście nie możemy pomyśleć
niczego takiego jak połowa jakiejś duszy, choć możemy pomyśleć
połowę najmniejszego nawet ciała. Dlatego ich natury uważa się nie
tylko za różne, ale nawet w pewien sposób przeciwstawne sobie. W
pracy tej jednakże nie zajmowałem się więcej tą sprawą, ponieważ i
tak wykazałem wystarczająco jasno, że ze zniszczenia ciała nie
wynika śmierć duszy, co też daje ludziom nadzieję na inne życie po
śmierci. Zarazem jednak przesłanki, na podstawie których można
wyprowadzić wniosek o nieśmiertelności duszy, wymagają
wyjaśnienia całej fizyki. Przede wszystkim należałoby wiedzieć,
że wszystkie substancje w ogóle, to znaczy wszystkie rzeczy,
które nie mogą istnieć nie będąc stworzonymi przez Boga, ze swej
natury są niezniszczalne i nigdy nie mogą przestać być, jeśli tylko
nie obróci ich wniwecz tenże Bóg, gdyby zechciał odmówić im
swej nieustannej pomocy. Następnie trzeba będzie zauważyć, że
ciało, wzięte w ogólności, jest substancją i dlatego nigdy nie ginie,
konkretne ciało ludzkie natomiast, oddzielne od innych ciał, jest
złożone jako pewna konfiguracja członków i temu podobnych
czynników przypadłościowych, podczas gdy dusza ludzka nie
jest w ten sposób złożona z żadnych przypadłości, będąc czystą
substancją. Gdyby bowiem nawet wszystkie jej przypadłości miały
się zmienić, na przykład gdyby miała ona pojmować, chcieć, od-
czuwać itd. coś innego, to wcale nie stanie się przez to inną duszą.
W pierwszej medytacji podaję racje, dla których w ogólności mo-
żemy mieć wątpliwości co do wszystkiego, zwłaszcza zaś tego, co
się tyczy rzeczy materialnych, przynajmniej dopóty, dopóki nie
będziemy mieli innych podstaw wiedzy naukowej niż dzisiaj.
Wprawdzie z początku nie widać pożytku z tak powszechnego
wątpienia, jednakże jest on bardzo duży, ponieważ wątpienie to
uwalnia nas od wszelkiego rodzaju z góry powziętych przesądzeń
oraz przygotowuje nam dobrą drogę do uniezależnienia naszego
ducha od zmysłów. W końcu pożytek z tego wątpienia jest też i
taki, że sprawia ono, iż później nie będziemy już mogli wątpić o
tym, co odkryjemy jako prawdę.
W drugiej medytacji dusza, która korzystając ze swej wolności,
przyjmuje założenie, iż wszystkich tych rzeczy, co do istnienia któ-
rych można by mieć choćby najlżejsze wątpliwości, rzeczywiście nie
ma, poznaje, że jest wszelako całkowicie niemożliwe, aby i ona sama
nie istniała. Jest to bardzo użyteczne, ponieważ dzięki temu dusza
łatwo czyni rozróżnienie pomiędzy tym, co jej, a więc naturze inte-
lektualnej, przynależy, a tym, co przynależy ciału.
Być może w tym miejscu niektórzy oczekiwaliby ode mnie
argumentów dowodzących nieśmiertelności duszy. Muszę im jednak
wyjaśnić, że starałem się w traktacie tym nie pisać niczego, na co
nie miałbym bardzo ścisłych dowodów, przez co uznałem, że
obowiązuje mnie przestrzeganie takich samych zasad, jakimi
kierują się geometrzy, a w tym zasady, aby podać wszystko, od
czego zależy rozważane twierdzenie, zanim cokolwiek będzie się
wnioskować na jego podstawie.
Tymczasem pierwsza i najważniejsza rzecz, która jest wyma-
gana dla poznania nieśmiertelności duszy, to wykształcić jej jasne
i przejrzyste pojęcie, całkowicie różne od wszelkich możli-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl