Kingsbury Karen - Pomimo wszystko, E-BOOK - różne do przejrzenia, E-book Nowe hasło 123

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Prolog
Boże Narodzenie
Nareszcie.
Emily Anderson całe życie czekała na tę chwilę.
Pudło leżące na podłodze u jej stóp skrywało w sobie nadzieję całego życia...
całego jej życia. W środku mogło znajdować się okno, rzut oka, ścieżka ku prze­
szłości, ku czasom wciąż ukrytym za znakami zapytania. A jeśli jednak nie? Je­
śli nie ma tam nic?
Przez chwilę siedziała nieruchoma jak kamień, wpatrując się w karton.
Wątpliwości osaczyły ją niczym letnie chmury burzowe. To ostatnia szansa.
Jeśli w środku są tylko pamiątki z liceum, zdjęcia w ramkach i stare misie, bę­
dzie wiedzieć, że doszła do kresu możliwości.
I że cudu nie będzie, że to już koniec poszukiwań rodziców.
Położyła dłonie na zakurzonej kartonowej pokrywce i przejechała palcami
po napisie. „Rzeczy Lauren". Pudełko musi mieć przynajmniej 19 lat.
Coś podeszło jej do gardła, przełknęła ślinę i minęło. „Mamo...". Patrzyła
na imię swojej matki. „Zostawiłaś mi jakiś ślad?". Zamknęła oczy i przytuliła pu­
dło.
Boże, proszę, niech coś tam będzie.
Na dole dziadkowie szykowali kolację. Podarowali jej ten czas. Ukochany
dziadziuś wyszukał ten stary karton gdzieś w garażu, między kilkunastoma in­
nymi zapomnianymi pudłami w kącie pełnym pajęczyn. Wiedział, ile to będzie
dla niej znaczyć, jak długo czekała na taki przełomowy moment.
11
- Emily, skarbie - odezwał się, gdy tamtego dnia wróciła z uczelni. - To na­
leżało do twojej mamy.
Trzymał pudło w dłoniach. Choć była wysoka, przy nim wciąż czuła się ma­
lutka. Musiał przekrzywić głowę i spojrzeć spoza kartonu, żeby ją zobaczyć.
- Zaniosę do ciebie do pokoju. Będziesz potrzebować trochę czasu.
Właśnie.
Otworzyła oczy i wpatrywała się w pudło, uporczywie, długo, przewiercając
się w myślach przez starą tekturę. Jakby sądziła, że zdoła zajrzeć do środka,
jeszcze zanim rozedrze karton i dowie się na pewno. Paniczny lęk tłukł się do­
okoła niej. Wzięła dwa głębokie wdechy. A jeśli wszystko obejrzy i nie znajdzie
nic? Znów dwa wdechy. Daj spokój, dziewczyno. Spokojnie.
Spięła się w środku, zacisnęła usta, wydęła policzki.
Boże, niech to już bę­
dzie za mną. Tam musi coś być.
Ileż to razy modliła się o jakiś klucz, znak? Jakiś ślad prowadzący do rodzi­
ców, choćby tylko na jeden dzień? Zapytałaby ich, dlaczego odeszli, czemu nigdy
nie zainteresowało ich, co dzieje się z ich córeczką?
Porwała ją fala uczuć, ściskając gardło, zaciskając powieki. Wspomnienia
wróciły jak zapomniani koledzy ze szkolnej ławy, ci okropni, którzy wyśmiewają
się, kiedy nie wybiera się nas podczas zabawy.
Nagle znów znalazła się w przedszkolu, podczas uroczystego śniadania
w Dniu Matki. Wraz z kolegami i koleżankami ozdabia materace jasnozielonymi
odciskami dłoni i pięknie namalowanymi kwiatami wyrastającymi z każdego
palca. Śpiewają piosenkę. Emily zdaje się, że słyszy dziecięce, fałszujące głosiki,
jak wykrzykują: „Wszystko dziś dla Mamy... bo Mamę kochamy!".
Tak jak wszystko, co wiązało się ze Świętem Matki, również te słowa Emi­
ly kierowała do babci.
Już wtedy wiedziała. Jako jedyna w przedszkolu nie miała mamy. Jako je­
dyną mama opuściła ją, kiedy miała zaledwie kilka tygodni. Teraz patrzyła na tę
siebie z przedszkola, a wspomnienie późniejszych wydarzeń wróciło w każdym
bolesnym szczególe...
- Babciu - spytała - gdzie jest moja mama? Wiesz?
Babcia jakby się zdenerwowała.
- Nie, maleńka. Razem z dziadziem próbowaliśmy ją znaleźć, ale nam się
nie udało.
Wtedy Emily poczuła się tak, jakby się zgubiła. Tak jak wtedy
w parku, gdy nie mogła znaleźć dziadka. Przyszedł jej do głowy pomysł. Wygła­
dziła odświętną sukienkę i zaczęła bujać nogami obutymi w lakierki.
- Może ja ją znajdę.
- Kochanie - babcia pogłaskała ją po głowie. - Ona chyba nie chce, żeby ją
znaleźć.
No i tyle.
12
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klobuckfatima.xlx.pl